Pewnie zdarzało Wam się zastanawiać gdzie podziewają się liczne drobiazgi, które z całą pewnością odłożyliście na zapamiętane miejsce. Pewnie macie też od groma pojedynczych skarpet bez pary. Mary Norton już w połowie XX w. dowiedziała się gdzie znikają rzeczy i skrupulatnie opisała ten niecny proceder w “Kłopotach rodu Pożyczalskich”.
Dominika, Strączek i Arietta – inaczej rodzina Pożyczalskich – to małe, kilkunastocentymetrowe istoty mieszkające pod zegarem starego wiejskiego domu na odludziu. Żyją z tego co uda im się pożyczyć od “olbrzymów” mieszkających nad sufitem – ot zagadka zagubionych naparstków, pudełek z zapałkami, igieł, spinek, monet, guzików i innych bzdetów rozwiązana. Żyją spokojnie, nie wychylają się i ciągle trzęsą portkami przed tym aby nie zostać odkrytymi. Na “pożyczenia” wychodzi głowa rodziny, Strączek, Dominika to pani domu pełną gęba, natomiast nastoletnia Arietta marzy o wielkim świecie, przez co doprowadza pozostałych do szewskiej pasji. Któregoś dnia ojciec poddaje się w końcu namowom dziewczyny i zabiera ją na górę. I wtedy dochodzi do pierwszej tragedii, Arietta zostaje odkryta przez chłopca spędzającego w domu wakacje. Tak zaczyna się wielka przygoda pełna ciepłych chwil ale i dramatycznych zwrotów akcji.
Mary Norton napisała powieść w latach 50. XX w. ale narrację i słownictwo zaczerpnęła z prozy końca XIX w. Tym samym napełniła ją na wskroś romantycznym brytyjskim konserwatyzmem, wg którego dzieci traktuje się stanowczo i surowo, maniery to podstawa międzyludzkich kontaktów, a wieś i angielskie potrawy należy bezwzględnie hołubić. Nie jest to zarzut, bowiem to świetne ujęcie minionej epoki, które nie jest pozbawione pewnego uroku. Problem, zwłaszcza dla młodszych czytelników, może stanowić wyszukane słownictwo, które już dawno odeszło do lamusa, a które wymaga dodatkowego tłumaczenia, co odbija się na płynności czytania.
Niemniej “Kłopoty rodu Pożyczalskich” to kapitalny przykład opowieści uroczej, spokojnej ale diablo wciągającej – trochę w duchu tego co reprezentuje sobą studio Ghibli. Wrażenie robią przede wszystkim przesympatyczne postacie, ale także pomysłowe, twórcze i inspirujące wykorzystanie “pożyczonych” przedmiotów oraz trzymające w napięciu kłopoty w jakie wpadają bohaterowie. To opowieść pełna ciepła, przyjaźni, odkrywania siebie i świata, która rozgrzeje serduszka zarówno dzieci jak i dorosłych. Miłym jej uzupełnieniem są cudowne ilustracje Emilii Dziubak, które atmosferę książki oddają lepiej niż wszystkie dotychczasowe ekranizacje razem wzięte.
Kłopoty rodu Pożyczalskich
Nasza ocena: - 80%
80%
Mary Norton. Ilustracje: Emilia Dziubak. Dwie Siostry 2020