Gorący temat

Street Art Polska – rzeczywistość spray’em malowana [recenzja]

By zrozumieć wyjątkowość nowej książki Pawła Kwiatkowskiego, należy pojąć przede wszystkim, czym jest street art. I czy w ogóle powinien on pretendować do miana sztuki? Czy może nadal – jak chcą niektórzy – powinniśmy uznawać jego przejawy za akty wandalizmu?

Jako określenie pojęciowe, street art pojawił się po raz pierwszy w 1985 roku w książce Allana Schwartzmana pod takim właśnie tytułem. I odnosić się miał do wszystkich form graffitti nie bedących klasycznym writingiem. I choć koncepcyjnie graffitii jako takie narodziło się w Nowym Jorku i Filadelfi na przełomie lat 60-tych i 70-tych, to prawdziwa ewolucja tej dziedziny rozpoczęła się w okresie lat 80-tych, za sprawą takich artystów, jak Andy Warhol, Jean-Michel Basquiat czy Keith Haring.I choć pierwszy był co najwyżej inspiratorem nowej fali sztuki ulicznej, tak dwaj kolejni tworzyli już konkretnie dzieła, jakie możemy do nurtu street artu zaliczać.

Kwintesencją street artu jest więc tworzenie dla mas, dla ogółu odbiorców, nie zaś dla wąskiej grupy wybranych koneserów sztuki. Street art, sztuka uliczna celowała w ogólnodostępność, wykluczającą elitaryzm dzieła. Niejako ofiarowując go szerszemu gronu.

A ewolucja street artu, poszerzenie jego formy o podejmowanie ważnych kwestii społeczno – politycznych nastąpiło w dużej mierze za sprawą niekonwencjonalnego podejścia do tematu artysty o pseudonimie Banksy. On przemodelował postrzeganie sztuki ulicznej, utworzył szeroki kanał dystrybucji takiej formy artystycznej ekspresji, nadając jednocześnie street artowi globalny charakter. I podniósł jego rangę, budując jednocześnie olbrzymią popularność. Oczywiście ani Banksy nie był pierwszy, ani jedyny. Ale jako, że stał się w niedługim czasie artystą najgłośniejszym, najbardziej rozpoznawalnym, tak nie sposób nie doceniać jego wkładu w popularyzację nurtu.
Tyle w teorii, bo – jak się okazuje w trakcie lektury nowej książki Pawła Kwiatkowskiego – ponoć coś takiego, jak street art nie istnieje. A przynajmniej tak go widzą czołowi polscy twórcy zaliczani do tej dziedziny.. Ale po kolei.

Publikacji o street arcie było już w Polsce niemało. Oczywiście przodują opracowania nt. najsłynniejszego z artystów – Banksy’ego (z jednej strony przez popularność samych prac, często mocno zaangażowanych społecznie, ale też intrygującą formę kreacji marketingowej opierającej się o całkowitą anonimowość twórcy). Obowiązkowo należy wspomnieć przełomową pracę nt polskiego street artu – głośną, dwuczęściową publikację „Polski street art” Elżbiety Dymnej i Marcina Rutkiewicza. Ale polski czytelnik miał szansę poczytać także o światowym street arcie np. w solidnej książce Justyny Łabądź „ Street art. Sztuka ulicy”, czy też bardzo ważnym tematycznym opracowaniu Alessandry Mattanzy „Street Art. Wielcy artyści i ich wizje”, które wydało także Wydawnictwo Arkady, a które Kwiatkowski tłumaczył. I które stało się, zresztą, główną inspiracją do powstania tej książki, jako że Mattanza zamieściła tylko jednego polskiego artystę w swojej publikacji – M-City’ego, a Kwiatkowski uznał, że to za mało. I miał rację. Więc autor zaproponował swoją koncepcję książki o polskiej sztuce ulicznej. I zrobił rzecz najlepszą z możliwych – oddał głos czołowym polskim ulicznym twórcom.

