Gorący temat

Wielka ofensywa piwna – bo liczy się gest [recenzja]

Po niemal połowie wieku od jej zakończenia, wojna w Wietnamie wciąż stanowi dla Amerykanów niezaleczoną ranę. Pojawiające się w czasie jej trwania głosy sprzeciwu co do politycznej otoczki, czy niezliczona ilość traum wojennych weteranów wyrzuconych poza społeczny nawias to wystarczająco, by w przeciwieństwie do narodowego triumfu jakim traktowano II Wojnę Światową, akurat ten skrawek historii okazał się dla Stanów Zjednoczonych wyjątkowo bolesny.

Nawet podczas wojennej zawieruchy i rozgrywających się dookoła ludzkich dramatów da się odnaleźć promyk nadziei – a jak „Wielka ofensywa piwna” udowadnia, najbardziej nawet absurdalny pomysł może stać się początkiem niezwykłej, podnoszącej na duchu przygody.

Powieść autorstwa J. T. Molloy i Johna „Chicka” Donohue opowiada o niezwykłej wyprawie jakiej podejmuje się ten drugi. Oto bowiem w 1967 roku, gdy morale uczestniczących w wojnie amerykańskich żołnierzy chyli się ku upadkowi, Chick wpada na pomysł, by swoich kolegów w Wietnamie odwiedzić, wspomóc dobrym słowem, a nawet… podarować puszkę dobrego piwa. Zaplanowana ledwie na kilka dni wyprawa wkrótce sprawi, że znajdzie się w samym centrum niebezpiecznych wydarzeń – ale dla napędzanego siłą idei człowieka, nawet groźba śmierci to zdecydowanie za mało by go powstrzymać.

„Wielką ofensywę piwną” można potraktować jako swego rodzaju relację z linii frontu – wszystkie wydarzenia przedstawione są z perspektywy Chicka, w pierwszoosobowej narracji, krok po kroku prowadzącej nas od samego momentu podjęcia niekonwencjonalnej decyzji przez bohatera, po kolejne perypetie jakie stały się jego udziałem po drodze do jej realizacji. A tych jest co nie miara, bo komplikacje zaczynają się właściwie już na starcie przygody – od nieudanych prób przedostania się w różne rejony kraju, po stanie się mimowolnym uczestnikiem Ofensywy Tết. Choć „Wielka ofensywa piwna” te i podobnie dramatyczne wydarzenia odmalowuje z szacunkiem i detalicznym podejściem do wpływających na nie uwarunkowań, na szczęście całość nie jest jedynie suchym, kronikarskim opisem przebiegu wypadków, a wzbogacona zostaje własnymi przemyśleniami Chicka na temat teog, co przychodzi mu doświadczać.

Z tej perspektywy równie istotna co sama wyprawa, okazuje się stopniowa zmiana światopoglądu jakiej doświadcza młody mężczyzna. Pomimo tego, że sam jest weteranem wojennym, Chick to bowiem z usposobienia lekkoduch, który dopiero w trakcie próby dotarcia do walczących na froncie kolegów, z cywilnej perspektywy może przyglądać się pełnemu obrazowi wojny w Wietnamie. Nie zabraknie zatem w „Wielkiej ofensywie piwnej” również spojrzenia na zaskakującą swą odmiennością lokalną kulturę, czy cokolwiek krytycznego spojrzenia na administracyjną machinę armii Stanów Zjednoczonych. Wszystko to składa się na niezwykle barwną opowieść, która obok przedstawiania historii na granicy prawdopodobieństwa, pozytywne odczucie wywołuje również dynamicznym i lekkim stylem. „Wielka ofensywa piwna” została sfilmowana przez reżysera Petera Farrelly’ego przez i trzeba uczciwie przyznać, że to rzecz która do przekucia na materiał filmowy nadawała się jak mało która.

Ostatecznie więc mamy tu do czynienia z książką która może nie jest w stanie pokusić się o próbę „odczarowania” jednego z najgorszych momentów w nowożytnej historii USA, ale udowadnia, że nawet wtedy gdy dookoła panuje najciemniejsza noc, może pojawić się ktoś, kto przyniesie tak bardzo potrzebny promyczek nadziei. A tego w obecnych czasach potrzeba nam bardziej, niż kiedykolwiek.


Wielka ofensywa piwna

Nasza ocena: - 70%

70%

Autorzy: John „Chick” Donohue, J. T. Molly. Wydawnictwo Replika, 2022.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Serce pustyni – awanturniczo – przygodowa seria, jakiej nam brakowało [recenzja]

Robert Karcz powraca. A ja, jeśli przy pierwszej części – „Honor złodzieja” – jeszcze wahałem …

Leave a Reply