Gorący temat

Witajcie w Rosji – każda Rosja ma swojego Bułyczowa [recenzja]

„Witajcie w Rosji Dmitrija Glukhovsky’ego nie jest z pewnością książką nową (jej pierwsze polskie wydanie ukazało się w 2014 roku), co jednak nadal nie sprawia, że stała się nieaktualna. W obliczu ostatnich wydarzeń i bezpardonowego ataku Rosji na Ukrainę oczy całego świata ze wzmożoną uwagą skupiły się na kraju Putina, a obraz odmalowany w przesiąkniętych gorzką satyrą opowiadaniach autora „UM2033” okazuje się wciąż boleśnie trafnym komentarzem społeczno – politycznym obrazu jego ojczyzny.

„Witajcie w Rosji” to zbiór kilkunastu opowiadań, w których portret rosyjskiego społeczeństwa jest ujęty w boleśnie uwypuklone ramy karykatury. Jednak – co jest w rozliczeniu najgorsze – okazuje się on w wielu aspektach brutalnie prawdziwy, jeśli tylko spojrzymy poza tą prześmiewczą osnowę.

Glukhovsky odżegnuje się od zbieżności nazwisk i nazw własnych – zapewne by nie narażać się nadmiernie rosyjskiej władzy – ale łatwo skojarzyć kluczowe nazwiska, a i specyfika zachowań firm opisanych w opowiadaniach okazuje się nad wyraz zbieżna z rzeczywistym obrazem współczesnej Rosji. Autor nie zostawia suchej nitki na rosyjskich elitach, zapatrzonych w siebie, w swoje własne ego i pragnienia gromadzenia jeszcze więcej i więcej. Łaknienie zdobywania zmienia się u bohaterów opowiadań w chorobliwy nałóg, nie związany już nawet z chęcią posiadania, ale zwyczajnie, odruchem, sposobem na życie. Stylem życia, istotą ich egzystencji. Ale, równocześnie, ich działania nie mają wiele wspólnego z dbałością o państwo, czy społeczeństwo, bo obydwa wykorzystywane są do granic jedynie w ramach osobistych potrzeb i prywaty.

Zwykli obywatele – zwłaszcza ci spoza wielkich centr miejskich – to ludzie zupełnie nie znający świata, dla których państwowość jako taka nie tyle jest do egzystencji potrzebna, co stanowi pewien wręcz mitologiczny byt, który był zawsze i zawsze najprawdopodobniej będzie. Jest symbolem nieuchronności, stabilności, ale również jedynie fasadą, bo realnego wpływu na ich codzienność nie ma.

Glukhovsky surowo punktuje nadużycia władzy, stanowczo zbyt swobodne nadużywanie władzy wynikającej ze stanowiska, wskazując też, że mało kto z urzędniczej wierchuszki zdobywał swoje „stołki” w sposób uczciwy. Demokracja w wydaniu rosyjskim w opowiadaniach z „Witajcie w Rosji” to system starannej kontroli wyników, by wszystkie wybory odbyły się zgodnie z założonym z góry planem, bo jakże to oddać niewykształconego, nieświadomemu złożoności aparatu władzy ludowi możność samodecydowania? Pozór wystarczy, by zadowolić masy, a jednocześnie nie uczynić szkody państwu. I jej najwierniejszym synom.

Obraz z prozy Glukhovsky’ego ma być satyrą na współczesną rosyjskość. I w tej roli sprawdza się w pełni. Co ciekawe, mimo prawie dekady od pierwszego wydania, nadal pozostaje ów obraz na wskroś aktualny, jakby sama Rosja zatrzymała się w czasie, zastygła w bezruchu i marazmie, ani kroku nie posuwając się w rozwoju, nie zbliżając do poziomu reszty świata, czy Europy. Europy, którą Rosja otwarcie gardzi, ale do której po kryjomu tęskni, spogląda w jej kierunku z wręcz dziecięcą fascynacją, misternie utkaną z wyobrażeń, fascynacji, pragnień. Niekoniecznie przystających do rzeczywistości.

Po drugiej już, odświeżającej lekturze zbioru nabieram wrażenia, że Glukhovsky – pisząc go – szukał inspiracji choćby w prozie innego mistrza rosyjskiej satyry – Kira Bułyczowa. To Bułyczow wyniósł przecież do rangi sztuki umiejętne balansowanie na granicy akceptowalnej dla cenzury ironii, dzięki której punktował największe absurdy radzieckiej codzienności. Glukhovsky celuje w podobny ton, starając się obnażyć najdotkliwsze absurdy współczesnej Rosji i jej fałszywą gigantomanię. Mimo żartobliwego tonu większości opowiadań, puenta zwyczajowo nie jest już tak ironiczna. Gorzki obraz molocha, swoistego kolosa na glinianych nogach, sklejonego w pozorną potęgę mackami zależności korupcyjnych i wszechwładzy fasadowych przywódców to jakże prawdziwy obraz, jaki Glukhovsky zwiastował już wiele lat temu, a jaki w ostatnich tygodniach okazał się brutalnie autentyczny. A Glukhovsky – przynajmniej w niniejszym zbiorze – okazuje się być nowym quasi- Bułyczowem, podążającym może utartymi wcześniej przez mistrza ścieżkami, ale wciąż kreśląc obraz tyle prześmiewczy i wypoczwarzony przez krzywe zwierciadło ironii, co w swojej istocie zarówno prawdziwy, jak i potrzebny.

„Witajcie w Rosji” to zbiór odważny, bo obnażający prawdę o państwie (i jego przywódcach), którzy ostatnie, co tolerują, to właśnie prawda. Glukhovsky korzysta ze swojej uprzywilejowanej pozycji pisarza międzynarodowego, swoistego światowca i celebryty, by powiedzieć więcej, niż inni mają szansę. I to jednocześnie – zwłaszcza w obliczu wojny na Ukrainie – okazuje się niezwykle potrzebnym głosem. Bo nic nie pozbawia siły dyktatorów, jak publiczne obnażenie ich słabości. A Glukhovski w „Witajcie w Rosji” głośno i odważnie woła „Król jest nagi”.

Witajcie w Rosji

Nasza ocena: - 85%

85%

Dmitry Glukhovsky. Tłumaczenie: Paweł Podmiotko. Wydawnictwo Insignis 2022

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Lavondyss – wyjątkowa opowieść z pogranicza światów [recenzja patronacka]

„Wszystko jest znane, ale większość zapomniana. Trzeba specjalnej magii, aby to sobie przypomnieć” – ten …

Leave a Reply