Nawet pośród produkcji zdających się przynależeć do konkretnego, wydrenowanego już ponad miarę gatunku, od czasu do czasu pojawia się coś, co bez większych kompleksów decyduje się łamać z góry ustalone schematy. Film Haliny Reijn w taką definicję wpisuje się znakomicie.
„Bodies Bodies Bodies” na polskie ekrany zawitało w otoczce rzeczy, która zdążyła wywołać już nieco zamieszania za wielką wodą. Cross-gatunkowy miks thrillera, grozy i czarnej komedii spotkał się z jednoznacznie pozytywnym odbiorem wśród widzów i krytyków, którzy jak jeden mąż chwalili przemyślany scenariusz, po równo wymierzający policzek pewnym życiowym postawom, jak i potrafiący udanie lawirować pośród dobrze znanych fabularnych rozwiązań. I rzeczywiście – już po pierwszych minutach spędzonego z nim czasu, można stwierdzić, że w istocie „Bodies Bodies Bodies” jest filmem co najmniej nietuzinkowym.
Fabuła w jakiej przyjdzie nam uczestniczyć opowiada o imprezie, jaką w trakcie huraganu postanawiają zorganizować przyjaciele Sophie w posiadłości jej bogatego kolegi z dzieciństwa. Dla zmagającej się z uzależnieniem od narkotyków bohaterki i jej dziewczyny będzie to szansa nie tylko na nawiązanie nowych i odświeżenie starych znajomości, ale przede wszystkim możliwość wyrwania się z okowów szarej codzienności. Co rozpoczyna się jako niewinne, suto zakrapiane alkoholem i przepełnione blichtrem spotkanie, przybiera jednak nieoczekiwanie poważny obrót. Oto bowiem grupa decyduje się zabawić w tytułowe „Bodies Bodies Bodies”, grę w której należy poprawnie wytypować znajdującego się wśród pozostałych uczestników zabawy mordercę. Nie mają pojęcia, że już wkrótce okaże się, że ktoś ową rozrywkę potraktował najzupełniej serio – a pierwsza ofiara wcale nie musi być ostatnią…
„Bodies Bodies Bodies” to kolejny film za którego dystrybucją stoi A24 – studio znane z tego rodzaju filmów grozy, których ambicje sięgają nawet regionów redefiniowania gatunku. Przygoda z nowoczesnym horrorem trwa nadal, a kolejna produkcja opatrzona logiem studia najzupełniej dobrze prezentuje się na tle niezwykle wymagającej konkurencji. Jako słowo się rzekło, „Bodies Bodies Bodies” trudno zaliczyć jednak jako pełnoprawnego przedstawiciela konkretnego gatunku. To raczej zmyślny patchwork różnorakich części składowych, który w jednej chwili potrafi przeskoczyć z ociekających sarkazmem rejonów stricte komediowych, w rozwiązania właściwie dla filmowych straszaków i odwrotnie – tak by w odpowiednich momentach budować i rozładowywać napięcie. Mimo wiążących się z tak rozplanowaną historią przeskoków w tonie opowieści, całość prezentuje się jednak zaskakująco spójnie, a ciąg wydarzeń podporządkowany zostaje przede wszystkim eskalacji chaosu. Ten rozgrywa się z kolei na kilku płaszczyznach. Z jednej strony mamy bowiem coraz to bardziej wymykającą się spod kontroli sytuację, z drugiej – wychodzące w na światło dzienne w kryzysowych sytuacjach wzajemne urazy i tajemnice.
To właśnie w takich sytuacjach scenariusz Sarah DeLappe lśni najjaśniej, czerpiąc pełnymi garściami z klasyki kina gatunkowego. Postępujące ramię w ramię rozłamy i brak zaufania w grupie w sytuacji, gdy każdy może okazać się zdrajcą to jako żywo zaadaptowanie pomysłu Johna Carpentera z kultowego „Coś” do współczesnych realiów, a jawiące się początkowo jako chodzące zbiory stereotypów postacie wkrótce zaczynają żyć własnym życiem i podejmować nieprzewidywalne decyzje. „Bodie bodies bodies” doskonale radzi sobie tym samym z radosną zabawą z oczekiwaniami widzów, równocześnie jednak pozostając ciętą satyrą na współczesny, powierzchowny styl bycia.
Halina Reijn nakręciła zatem film o którym niewątpliwie można na pisać, że posiada cechy wyróżniające go z grona innych podobnych tematycznie produkcji. Dobry pomysł i porządna realizacja – ot przepis na tego rodzaju rozrywkę, która nie ma prawa pozostawić swojego odbiorcy rozczarowanym.
Foto © M2 Films
Bodies Bodies Bodies
Nasza ocena: - 70%
70%
Reżyseria: Halina Reijn. Obsada: Amandla Stenberg, Maria Bakalova, Myha'la Herrold, Lee Pace i inni. USA, 2022.