Choć na słowo „filmowa adaptacja gry komputerowej” większości z nas na myśl przychodzi jeden z potworków Uwe Bolla pokroju „Alone in the Dark” czy 'Bloodrayne”, zdarzały się też w kinematografii momenty takie, gdy filmowcy potrafili zaskoczyć nas zupełnie niezłym poziomem odwzorowania materiału źródłowego na srebrnym ekranie. A skoro w kinach za poszukiwanie skarbu zabrał się Nathan Drake w „Uncharted”, przypominamy siedem, naszym zdaniem najbardziej udanych filmów, na podstawie gier wideo.
Mortal Kombat (1995)
Mimo że technicznie nie ma szans z wersją z 2021 roku, film Paula W.S. Andersona to dziś niewątpliwy klasyk, jedynie ułatwiający osiągnięcie kultowego statusu przez serię studia Netherrealm. No i ten Johnny Cage. No i to świetnie wykorzystane „Techno syndrome” Oliviera Adamsa. Poezja.
Lara Croft Tomb Raider (2001)
Pierwsze podejście do kinowej adaptacji Tomb Raidera dość wyraźnie cierpi przez dominującą nad cąłością rolę Angeliny Jolie, ale trzeba przyznać, że w przeciwieństwie zarówno do kontynuacji, jak i reboota z 2018 roku, czuć tu powiew przygody. Do pełni szczęście brakuje jeszcze nieco bardziej dopracowanego scenariusza, ale jak na film mający stanowić niezobowiązujące kino przygodowe, jest zupełnie przyzwoicie.
Resident Evil (2002)
O ile pojawiającego się już po raz drugi w naszym zestawieniu Paula W.S. Andersona można krytykować za pulpowy kierunek jaki obrał z całą serią „Resident Evil”, tak część pierwsza, choć pod względem treści w dużej mierze stanowiąca fanfiction, potrafiła się jednak obronić trzymającą w napięciu historią. No i tym że nie małpowała bezmyślnie scen z gry, starając się pokazać widzowi coś nowego.
Silent Hill (2006)
Niekoniecznie wierna w stosunku do kultowego materiału źródłowego adaptacja, ale z całą pewnością potrafiąca wykreować klimat zagubienia i zaszczucia. W przeciwieństwie do znakomitej większości growych adaptacji, Chritophe Gans w filmowym „Silent Hillu” nigdzie się nie spieszył, pozwalając wsiąknąć widzowi w klimat – a kończył niezwykle intensywną sceną w kościele. Nasz faworyt całego zestawienia i szkoda, że w podobnych superlatywach trudno wypowiadać się o jego kontynuacji.
Warcraft: Początek (2016)
Jeszcze przed premierą inspirowanego serią gier strategicznych filmu, swoimi obawami dzielili się po równo krytycy i odbiorcy – ale jak się okazało, to zwłaszcza ci drudzy okazali się pozytywnie zaskoczeni. „Warcraft: Początek” w żaden sposób nie jest najbardziej ambitnym fantasy na świecie, ale epicką opowieść o odwiecznej wojnie dobra ze złem opowiada składnie i co ważniejsze – odpowiednio epicko.
Rampage: Dzika furia (2018)
The Rock i gigantyczne potwory? To musiało się sprawdzić – zwłaszcza, że w tym przypadku materiał źródłowy był z tych wyjątkowo lichych. Twórcy mieli więc w tym wypadku większe pole do popisu – a inwencji wystarczyło im na bombastyczną, popcornową rozrywkę z milionem CGI w tle. Jako grzeszna przyjemność po ciężkim dniu, sprawdza się zupełnie dobrze.
Wilkołaki są wśród nas (2021)
Stosunkowo najskromniejszy i najmniej rozpoznawalny przedstawiciel growych adaptacji z całego zestawienia, ale paradoksalnie, mogący się pochwalić najbardziej przemyślanym scenariuszem. Maleńka mieścina, środek zimy, wilkołaki i całe tony czarnego humoru – czy można chcieć więcej?