Przedstawiamy listę dziesięciu książek wydanych w minionym, 2024 roku, redakcyjnie wybranych jako te, których zdecydowanie nie powinniście przegapić. Dobrej prozy było więcej, ale na te tytuły chcemy zwrócić waszą szczególną uwagę. Po pięć z Polski i zagranicy. Wszystkie warte przeczytania. Kolejność na liście przypadkowa.
Frostpunk – Antologia.
Redakcja M. Cetnarowski. Wydawnictwo Znak
Czworo autorów, jakże różnych w obszarze warsztatowym, ale i w ujęciu konwencji czy stylistyki, w jakiej tworzą. Zebrani w obszarze jednego świata, jednego uniwersum budują niezależne, osobiste opowieści, połączone wspólnym mianownikiem wykreowanego nie przez nich nawet świata, w którym jednakże każde z nich odnajduje swoją przestrzeń, swoją niszę, pozwalającą im wyrazić siebie. W ujęciu tak artystycznym, jak i ludzkim. Każda z zawartych w zbiorze minipowieści ukazuje przecież pewną oś poglądową, ogniskuje się na konkretnych – mniej lub bardziej kamuflowanych – aspektach zainteresowań, przekonań, czy wręcz odczuć samych artystów! Postawieni – choćby pośrednio – przed moralnymi dylematami związanymi z zarządzaniem społecznością będącą na krawędzi przetrwania, każde z nich stara się wyobrazić sobie obraz społeczności wrzuconej w takie, a nie inne realia, a następnie buduje autorską wizję społeczeństwa nieidealnego, ale przez to uwypuklającego dostrzegane przez samych twórców zagrożenia i problemy.
Łukasz Kucharczyk – Wszystkie drogi prowadzą
Wydawnictwo IX
Polecam prozę Kucharczyka wszystkim, którzy szukają fantasy humorystycznej, będącej prozą nie tylko wprawnie ironizującą, ale i na swój sposób mądrą i pouczającą. Nie wpadającą w śmieszność, nie pisaną w duchu polskiej komedii filmowej, która śmiech wzbudza tylko taki wynikły z zażenowania. Kucharczyk nie jest być może „nowym Pratchettem”. I nie musi być. Idzie swoją ścieżką, nie oglądając się na innych, poprzednich i większych, ale znając ich dorobek, szanując go i składając im swoisty literacki hołd, jednocześnie kreując coś własnego, na swój sposób oryginalnego. Tak, Kucharczyk raczej nie będzie „nowym Pratchettem”. Co nie znaczy, że nie stanie się równie wybitnym pisarzem. Trzeba tylko dać mu ku temu trochę czasu i przestrzeni. Kolejny krok właśnie ku temu zrobił.
Krzysztof Rewiuk – Olvido
Wydawnictwo Stalker Books
Nie jest to być może powieść sensu stricto, ale jednocześnie nie sposób nie dostrzegać wyraźnie zarysowanej, wspólnej dla wszystkich zawartych w zbiorze nowel osi fabularnej. Szukałbym więc skojarzeń z powieścią szkatułkową, której definicji może znów „Olvido” nie wyczerpuje w pełni, ale z którą ma wiele wspólnego.
Jednak niezależnie od definicji i klasyfikacji, okazuje się „Olvido” literacką ucztą, pokazującą, jak może wyglądać (i niejednokrotnie wygląda) polska fantastyka współczesna. Mocno wykraczająca poza schematy i gatunkowe klisze, a jednocześnie sięgająca po najwyższy jakościowo literacki warsztat.