„Street Art Polska” to w dużej mierze rozmowy. Z najlepszymi, najciekawszymi, najoryginalniejszymi, najpopularniejszymi artystami street artowymi w naszym kraju. Tymi, których prace zdobią ściany, mury i wiadukty polskich (i nie tylko) miast i którzy znani są już niejednokrotnie w wielu miejscach poza granicami Polski. A ich głosem, co oczywiste, w głównej mierze jest sztuka, jaką tworzą. Ale Kwiatkowski pyta ich szerzej. O inspiracje, o fascynacje. O postrzeganie street artu, ale też o odbieranie ich samych, jako twórców.. O tym, na ile rynek tej formy sztuki różni się od zachodniego, ale i w czym przodujemy, czym się wyróżniamy, jeśli w ogóle. I o wielu innych rzeczach też.

To nie jest książka krytyczna. Nie ocenia street artu w Polsce, nie analizuje jego genezy, struktur, kierunków rozwoju. To raczej relacja fascynata, który zanurzył się w polską sztukę uliczną, dotarł do jej krzewicieli i pozwolił im opowiedzieć o sobie i o swoich pracach. I dowiedział się, że w dużej mierze… street art nie istnieje. Przynajmniej w Polsce i przynajmniej w oczach samych jego twórców. Dlaczego? O tym już poczytacie w środku. I pooglądacie, bo w znacznym zakresie, w tej publikacji, oprócz słów od jednej i drugiej strony, gros przestrzeni zajmują obrazy. Ilustracje. Zdjęcia. W tej książce to sztuka wychodzi na pierwszy plan, to dzieła mają przemawiać. A ich autorzy niejako pozostają w cieniu. Bynajmniej nie zapomniani, ale postrzegani przez to właśnie, co tworzą.

I wyszło świetnie. Zwłaszcza, że oczywista forma albumowa pozwoliła na pokazanie rozmaitych twarzy tej dziedziny artystycznej ekspresji.

Paweł Kwiatkowski sam sobie wymyślił pracę (domową). I odrobił ją znakomicie. Przejechał Polskę wzdłuż i wszerz, nawet wypuszczając się, z konieczności, poza jej granice i zaserwował nam opowieść o polskim street arcie, którego nie znamy. Z którego istnienia często nie zdajemy sobie sprawy, mimo że żyjemy w jego cieniu. Czasem dosłownie.

Dla pasjonatów, fascynatów sztuki ulicznej i niezależnych artystów, wychodzących poza sztywne ramy galeryjnych sal, kreujących czystą popkulturę w miejskiej przestrzeni – ta książka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, których ciekawi, cóż to zacz ten street art – też. Choć oni, jak wspomniałem, nie otrzymają na swoje pytanie jednoznacznej odpowiedzi. A może takowej wcale nie ma? Może pojęcie street artu to tak naprawdę siłowo narzucany określnik dla wielu, niezależnych od siebie nurtów, trendów i prądów w sztuce współczesnej, które póki co nie zostały w pełni sklasyfikowane i są wrzucane do jednego pojęciowego worka, bo tak zwyczajnie prościej? Może jeszcze nie nastał czas sztuki ulicznej, nie w sensie twórczym, ale w zakresie krytycznego odbioru? A może ze street artem jest jak z fantastyką? Krytyka tak mocno boi się zmian sztywnego schematu klasyfikacyjnego, że nie może pogodzić się z koniecznością uznania street artu za nowy prąd artystyczny, albo też zacząć poszczególne dzieła sztuki ulicznej klasyfikować jak te wszystkie pozostałe, zapełniające sale muzeów i galerii? Może czas street artu dopiero nadciąga, wraz z nowymi pokoleniami artystów, którzy patrzą na świat inaczej, którzy filtrują go zupełnie odmiennie, niż robiono to dotychczas? I inaczej wyrażają się w sztuce? Globalizacja zmieniła postrzeganie, może także artystyczne? Może – po prostu – street art jest przyszłością sztuki?

Nie wiem. Ale jestem pewien, że zaraz przejrzę uważnie książkę Pawła Kwiatkowskiego. Po raz trzeci. I na pewno nie ostatni.

Street art Polska

Nasza ocena: - 95%

95%

Paweł Kwiatkowski. Wydawnictwo Arkady 2022

User Rating: 2,33 ( 3 votes)

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Serce pustyni – awanturniczo – przygodowa seria, jakiej nam brakowało [recenzja]

Robert Karcz powraca. A ja, jeśli przy pierwszej części – „Honor złodzieja” – jeszcze wahałem …

Leave a Reply