Gorący temat

Vesper – postapokalipsa z promyczkiem nadziei [recenzja]

Niezależne filmowe science fiction zrealizowane w jakości dalece wykraczającej poza ich budżet to rzecz wielce przez fanów gatunku pożądana, choć trafiająca się raczej rzadziej niż częściej. W przypadku projektu Kristiny Buožytė i Bruno Sampera niewątpliwie mamy do czynienia z audiowizualnym majstersztykiem. Ale czy idzie za nim równie dobra historia?

Przygodę z filmem reżyserskiego duetu rozpoczynamy od wprowadzającej nas w tło wydarzeń planszy z napisami, jako żywo przypominającej rozwiązanie z choćby „Blade Runnera 2049”. Jak się okazuje, trafiamy do nieodległej przyszłości, będącej wypadkową próby zmierzenia się ludzkości z postępującym ekologicznym kryzysem przy pomocy inżynierii genetycznej. W trakcie projektu coś poszło jednak bardzo nie tak – zmodyfikowane organizmy i wirusy wydostały się z bezpiecznych przestrzeni laboratoriów w niekontrolowany sposób i wyniszczyły faunę florę i większość skupisk ludzkiej cywilizacji. To co pozostało, jest ledwie życiem na pozostałych okruszkach – podczas gdy elity stłoczyły się w odizolowanych od świata społecznościach nazywanych cytadelami, cała reszta musi próbować przeżyć przy pomocy tego, co może zaoferować im wyniszczona ponad miarę planeta. Wśród takich ludzi jest nastoletnia Vesper – żyjąca na uboczu ludzkich enklaw wraz ze śmiertelnie chorym ojcem. Bohaterka nie wie jeszcze, że już wkrótce, próbując znaleźć sposób na poprawę bytu trafi na coś – lub na kogoś – kto może okazać się odpowiedzią na wszystkie pytania o przetrwanie gatunku. Czasem bowiem jedno ziarno może zapoczątkować cały plon, a jeden akt dobroci rozświetlić nieprzebyty dotąd mrok.

„Vesper” to litewsko-francusko-belgijska koprodukcja z budżetem opiewającym na okolice zaledwie pięciu milionów euro – a zatem ledwie ułamek tego, do czego kino gatunkowe z górnej półki zdążyło nas przyzwyczaić. Po prawdzie jednak, posiłkując się jedynie tym co pojawia się na ekranie, trudno byłoby w to uwierzyć. Film Buožytė i Sampera od pierwszych scen zachwyca bowiem nie tylko szeroką panoramą wzbogaconych CGI ujęć, ale przede wszystkim konsekwentnie realizowanym pomysłem na świat przedstawiony. W filmie dwójki twórców liczy się każdy detal – choć przygodę z ich filmem zaczynamy od pełnego rozmachu ogółu, większość historii spędzimy towarzysząc bohaterom w zgoła kameralnych, zamkniętych przestrzeniach. Tranzycja pomiędzy jednym a drugim przebiega jednak niemal niezauważalnie, głównie dzięki przemyślanej wizji jaką „Vesper” chce nam sprezentować: spójnej zarówno audiowizualnie, jak i na poziomie samego konceptu. Krótko mówiąc zatem jest po prostu pięknie, nawet jeśli owo piękno wynika z namacalności włażącego za paznokcie brudu i wszędobylskiej organiczności – i trudno ukryć że to właśnie przesiąknięty błotem, zasnuty mgłą świat przyszłości w którym rządy przejęły całkowicie nowe formy życia skupia na sobie niemal całą uwagę podczas seansu.  Niemal udaje mu się przy tym zamaskować również pewnego rysy na szkle, pojawiające się przy scenariuszowym aspekcie produkcji.

Mimo wszystko, owo „niemal” znalazło się tu nieprzypadkowo, bo jeśli o samą historię chodzi, „Vesper” wypada już nieco słabiej. Ta jest z grubsza dokładnie takim zbiorem schematów, jaki w kinie postapokaliptycznym uchodzi niemal za zestaw modelowy: na tapecie pojawia się kwestia społecznych nierówności i idącemu za nimi wykorzystywaniu maluczkich przez tych silniejszych, odwiecznego pojedynku pomiędzy moralnością a instynktem przetrwania i przede wszystkim buntu jednostki wobec zastanego status quo. Choć trzeba uczciwie przyznać, że w całości trudno znaleźć większe logiczne nieścisłości, czy nieracjonalne zachowania postaci, ogólne wrażenie to jednak dająca się dość mocno we znaki przewidywalność połączona z diablo wolnym tempem. „Vesper” to rasowy slow-burn, którego największym problemem jest przeciągnięty o co najmniej kilkanaście minut czas seansu i poczucie, że dwie godziny jakie zajmują produkcji na dotarcie do finału, sprawna reżyserska potrafiłaby z pożytkiem dla całości skondensować.

Pomimo tego jednak, „Vesper” to wciąż intrygujące widowisko science fiction, które znakomitą realizacją ma szansę zaskarbić sobie sympatię nie tylko fanów gatunku. Porządna gra aktorska ze szczególnym uwzględnieniem Raffielli Chapman w tytułowej roli, przemyślany i mający potencjał na kolejne produkcji w nim osadzone świat przedstawiony i nade wszystko zjawiskowo prezentująca się sfera audiowizualna – to wszystko sprawia, że filmowi Kristiny Buožytė i Bruno Sampera szansa definitywnie się należy.

Foto © IFC Films

Vesper

Nasza ocena: - 65%

65%

Reżyseria: Kristina Buožytė, Bruno Samper. Obsada: Raffiella Chapman, Eddie Marsan, Richard Brake, Rosy McEwen i inni. Litwa/Francja/Belgia, 2022.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply