Gorący temat

Obłęd na krańcu świata – wyprawa do jądra ciemności [recenzja]

0 0
Read Time:2 Minute, 33 Second

Wysiłki odkrywców ruszających na nieznane dla naszego gatunku terytoria to cała kopalnia dramatycznych historii, a miejsca takie jak Arktyka i Antarktyda surowo karały śmiałków usiłujących je zdobyć.

Jeśli myśleć o południowym biegunie naszego globu, prawdopodobnie najbardziej popularna w masowej świadomości pozostaje wyprawa HMS Terror i HMS Erebus – dwóch jednostek które zostały uwięzione w arktycznym lodzie, a ich załogi zaginęły w tajemniczych okolicznościach. Historię tę na język fikcji przełożył swego czasu Dan Simmons w znakomitym „Terrorze”, który kilka lat temu zaadaptowany został w równie udany serial. Z tej perspektywy, mająca miejsce przeszło pół wieku później ekspedycja którą na tapet bierze swojej książce Julian Sancton, może początkowo wydawać się materiałem z mniejszym potencjałem na rozpalenie złaknionej emocji czytelniczej wyobraźni. Nic jednak bardziej mylnego.

„Obłęd na krańcu świata” zabiera na do schyłku XIX wieku, na pokład Belgiki – statku który pod dowództwem Adriena de Gerlache udał się w kierunku bieguna południowego na wyprawę której celem było nie tylko wypełnienie białych plam na mapie świata, ale i zdobycie naukowej wiedzy o wyjątkowo trudno dostępnych do tego czasu dla człowieka rejonach. Mnożące się problemy w trakcie przygotowań i początkowej fazie rejsu, napędzane ambicją i strachem przed porażką decyzje a także sam fakt pionierskiej wagi przedsięwzięcia doprowadziły jednak do tego, że marynarze zmuszeni byli zimować pośród skutych lodem, i obleczonych bezkresną nocą wybrzeży Arktyki. Tam musieli z kolei zmierzyć się nie tylko z jednymi z najbardziej wymagających warunków na naszej planecie, ale i przede wszystkim – własną psychiką.

O ile kluczowym elementem „Obłędu na krańcu świata” pozostaje kwestia samej wyprawy i dramatycznych wydarzeń jakie stały się udziałem załogantów Belgiki, błędne byłoby założenie, że Julian Sancton usiłuje pójść w tanią sensację. Wręcz przeciwnie – jego książka to literatura popularnonaukowa pełną gębą, z wszelkimi detalami dokumentująca nie tylko sam przebieg rejsu i późniejszego przymusowego zimowania w okowach lodu, ale i przede wszystkim wnikająca w samo serce – a zatem motywacje rządzące ludźmi stojącymi na jej czele. Początkowo rozdziały „Obłędu na krańcu świata” przeprowadzają nas zatem przez wyjątkowo trudny proces kompletowania załogi i pozyskiwania fundusze, po kolei zaznajamiając z kolejnymi kluczowymi postaciami dramatu. Znając ich sytuację, ich pragnienia oraz wywieraną nań społeczną presję znacznie łatwiej jest zrozumieć dlaczego podjęte zostały takie, a nie inne decyzje – i jak się zdaje, dokładnie taka myśl przyświecała Sanctonowi w konstrukcji książki.

Nawet zresztą gdy do kluczowych wydarzeń w końcu dochodzi, całość nie traci swego dokumentalistycznego sznytu – o ile bowiem styl Sanctona jest bez zarzutu, łącząc kolejne wydarzenia w barwną opowieść, tak nie sposób nie dostrzec ogromu pracy włożonej w opracowanie wszelkich detali. O ile siłą rzeczy, pewne wydarzenia są tu udramatyzowane, „Obłęd na krańcu świata” to jednak przede wszystkim rzetelnie podana dawka nauki i technologii schyłku XIX wieku. Książce Juliana Sanctona udaje się zatem trudna sztuka działania na dwóch poziomach – zarówno fascynującej historii o ludzkim bohaterstwie i parciu naprzód pomimo przeciwności, jak i bogatego w niezbędne dla posmaku autentyczności detale historycznego opracowania.

Trudno zatem ostatecznie „Obłędu na krańcu świata” nie polecać – to jeden z tych rodzajów literatury, jaki bezboleśnie poszerzając zasoby wiedzy swego odbiorcy potrafi zapewnić mu dawkę emocji na poziomie najlepszych thrillerów. Innymi słowy, lektura warta grzechu.


About Post Author

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".
Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Obłęd na krańcu świata

Nasza ocena: - 80%

80%

Autor. Julian Sancton. Tłumaczenie: Miłosz Urban. Wydawnictwo Media Rodzina, 2022.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Czeluść – w otchłani niepamięci [recenzia]

„Czeluścią” Anna Kańtoch powraca na łono fantastyki. Albo inaczej – jak sama wspomina, odchodzi od …

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

One thought on “Obłęd na krańcu świata – wyprawa do jądra ciemności [recenzja]

  1. „Jeśli myśleć o południowym biegunie naszego globu, prawdopodobnie najbardziej popularna w masowej świadomości pozostaje wyprawa HMS Terror i HMS Erebus” – Chyba północnym biegunie.

Leave a Reply