Gorący temat

Ghost Adventure: Zakręcona przygoda – platformówka w realu [recenzja]

Czegoś takiego jeszcze nie było. „Ghost Adventure: Zakręcona przygoda” od Muduko to jedno wielkie zaskoczenie połączenie z zachwytem, że tak można. Dla mnie to zupełnie nowy wymiar zabawy, coś na wzór platformówki, którą gra się w realu. Zgadaniem graczy jest przeprowadzenie kręcącego się bączka po kolejnych planszach, aż do zwycięskiego finału.

Gif z wybuchającą czachą pasuje tu idealnie, bo właśnie tak miałam, kiedy zaczęłam się zagłębiać w reguły gry. Pleszówka przeznaczona jest dla 1-4 graczy, choć od razu uprzedzam, granie w pojedynkę jest trudne i nie daje aż tak wielkiej radości, jak choćby zabawa w duecie. Wiek uczestników to minimum 8 lat i to jest rozsądna granica, bo młodsi mogą mieć problemy z koordynacją ruchów, choć to tak naprawdę kwestia indywidualnych umiejętności każdego dzieciaka. W pudełku znajdziemy:

  • 4 dwustronne, wielowarstwowe plansze,
  • 2 bączki (+ naklejki i elementy zapasowe do bączków),
  • 1 wyrzutnię do bączka,
  • 4 żetony antidotów,
  • komiks fabularny,
  • książkę misji,
  • instrukcję.

Zabawę zaczynamy od wybrania misji i przygotowania odpowiednich plansz. Warto na początek poćwiczyć manipulowanie bączkiem, bo poruszanie nim po planszy wymaga niezłej zręczności. Następnie rozdzielamy plansze między uczestnikami oraz ustalamy jakie mamy zadania do wykonania. Rozkręcamy bączek na pierwszej planszy, wykonujemy konkretne zadania, po czym przeskakujemy bączkiem na planszę kolejnego gracza. Naszym zadaniem jest wykonanie misji zanim bączek przestanie się kręcić. Oczywiście jeśli w trakcie coś pójdzie nie tak możemy skorzystać z antidotum i powrócić do gry, jednak wówczas trzeba odwrócić na drugą stronę jeden żeton z buteleczką cennego płynu. Flakoniki można napełniać ponownie, ale tylko w wyznaczonym miejscu i tylko raz w danym świecie. 

Wizualnie ta gra to prawdziwa petarda – dopracowane ilustracje i intensywne kolory rozbudzają wyobraźnię i wciągają do wykreowanego świata. Dołączony komiks na pewno jest dodatkową zaletą, bo pomaga jeszcze lepiej wejść w tą historię i zaangażować się w przygody myszki. Jakościowo „Ghost Adventure: Zakręcona przygoda” również nie zawodzi. Wielowarstwowe plansze zostały wykonane z grubej i solidnej tektury, a bączki są doskonale wyważone, przez co kręcą się aż miło. Wielki plus za dołączone do zestawu elementy wymienne do bączków, dzięki którym mamy pewność, że gra będzie cieszyć przez bardzo długi czas. 

„Ghost Adventure: Zakręcona przygoda” to gra zręcznościowa, kooperacyjna i familijna w jednym. W trakcie rozgrywki emocje sięgają zenitu, tym bardziej, że najwygodniej gra się na stojąco, a ta pozycja dziwnym sposobem tylko podkręca ekscytację wszystkich graczy. Wszyscy uczestnicy mają ten sam cel, więc kooperacja kwitnie, a współgracie trzymają rękę na pulsie i podpowiadają jakie punkty na planszy trzeba odhaczyć, żeby przekazać bączek dalej, a tym samym przejść na kolejny poziom. My jako dorośli po 30-tce bawimy się znakomicie, dlatego wyobrażam sobie jak wielkie wrażenie zrobi ta gra na dzieciakach w odpowiednim wieku. Myślę, że „Ghost Adventure: Zakręcona przygoda” to też ciekawy sposób na oderwanie nastolatków od komputerów i pokazanie im świetnej alternatywy dla wirtualnych gier. Taka zabawa nie tylko sprawdza i rozwija zręczność (z każdą kolejną misją rośnie poziom trudności), ale przede wszystkim w wesoły i luzacki sposób buduje bliskość i poczucie wspólnoty. Jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłu, fabuły, wykonania, jakości, a przede wszystkim emocji, które „Ghost Adventure” ze sobą niesie. 

Ghost Adventure: Zakręcona przygoda

Nasza ocena: - 75%

75%

Wiek +8, ilość graczy 1-4, wydawnictwo Muduko

User Rating: Be the first one !

Marta Kowal

Rocznik 87. Mama Ignacego, czytelniczka z bibliofilskimi skłonnościami, hobbicka dusza, zakochana w poezji, muzyce, psach i ptakach. Nie znosi gadać o sobie, dlatego pisze o książkach na dwóch blogach: Zaczytana mama i Exlibris Marty.

Zobacz także

Smocza krew – nazbyt wygórowane oczekiwania? [recenzja]

„Smocza krew” obiecywała wiele. W końcu stoi za nią nikt inny, jak Bernard Dumont – …

Leave a Reply