Gorący temat

Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta – hołd złożony tragizmowi [recenzja]

0 0
Read Time:3 Minute, 42 Second

„Ostatni dzień Howarda Philipsa Lovecrafta” to przede wszystkim popis graficznego talentu Jakuba Rebelki. Od lat śledzę jego poczynania i z każdym komiksem rysownik ten udowadnia, że jest jednym z najciekawszych twórców współczesnego komiksu. Jednak talent graficzny łączy się tutaj również ze scenopisarską erudycją Romualda Giulivo, co sprawia, że komiks niniejszy okazuje się iście niezwykłym doświadczeniem.

Co ważne, jest to album, który trafić może – zwłaszcza w warstwie scenariusza – także do tych, którzy twórczości Lovecrafta nie znają, dotychczas się z nią nie zetknęli, dla których z grubsza obca jest cała fenomenologia mitologii Cthulhu. Być może są (jakimś zrządzeniem losu) jeszcze tacy, którzy nie otarli się nigdy o bluźniercze szaleństwo lovecraftowskiej wizji. I oni mają okazję wejść z bardzo świeżym spojrzeniem do świata niezwykłego pisarza i spojrzeć na jego ostatnie chwile – ale też, w pewien sposób na całość jego życia – w niezwykle onirycznej przypowieści o przemijaniu. Fascynujące jest to, jak bardzo unika Giulivo skupiania się na samym twórczym trzonie lovecraftowskiego dorobku, nie tyle pomijając samą mitologię Cthulhu, ile raczej nie ustanawiając jej centralnym punktem historii. Autor scenariusza zdaje się spychać na obrzeża to, co stało się podwaliną pisarskiej legendy Samotnika z Providence, ogniskując uwagę na jego najdotkliwszym brzemieniu. I to kluczowe, że uwypukla odczucia samego artysty, umęczonego życiem, łaknącego li tylko zapomnienia, przeminięcia bezpowrotnego. Lovecraft był nieustannie przytłoczony samym procesem życia, istnienia, które jawiło mu się zarówno niedźwigalnym brzemieniem, udręką, ale i zupełnie niezrozumiałą powinnością, nic nieznaczącą wobec ogromu Wszechświata. Dawał temu wyraz Lovecraft w całości swojej prozy i bardzo udatnie udało się to scenarzyście uchwycić w warstwie opowieści, wraz z „brzemieniem wielkości”, jakie narzucają na twórcę jego następcy, współcześni wielcy, czerpiący obficie z jego literackiego dorobku i budujący własną wielkość na podwalinie sennych koszmarów kreowanych przez Lovecrafta. Nawiedzają go w gorączkowej malignie tacy, jak King, Moore, czy Gaiman, wprost wymagający poddania się tej niechcianej, przyszłej sławie, temu ciężarowi wiecznej obecności. Pojawiają się również postacie Lovecraftowi bliższe, ówcześniejsze, niewywiedzione z przyszłości, nie tylko takie, które dopiero będą, ale takie, które już za życia Lovecrafta były obecne w jego losach. Jak choćby Harry Houdini, czy Sonia Green, żona Lovecrafta. Obydwoje zjawiają się, by rzucić w twarz artyście garść (zwykle słusznych i zasadnych) zarzutów o to, jakich czynów, bądź zaniedbań się dopuścił (Sonia), jakie poglądy, czy postrzeganie świata winne jest ostracyzmowi (Harry). To fascynujące, choć z gruntu bolesne konfrontacje, ukierunkowują czytelnika na kluczowe – zdaniem Giulivo – aspekty determinujące tragiczny los pisarza.

Skupia się więc scenarzysta nie tyle nawet na Lovecrafcie – pisarzu, Lovecrafcie – twórcy mitologii Cthulhu (co niekoniecznie jest w ogóle możliwe do rozdzielenia), co bardziej na Lovecrafcie – człowieku. Udręczonym, zagubionym, nieradzącym sobie z brzemieniem własnego istnienia, które uznaje on za nic nieznaczące i zupełnie zbędne. Fascynujące jest tutaj zogniskowanie uwagi na swoistej niechęci samego twórcy do tego, za co świat (popkultura) uwielbia go i wynosi na piedestał. Dla Lovecrafta pisarstwo i rozwijana własna mitologia nie była wynikiem twórczej ekspresji, pragnieniem stworzenia dzieła wielkopomnego, ale bardziej obciążeniem, wyrazem niedopasowania i alienacji społecznej. Giulivo zdaje się trafiać w sedno, odzierając postać Lovecrafta z mitu, jakim go obudowano przez dekady, pozostawiając tym samym człowieka z krwi i kości, nad wyraz kruchego i zagubionego w konfrontacji z bezmiarem wszechświata, w jakim przyszło mu żyć. I umierać – w zapomnieniu i w samotności.

Jakub Rebelka wspomina w wywiadach, że nie otrzymał nazbyt szczegółowych wytycznych w scenariuszu, w kwestii rozplanowania poszczególnych plansz i kadrów, co niewątpliwie zaowocowało dużą artystyczną swobodą i przełożyło się na taki, a nie inny efekt interpretacyjny. Rysownik doskonale wykorzystał daną mu przez scenarzystę możliwość samodzielnej kreacji wizji plastycznej, tworząc dzieło nietuzinkowe, mroczne, wykoślawione w stopniu koniecznym i znakomicie przystającym do założonej w scenariuszu wizji. Podąża tutaj Rebelka swoim dość charakterystycznym stylem, cechującym się swoistą miękkością linii i ogólnym rozmyciem detali, a w tym przypadku (bardziej jeszcze, niż w znakomitym „Judaszu”) zdaje się ciążyć ku manierze graficznej Bill Sienkiewicza. Co akurat świetnie komponuje się z oniryczną, przesyconą atmosferą sennego koszmaru i chorobowej maligny specyfiką scenariusza.

„Ostatni dzień Howarda Philipsa Lovecrafta” to dzieło z pewnością wybitne. Tak w warstwie rysunku, jak i scenariusza. Stara się przybliżyć ikonę literacką, paradoksalnie odzierając ją z ikoniczności, z warstw narzuconych przez potomnych. Usiłuje dostać się do samego szkieletu tego, kim był Lovecraft i tego, co go ukształtowało, zarazem przyczyniając się do jego tragizmu i finalnego upadku. Rzadko zdarza się tak znakomita korelacja pomiędzy artystycznym zamysłem scenarzysty i rysownika, jak ma to miejsce w przypadku niniejszego albumu. Bardzo warto!

 

About Post Author

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.
Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta

Nasza ocena: - 95%

95%

Scenariusz: Romuald Giulivo. Rysunki: Jakub Rebelka. Tłumaczenie: Olga Mysłowska. Wydawnictwo Kultura Gniewu 2024

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Ernie Pike – okrucieństwo bądź zwykła bezmyślność nie mają bandery [recenzja]

Kiedy spotyka się dwóch takich komiksowych tuzów, jak Oesterheld i Pratt, to musi wyjść coś …

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Leave a Reply