W trzecim tomie “Injustice. Bogowie są wśród nas” pierwsze skrzypce gra John Constantine. I już sam ów fakt wystarcza, by cieszyć się lekturą komiksu Toma Taylora.
Jeżeli ktoś myslał, że w trzecim tomie swojej superbohaterskiej opowieści Tom Taylor zmniejszy tempo wydarzeń, ten z pewnością był w błędzie. “Injustice” to bowiem nieustanny, komiksowy rollercoaster, w którym cały czas musi dużo się dziać i najwyraźniej ta fabularna formuła nie wyczerpie się aż do finału serii. Podtytuł “Rok trzeci” podpowiada nam że to już trzeci rok zmagań z wprowadzonym przez Supermana na Ziemi reżimem. Poprzednio temu wymagającemu zadaniu nie podołał Korpus Zielonych Latarni. Tym razem przyszedł zatem czas na magię, która podobnie jak kryptonit, bardzo niekorzystnie wpływa na Człowieka ze stali.
Jakiś czas temu w ramach DC Black Label dostaliśmy historię Toma Taylora z Johnem COnstantinem w roli głównej – “Hellblazer. Wzlot i upadek” – która nie za bardzo trafiła w gusta fanów tej postaci. W “Injustice” na szczęście jest dużo lepiej, bo John chociażby nie musi iść w ślinę z szatanem, jak to miało miejsce we “Wzlocie i upadku”. Constantine po swojemu, nie bacząc na innych realizuje swój przebiegły plan pokonania Supermana z dość istotnych powodów – dla zemsty i dla ochrony swojej córki. Tak jest, mała Rose, która w wyniku konfliktu straciła rodziców okazuje się być dzieckiem Johna, a ten jest w stanie dla niej zrobić wszystko. Czy rzeczywiście dla niej to kwestia dyskusyjna, bo John wszystko co robi, robi zazwyczaj dla własnych korzyści, ale dzięki temu możemy obserwować jak rozgrywka między frakcją Supermana, a frakcją Batmana wchodzi na nowy etap. Skończy się wielką awanturą, w której na pierwszym planie tak naprawdę znajdą się inne, potężne siły zdolne zniekształcić rzeczywistość, co przy okazji da do myślenia walczącym stronom, że być może zabrnęły w tym konflikcie w ślepą uliczkę.
Na okładce niniejszego tomu na pierwszym planie mamy Wonder Woman, którą boskie siły wybudziły ze śpiączki i z pewnością ta bohaterka jest jedną z kluczowych postaci. Wciąż zapatrzona w Supermana, choć może to się zmienić, co zapowiada grafika z okładki czwartego tomu “Injustice”. Na razie jednak status quo zostaje zachowane, ci sami superbohaterowie walczą przeciw tym samym superbohaterom, a Tom Taylor co i rusz próbuje nas zaskoczyć podczas lektury. Jest tu kilka fajnych pomysłów, choćby na postać Spectre’a czy na nową rolę nieżyjącego przecież Nightwinga. Sam John COnstantine jest taki jak go lubimy, cyniczny, sarkastyczny i w swoim stylu realizujący swój skomplikowany plan. I dzięki niemu z pewnością stawka robi się jeszcze większa, choć ta nieustanna intensywność fabuły zaczyna w niektórych momentach być z lekka nużąca.
Równolegle do Injustice Egmont wydaje nową serię Toma Taylora, “DCEased”. W obu scenarzysta wykorzystuje w zasadzie ten sam patent – pozwala umrzeć wielu istotnym superbohaterom i dzięki tej fabularnej swobodzie może stale ogniskować konflikty i prowadzić je w nieprzewidywalnym kierunku. Czy jednak rzeczywiście nieprzewidywalnym? Niektóre fabularne chwyty powtarzają się w obu seriach, a przewidywalne stają się patenty Toma Taylora na eskalowanie konfliktu i intensyfikowanie fabuły. Jakby po prostu według z góry ustalonego wzoru odhaczał kolejne etapy tych zmagań – w “Injustice” mieliśmy najpierw konflikt podstawowy, na Ziemi, między Batmanem i Supermanem, w drugim tomie przyjął on kosmiczną skalę, a w trzecim do odhaczenia mamy magiczno-diabelskie potyczki. To tak naprawdę stałe motywy przewijające się w Uniwersum DC, tylko Taylor potrafi jak mało kto podać je w atrakcyjny sposób. Możemy zatem zżymać się, że scenarzysta i jego twórcza ekipa idą na łatwiznę, ale i tak nie możemy doczekać się dalszego ciągu, który z pewnością będzie równie wybuchowy, jak poprzednie odsłony “Injustice”.
Injustice. Bogowie są wśród nas: Rok trzeci
Nasza ocena: - 70%
70%
Scenariusz: Tom Taylor i inni. Rysunki: Bruno Redondo i inni. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont 2022