Gorący temat

Uniwersum metro 2033. Paryż: Lewy brzeg – postapo eksperymentalne? [recenzja]

Z najnowszą odsłoną UM2033 mam poważny problem. Bo z jednej strony „Paryż: Lewy brzeg” Pierre’a Bordage’a nijak nie wpisuje się w całość świata przedstawionego oryginalnie przez Glukhovsky’ego, tak nadal pozostaje lekturą – pomimo swoich wad – interesującą i z dużym potencjałem na rozwinięcie.

Pozornie wszystko tutaj dobrze spina się z założeniami UM2033. Są tunele paryskiego metra, są resztki ludzkości, która schroniła się w nich po nieokreślonej katastrofie nuklearnej i tworzy w obrębie podziemnego kompleksu nowe społeczności, usiłujące przetrwać. Jednak jeśli wczytamy się w opowieść, to szybko da się dostrzec, że ramy czasowe uniwersum mocno należałoby poszerzyć, aby miejsce dla tej powieści się w nim znalazło. UM2033 opierało się na względnej bliskości względem apokalipsy. W powieści Bordage’a ten czas jest znacząco wydłużony, kataklizm stał się li tylko wspomnieniem, a wyłącznym łącznikiem z oryginalną serią, z ogólnym jej założeniem jest z grubsza miejsce akcji – podziemia paryskiego metra. I niewiele więcej.
A w kontekście osadzenia w czasie akcji powieści pojawia się u mnie pierwszy zgrzyt. Z jednej strony – minęło już kilka, lub nawet naście pokoleń względem pierwszych tunelowych osiedleńców. Na tyle dużo, by zatrzeć z grubsza pamięć o świecie sprzed kataklizmu. Z drugiej zaś strony w wielu obszarach społeczności zachowuje się tak, jakby ten upływ czasu był zdecydowanie krótszy. Autor nawiązuje do świata przed, bohaterowie zachowują się z jednej strony, jakby doskonale go pamiętali, znali, a z drugiej zaś, postęp ich degradacji społecznej jest na tyle znaczący, że zdołali wykształcić całkowicie nową, mocno zróżnicowaną, hierarchiczną kulturę. I trochę się to wszystko finalnie nie klei, jakby sam autor odsuwał czas akcji w przyszłość możliwie odległą – co pozwala mu na budowanie zupełnie nowego, niezależnego od obecnych norm i założeń świata – a z drugiej, nie kontroluje własnej kreacji na tyle, by wizję przyszłości uczynić dostatecznie spójną i nowatorską.
Stoi więc świat przedstawiony w „Paryżu: Lewym brzegu” niejako w rozkroku, pomiędzy tym, co jest nam bliskie, włącznie z ogólną estetyką Metra 2033, a zupełnie autorską wizją, która – oderwana w pełni od przyjętego uniwersum – poradziłaby sobie zdecydowanie lepiej.
W trakcie lektury irytującym jest także ciągłe erotyzowanie autora, ocierające się miejscami o nieudolną pornografię. Owszem, nie mam zastrzeżeń do samego faktu, że w ramach świata przedstawionego uczuciowość jest zdegradowana głównie do cielesności. Ale opisywanie co rusz kolejnych aktów seksualnych jest zwyczajnie niepotrzebne i boleśnie zaczyna książka w tych miejscach ciążyć ku koszmarkom spod znaku romantasy, zamiast dopełniać założeń klasycznego postapo, jakim przecież być usiłuje.
Z drugiej strony, pomijając wspomniane wyżej wady, sam pomysł nowego społeczeństwa tunelowego wypada nieźle. Widać pewną odmienną mentalność społeczno – kulturową, opieranie się o odmienny, niż nasz rodzimy, słowiański kod kulturowy, co powoduje – w sposób oczywisty – pewien poznawczy dysonans. Bliżej „Paryżowi: Lewemu brzegowi” do etosu rycerskiego, do rycersko – mitologicznych tradycji. Odnoszę wrażenie, że autor wychowany jest kulturowo mocniej na francuskiej chansons de geste, których estetykę usiłuje – z mniejszym lub większym powodzeniem – zaimplementować w ramy postapo. Odpowiednio uwspółcześnić, ale bez zupełnego odzierania z alegorycznej wzniosłości. Wskazuje na to kreślona mocno w rycerskim etosie bohaterka – Madonna z Bac, która wręcz tchnie odniesieniami do Joanny D’arc (pal sześć, czy trafnymi), czy też ogólna podniosłość podjętej przez nią misji, która ma służyć wręcz zbawieniu populacji Metra przed zagładą, a droga do celu musi przebiegać choćby i po trupach przeciwników, skoro nadrzędny cel jest szlachetny, a wręcz ocierający się o świętość.

Mimo wielu wad „Paryż: Lewy brzeg” zaskarbił sobie moją ciekawość. Kiedy oswoiłem się ze specyfiką przyjętej narracji, z obcością kulturowego osadzenia – które przecież, jako pochodzące z drugiej połowy europejskiego kontynentu, nie jest mi najbliższe – powieść okazała się na tyle ciekawa, bym doczytał do końca. I to z pewną dawką przyjemności. A nawet oczekiwał z umiarkowanym zainteresowaniem kolejnego tomu tej trylogii. Warto jednak podkreślić, że fani Metra – w jego klasycznym ujęciu – raczej będą zawiedzeni. Za to ci, którzy nie zgrzytali zębami na fabularne wariacje włoskiej edycji – „Imperium Tysiąclecia” Tulio Avoledo (w skład którego wchodzą „Korzenie niebios” oraz „Krucjata dzieci”), mogą przyjąć „Paryż: Lewy brzeg” z podobną, jak wymagana przy włoskiej odsłonie uniwersum, otwartością.
Traktuję więc „Paryż: Lewy brzeg” jako eksperyment. Z pewnością niededykowany postapokaliptycznym purystom, stawiającym na twardy realizm świata przedstawionego (team Robert Szmidt), a bardziej na swobodną, fantastyczną reinterpretację konwencji (team Paweł Majka). Powieść Bordage’a z pewnością nie należy do najlepszych w ramach Uniwersum, ale pod pewnymi względami prezentuje wartość poznawczą, choćby ze względu na prezentacje francuskiego spojrzenia na fantastykę postapokaliptyczną. Najlepiej przekonać się samemu, jak dużą.

Uniwersum Metro 2033. Paryż: lewy brzeg

Nasza ocena: - 65%

65%

Pierre Bordage. Tłumaczenie: Justyna Karczewicz. Wydawnictwo Insignis 2024

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Wszystkie drogi prowadzą – umarł król, niech żyje król? [recenzja patronacka]

Umarł król, niech żyje król! Chciałoby się powiedzieć po lekturze drugiej książki Łukasza Kucharczyka. Bo …

Leave a Reply