Po dziś dzień Funky Koval jest najbardziej rozpoznawalną ikoną polskiego komiksu i zdaje się, że już nic ani nikt tego nie zmieni.
Wczesne lata 80. to okres głębokiego PRLu, w którym hulała cenzura, a reżimowy system pewnie trzymał stery władzy. W tym także czasie, niczym malutki potok drążący twardą skałę, zaczęła przeciekać do Polski zachodnia popkultura przemycana za pomocą zużytych VHSów, masowych kserówek i pirackich, fanklubowych tłumaczeń. Na tej wznoszącej fali narodził się magazyn „Fantastyka” (obecnie znany jako „Nowa Fantastyka”), a na jego łamach zadebiutował pierwszy polski kosmiczny detektyw, który był bardziej amerykański niż ówczesna ambasada tego kraju w Warszawie.
Funky Koval był wspólnym tworem redaktora „Fantastyki”, a później wieloletniego naczelnego tego pisma Macieja Parowskiego, założyciela wydawnictwa MAG Jacka Rodka i rysownika Bogusława Polcha, już wtedy znanego i cenionego na zachodzie, który zasłynął serią adaptacji prozy Ericha von Danikena. Stworzyli oni wielopoziomowe dzieło, które z jednej strony można odczytywać jako lekką i przyjemną opowieść przygodową w dekoracjach science fiction, a z drugiej jako zawoalowany obraz ówczesnej rzeczywistości przedstawionej w krzywym zwierciadle. Twórcy niejednokrotnie puszczali oko do czytelnika, czy to za pomocą parafrazowanych dialogów, wkładanych w usta bohaterów poglądów i komentarzy, czy też poprzez nadawanie negatywnym postaciom twarzy znanych polityków (Urban, Jaruzelski) oraz drobnych aluzji w postaci trójkątnego stołu czy chcących wykorzystać ludzkość obcych o czerwonych oczach. Wszystkie te smaczki były tak zgrabnie wplecione w wartką fabułę, że niezauważone wymykały się lepkim mackom komunistycznej cenzury.
Przygody Funkyego były tak mocno zakorzenione w popkulturze, że dziś mogą stanowić swego rodzaju przewodnik dla studentów kulturoznawstwa. Tytułowy bohater to swojska mieszanka Hana Solo i Agenta 007, mocno osadzona w realiach miksujących „Gwiezdne Wojny”, „Star Treka”, polanych sosem pulpowej fantastyki z lat 30. i tej społecznie zaangażowanej z lat 50. oraz doprawionych odrobiną superbohaterszczyzny i emocjonującym thrillerem politycznym. Nie brak tu też wpływu chandlerowskiego kryminału hardboiled czy szaleństwa i psychodelii prozy Williama S. Burrougsa, a nawet heroic fantasty spod znaku Roberta E. Howarda. Sympatyczny, twardy i bezwzględny Koval z uśmiechem na twarzy pakuje się w kolejne kłopoty, przeciwników powala nie tylko zabójczą szczerością ale i kopniakiem z półobortu, a seksowne panny uganiają się za jego owłosioną klatą i wybaczają szowinistyczne traktowanie.
Pod względem dialogów i narracji komiks niestety mocno się zestarzał, ale wciąż widać rozmach w konstrukcji świata oraz lekkość i swobodę w tworzeniu kolejnych przygód. Naukowe wątki podejmujące tematy zaginania czasoprzestrzeni, podróżowania w czasie czy panowania nad grawitacją nadal są aktualne, pobudzają wyobraźnię i całe szczęście trzymają się kupy. Najmniej zestarzała się oprawa graficzna. Wycyzelowane, dopieszczone i bardzo realistyczne grafiki Bogusława Polcha nadal na wiele godzin potrafią przykuć oko w poszukiwaniu szczegółów i detali, pomimo iż od trzeciego rozdziału („Wbrew sobie”) rysownik powoli odchodził w stronę bardziej swobodnego stylu znanego z kart komiksowego „Wiedźmina”. Kompozycja, dynamika, kadrowanie oraz kosmiczne pejzaże i wykraczający poza szablon design kosmitów wciąż sprawiają wielką wizualną przyjemność.
Po „Funky Kovala” można sięgnąć z sentymentu, z pobudek kolekcjonerskich czy nawet ciekawości ale w szczególności należy się z nim zapoznać dla epickiej, kosmicznej przygody, która nadal dostarcza przedniej rozrywki i raczej nigdy się nie zestarzeje. Bo „Funky…”, po odarciu go z PRLowskiego kontekstu, to przede wszystkim fantastyczna opowieść awanturnicza, która na długo pozostaje w pamięci. A do tego uzupełniona interesującymi wywiadami z twórcami, szkicami, fragmentem kolejnej części i pięknie wydana w twardej oprawie.
Funky Koval
Nasza ocena: - 85%
85%
Scenariusz: Maciej Parowski, Bogusław Polch, Jacek Rodek, Rysunki: Bogusław Polch. Prószyński i S-ka 2014