Dominika Gnatek – Niemczyk – Propolis
Wydawnictwo Dom Horroru
Przecież jeśli przyjrzymy się prozie serwowanej przez Gnatek – Niemczyk, to da się zauważyć wyraźnie stronienie od wyświechtanych horrorowych konwencji. Już nawet samo weird fiction zdaje się tutaj odkrywane na nowo, na świeżo, bez bagażu gatunkowej konwencji, wytyczającej tor dla pisemnych eksperymentów autorki. Tutaj język gęsty jest od niedopowiedzeń, a świat przedstawiony zdaje się rozpadać na naszych oczach. Niby oczywistość w weird fiction, a jednak u autorki „Propolis” ta cała aberracja rozbijająca podwaliny ułożonej, znajomej rzeczywistości wypływa gdzieś z wnętrza bohaterek i bohaterów, mocno promieniując z emocjonalności ich samych. Bardziej, niż otoczenie, które powoli wypacza się, odkształca, deformacji ulega kruchy, niestabilny, wewnętrzny świat. Świat odczuć, doznań, psychiki. I balansuje autorka – a my wraz z nią – na pograniczu odpowiedzi na pytanie, co jest rzeczywiste, realne, co jest zniekształceniem, wypaczeniem świata, a co wypływa tylko z rozwijającego się, postępującego szaleństwa postaci.
I – co i piękne i znaczące dla tej prozy – rzadko kiedy otrzymujemy odpowiedź. Przynajmniej brak takiego jednoznacznego wskazania. Pozostają przypuszczenia, sugestie. Domysły i interpretacje.
Tomasz Duszyński – Człowiek bez przyszłości
Wydawnictwo SQN
To bardzo smutna powieść. Powieść wzruszająca, która tylko po części jest kryminałem, bo się z tej konwencji wyraźnie w drugiej części próbuje wyrwać. Ale to akurat dobrze, bo nie spotkałem jeszcze w literaturze popularnej, nie stricte historycznej tak dobrego ujęcia powstańczego tragizmu, połączonego ze wspaniale odmalowanym portretem (przed)wojennej Warszawy. A to ważne, bo to daje świadectwo i sprawia, że wielu ludzi, zwłaszcza tych niesięgających po literaturę faktu z tamtego okresu, ma szansę odrobić lekcję ze znajomości ówczesnych wydarzeń. Nie w wymiarze dokumentalistycznym, ale właśnie emocjonalnym, obyczajowym. Na przekór całej pseudoliterackiej maniery sięgania po epizody II wojny światowej w celu jej skomercjalizowania i ujęcia w kiczowaty, wypaczony obraz taniego romansu, Duszyński stara się oddać nie tylko uczciwe świadectwo, ale i swoisty hołd dla ofiar powstańczych.
Grady Hendrix – Jak sprzedać nawiedzony dom
Tłumaczenie: Tomasz Biedroń. Wydawnictwo Zysk i S-ka
Opleciony w paranormalny horror literacki głos Hendrixa w temacie żałoby to rzecz atrakcyjna i niezwykle przystępna dzięki swojej formie. Autor z niezwykłym wręcz humanizmem potrafi przypomnieć, że nawet pomimo trudnych do pokonania różnic silniejsi jesteśmy zawsze razem. Już na tym etapie można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z poważnym kandydatem do grudniowych zestawień najlepszych książek roku w gatunku.
Sequoia Nagamatsu – Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach
Tłumaczenie: Agnieszka Walulik. Wydawnictwo Literackie
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach” nie jest lekturą łatwą w odbiorze. To pełna smutku historia o niezliczonych stratach i próbach pogodzenia się z nimi. To też refleksja nad nieuniknionym cyklem życia, w którym wszystko, co kiedyś miało swój początek, ma też swój koniec, a także próba rozliczenia się z tym, co jako gatunek mogliśmy – i nadal możemy – zrobić lepiej. I właśnie w bólu Nagamatsu oferuje ostateczne katharsis – mówi nam bowiem, że tragedia może stać się drogą ku zjednoczeniu, a zrozumienie tego i bezinteresowne poświęcenie dla drugiego istnienia rozpoczyna proces zabliźniania ran. Poruszający do żywego humanizm w jego książce zawiera się więc niekoniecznie w heroicznych czynach wielkiego kalibru, ale tych intymnych. Takich jak oddanie przez samoświadomą świnię swego życia nauce czy podanie mimo lat wzajemnej niezgody pomocnej dłoni matce w dniu śmierci jej rodzica.
