Proza Anety Jadowskiej to w dużej mierze literatura dla nastolatków. Nieco infantylna, ale jednocześnie bardzo w swoim obranym stylu konsekwentna. Przepełniona magią i solidną dawką ironii jest idealna dla tych, którzy wyrośli z „Harry’ego Pottera”, a jeszcze dla nich za wcześnie, by sięgnąć po fantastykę „dla dorosłych”.
I nie, nie jest to przytyk, a jedynie spostrzeżenie. Jadowska odnalazła swoją niszę i konsekwentnie się w niej rozwija, najpierw serią o Dorze Wilk, później o Nikicie, a następnie Witkacu. Wszystkie te cykle powieściowe mają styczne, mają wspólne elementy, choć, przyznam, da się dostrzec pewną ewolucję, pewne – chciałoby się powiedzieć – dojrzewanie stylu, które które wynika zapewne z konotacji z dojrzewaniem samych czytelniczek. Tak, zaznaczam, że czytelniczek, bo to typ prozy, który jednak chyba bardziej do dziewczyn trafi, choćby przez kobiecą, główną postać w dwóch pierwszych seriach, ale – przynajmniej – przez rozliczne romantyczne perypetie Dory Wilk, przez którą autorka dorobiła się swojej łatki. Ja osobiście z tęsknotą wypatruję takich historii spod pióra Jadowskiej, jak znakomity „Boży dłużnik” z antologii „Inne światy” ( porównywalny z „Rudą sforą” Mai Lidii Kossakowskiej), jednak z równą ciekawością przyglądam się temu, co autorka serwuje kolejnego. I jak nie do końca przyswoiłem serię o Nikicie, tak cykl Witkaca już nieco bardziej przypadł mi do gustu ( trochę zbliżone do „Powiernika” Franciszka M. Piątkowskiego, choć nie aż tak ostentacyjnie słowiańskie). Zbiorek trzech opowiadań „Kurczaczek i salamandra” to pozycja, z której jednoznaczną kwalifikacją mam pewien problem. Z jednej strony mógłby to być wspaniały wstępniak do uniwersum Jadowskiej, do tworzonych przez nią cykli, ale z drugiej strony okazują się one zbyt hermetyczne, wymagające nadmiernie znajomości samych powieści, by czerpać pełnię przyjemności z lektury.
Sama książka fanom poszczególnych serii powieściowych się spodoba. Znajomość samego Thornverse z pewnością pomaga – choćby pobieżna orientacja w relacjach Dory z Mironem, losy ich związku etc. To wszystko ułatwia wejście w świat przedstawiony bez kłopotów i odnalezienie się w nim. „Igranie z ogniem”, pierwsza historia ze zbioru, bardziej będąca nawet nowelą, niż opowiadaniem, to zdecydowanie najmocniejszy, najbardziej wartościowy punkt „Kurczaczka i salamandry”. Poprzez perypetie adoptowanego przez Dorę i Mirona dzieciaka, w dodatku dzieciaka magicznego, Jadowska wspaniale obrazuje problem współczesnej edukacji, problematykę rasizmu ( pozornie nie bedącego rasizmem, ignorowanego, niezauważanego ostentacyjnie), czy choćby – niech to nie zabrzmi zbyt trywialnie – trud wychowawczy. Zderzenie się 11-letniej Salomei ze szkołą, z rówieśnikami, z uciążliwym – ale jakże znajomym – Mieszkiem obrazującym wszystko, co negatywne w szkodliwie pojmowanym pseudo-patriotyzmie, niechęć i i brak dydaktyczno – wychowawczych umiejętności do pracy z „trudną młodzieżą” ze strony kadry nauczycielskiej… To wszystko ukryte jest między wierszami, w zabawno – smutnej opowieści o boleściach nie tylko początkującego rodzica, ale i zagubionego dzieciaka, które nie radzi sobie z własną odmiennością, niedopasowaniem do grupy.
Ładunek dydaktyczny jest tu solidnie nakreślony, ale bez przesadnej nachalności. Wpleciony w samą historię da się dostrzec, niesie ze sobą słuszny przekaz, zwłaszcza kierowany bezpośrednio do odbiorcy. I może niekoniecznie są nim 11-latki, ale dzieciaki już kilka lat starsze – owszem. A kwestie, jakie porusza Jadowska, to domena właśnie okresu dojrzewania, gdzie najsilniej odczuwamy problemy z adaptacją w środowisku.
W drugiej historii autorka serwuje nam niezłą przygodę Wiktorii, nastoletniej córki Witkaca. Przyznam, że Witkac to moja ulubiona postać w uniwersum Jadowskiej ( hm, może to moje samcze ego mruczy z zadowoleniem, że w końcu facet gra pierwsze skrzypce?), ale i ciekawa kreacja w estetyce urban fantasy, gdzie świat niematerialny miesza się w miejskiej przestrzeni z tym naszym, materialnym, co zresztą zawsze zwiastuje kłopoty. W opowiadaniu ze zbioru Wiktoria, zwana pieszczotliwie Kurczaczkiem, prosi ojca o pomoc w zajęciu się pewnym enigmatycznym duchem… Znów mamy historyjkę skrojoną pod nastolatków. Z dydaktycznym zacięciem, ale ukrytym starannie, nienachalnym, chyba jeszcze mniej dostrzegalnym, niż w „Igraniu z ogniem”, gdzie omawiana materia problemu była cięższego kalibru. I ponownie ujawnia się umiejętność Jadowskiej do zestrajania się, na poziomie stylistycznym, językowym, ze swoimi czytelnikami. Warsztatowo jest tu wyczuwalna zmiana, względem pierwszej noweli, bowiem i bohaterką samej historii jest już szesnastolatka, a więc zmienia się i sam język postaci, i narracja, prowadzona pierwszoosobowo.
Ostatnia historyjka ze zbioru jest wg mnie najbardziej trywialna, jednak może dlatego, że całość historii – utrzymaną w świecie Nikity – obserwujemy oczami pięcioletniego Michasia. To raptem kilka stron, jednak osobiście zupełnie mnie nie zainteresowało – zapewne dlatego, że i seria o Nikicie jest mi najodleglejsza.
„Kurczaczek i salamandra” to pozycja przede wszystkim dla fanów Thornverse i twórczości Anety Jadowskiej. I im się nie tylko spodoba, ale wręcz warto, by po nią sięgnęli, choćby ze względu na bardzo dobre drugie opowiadanie i znakomite pierwsze. Przypadkowy czytelnik może czuć się nieco zagubiony, bowiem uniwersum Jadowskiej jest naprawdę bardzo złożone, obfitujące w mnogość postaci i to w trzech, luźno przenikających się seriach.
Jednak dla tych, którzy w Thornverse choćby sporadycznie już wcześniej bywali – „Kurczaczek i Salamandra” okaże się nie lada gratką.
Nasza ocena: - 75%
75%
Kurczaczek i salamandra. Aneta Jadowska. Wydawnictwo SQN 2020