Włoski mistrz komiksu erotycznego, Milo Manara, tym razem zmierzył się z gatunkiem science fiction. W opowieściach zebranych w albumie “Jutro apokalipsa” zaserwował dwie dystopie, bliskiego i dalekiego zasięgu.
Manara, choć obecnie niewiele tworzy, już dawno wypracował sobie status klasyka europejskiego komiksu. Uznanie zdobył nie dzięki swoim scenariuszom, które, krótko mówiąc, pozostawiają wiele do życzenia, a fenomenalnej kresce, którą kreśli smukłe kobiety i wszelkiej maści sceny erotyczne. Kreska właśnie pełni najważniejszą rolę w jego albumach autorskich, gdzie braki w umiejętności prowadzenia narracji nadrabia scenami mocno zapadającymi w pamięć.
W pierwszej opowieści pt. “Rewolucja”, w niedalekiej przyszłości pod przewodnictwem natchnionego Robespierre’a społeczeństwo buntuje się przeciwko massmediom. Poziom tolerancji ścieku wypływającego z ekranów telewizorów, podprogowych manipulacji i nakłaniania do zakupów osiągnął punkt krytyczny. Przedstawiciele branży rozrywkowej (aktorzy, producenci, marketingowcy, itp.) są brutalnie porywani, publicznie osądzani i ścinani na gilotynie. W cały proceder przypadkowo wplątuje się aspirująca gwiazdka, która próbuje uniknąć skazania. Autor zabierając krytyczny głos w sprawie tresowania społeczeństwa niestety serwuje bardzo prostą i łopatologiczną opowiastkę, zakończoną lichą puentą. Z ust postaci padają same oczywistości, a większość fabuły jest pretekstem do ukazania głównej bohaterki w lekko erotuzyjących scenach. Tak więc “Rewolucje” nie są ani w pełni komiksem erotycznym, ani zadowalającą fantastyką.
Z kolei druga opowieść, “Ucieczka z Piranesi”, to mieszanka klasycznej space opery z “1984” Orwella. Tytułowa Piranesi to planeta-więzienie, na którą zsyłani są nieprawomyślni obywatele. Nadzorcy odkrywają na niej dziewczynę – czystą genetycznie i nie posiadającą obroży z wbudowaną bombą. Rozpoczyna się więc polowanie i wielka ucieczka z kradzieżą statków i odkrywaniem prawdziwej natury ówczesnego społeczeństwa – posłusznego i kontrolowanego przez genetyczne modyfikacje. Również tutaj Manara próbuje podjąć poważniejsze tematy dotyczące totalitaryzmów, inżynierii społecznej czy manipulacji genami, ale ponownie, niczym mistrz jazdy figurowej, jedynie ślizga się po ich powierzchni. Fabuła znów jest podporządkowana ucieczce damy w opałach, a żaden z przedstawionych przez artystę pomysłów nie jest niczym, czego nie znalibyśmy już wcześniej. Niestety zawodzą też ilustracje. Manara jest tutaj Manarą, czyli rysuje piękne kobiety i mężczyzn, ale w całkowicie pozbawionych dekoracji kadrach. Akurat w tej opowieści oczekiwałbym nieco większego zaangażowania w kreację obcych światów, technikaliów czy ras kosmitów, a nie multum postaci na białych tłach i w umownie określonych lokacjach.
Mimo, że obie opowieści powstały na początku lat dwutysięcznych sprawiają wrażenie utworów retro z przełomu lat 70. i 80. Już w momencie ich publikacji były mocno przestarzałe, a dziś można je raczej traktować jako muzealną ciekawostkę. Rozumiem chęć Manary do wyrażenia sprzeciwu wobec tego co dzieje się wokół i mimo wszystko szanuję to, nawet jeśli efekt końcowy pozostawia wiele do życzenia. Być może jednak znajdą się czytelnicy, których te historie w jakiś sposób poruszą bardziej.
Jutro apokalipsa
Nasza ocena: - 55%
55%
Scenariusz i rysunki: Milo Manara. Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska-Urban. Scream Comics 2022