Karl Ove Knausgård – Wilki z lasu wieczności
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka. Wydawnictwo Literackie
W „Gwieździe porannej” Knausgård postawił w dużej mierze na połączenie obyczajowego dramatu z nordyckim kryminałem, elementami horroru i przenikającą wydarzenia metafizyką. W „Wilkach…” natomiast zwłaszcza pierwsza połowa historii zdecydowanie wyraźniej pozostaje przy wspomnianym dramacie.
To zresztą właśnie w tym aspekcie Norweg zdaje się czuć najpewniej, rozbierając na czynniki pierwsze codzienne zmagania swoich bohaterów. Na pierwszym planie mamy tu więc przede wszystkim prozę życia – z bezcelowym snuciem się wieczorami po mieście w poszukiwaniu rozrywki, treningami piłki nożnej czy domowymi porządkami. Knausgård z uwielbieniem zagłębia się w tego rodzaju detale, odmalowując nie tylko obraz swych postaci, ale i społeczeństwa tkwiącego w marazmie i powtarzalności walki o byt. Do przełomowych dla fabuły wydarzeń dociera więc niespiesznie, krok po kroku budując motywacje bohaterów i ciągi przyczynowo-skutkowe tak, by ponad wszystko podkreślić wiarygodność historii. Pisane nienagannym, niezwykle plastycznym stylem „Wilki z lasu wieczności” właśnie tym fascynują najbardziej – umiejętnością sportretowania rzeczywistości w taki sposób, by zdawała się równie realna jak to, co widzimy za oknem.
George A. Romero/Daniel Kraus – Żywe trupy
Tłumaczenie: Robert P. Lipski, Mariusz Warda.Wydawnictwo Zysk i S-ka
Podstawowa siła „Żywych trupów” leży w niezwykle umiejętnej grze na emocjach czytelnika. Poświęcając sporo początkowych partii powieści na dokładną wiwisekcję życiowych postaw, motywacji i przekonań swoich bohaterów, Romero i Kraus dokładnie wiedzieli, co robią. Zapewnili bowiem czytelnikowi postaci, które ten będzie kochał lub nienawidził, ale również niezbędny punkt odniesienia, gdy przyjdzie do odpowiedzi na pytanie: „kim staniesz się w godzinie próby?”.
„Żywe trupy” funkcjonują dzięki temu nie tylko na poziomie soczystego horroru, wypełnionego plastycznym gore, ale także powieści socjologicznej. Społeczny komentarz potrafi być niezwykle zjadliwy i dotyka najbardziej palących problemów współczesności. Kwestia asymilacji uchodźców w obcej kulturze, rasizm, seksizm, obojętność edukacji na przemoc rówieśniczą, fałsz zawarty w medialnych przekazach – jest tego mnóstwo, ale być może najważniejszym aspektem pozostaje to, że Romero i Kraus starają się unikać oczywistego stawania po którejkolwiek ze stron – raczej wskazując pewne postawy w obliczu zagrożenia, a ostateczna ocena należy do samego odbiorcy.
John Ajvide Lindqvist – Życzliwość
Tłumaczenie: Elżbieta Frątczak-Nowotny. Wydawnictwo Zysk i S-ka
To właśnie postaci stanowią bijące serce „Życzliwości”. Długimi partiami książka bliska jest obyczajowemu dramatowi. Dla Lindqvista cała opowieść stanowi platformę, za pomocą której celnie punktuje problemy trapiące współczesne szwedzkie społeczeństwo. To zaś pracuje na siłę uderzeniową ostatniego aktu powieści, w którym gatunkowe proporcje przechylają się na stronę fantastyki. Autor nie traci jednak przy tym subtelności, dzięki czemu każda z długo oczekiwanych zmian w przesiąkniętym pesymizmem status quo ma czas wybrzmieć i tym samym staje się ekwiwalentem haustu świeżego powietrza.
„Życzliwość” to niezwykła opowieść o poświęceniu, odwadze i stawianiu czoła własnym demonom. Najważniejszą lekcją, jaką możemy z niej wynieść, jest uświadomienie sobie, że inicjatorami procesu leczenia możemy być tylko my sami. Już choćby z tego względu obok książki Lindqvista nie powinno przechodzić się obojętnym.