“Batman. Wojna Jokera” utwierdza w przekonaniu, jak trudno jest komiksowym twórcom z USA wyjść poza schemat od eventu do eventu. A fakt, że najpopularniejszy superbohater DC Comics po raz kolejny staje do pojedynku ze swoim odwiecznym wrogiem, praktycznie nie wnosi nic nowego do ich ciągniętej od dziesięcioleci relacji.
Poprzedni, pierwszy tom nowego runu Batmana był jak światełko w tunelu. Po wyczynach Toma Kinga, które wielu czytelników uznało za męczące, sprawna historia James Tyniona IV odwołująca się do przeszłości nie tyle Człowieka-Nietoperza, co najważniejszych przestępców Gotham tchnęła w fanów serii trochę nadziei. Było nadspodziewanie dobrze i intrygująco, a nowy złoczyńca, czyli Designer, okazał się nader wymagającym przeciwnikiem. Jednak zwrot z końcówki “Ich mrocznych planów” sprowadził fabułę na utarte tory, kiedy okazało się, że wydarzeniami sterował Joker. To była już prosta droga do kolejnego eventu pod jednoznacznym tytułem – “Wojna Jokera”.
Trochę więcej na temat nadchodzących wydarzeń dowiedzieliśmy się z zatytułowanego dokładnie tak samo piątego tomu “Batman. Detective COmics”. Tam już wojna z Jokerem się rozpoczęła, więc ktoś, kto nie czyta obydwu serii już na początku lektury drugiego tomu “Batmana” może mieć wrażenie ogarniającego chaosu. Wszystko dlatego, że Joker już opanował Gotham, a Batman, podobnie jak podczas niedawnego starcia z Bane’m na razie zbiera cięgi, i to wcale nie od Jokera, a od jego nowej pomagierki, czyli Punchline. Co więcej po zaledwie jednym zeszycie, dostajemy nagle dwa zeszyty z Batgirl, które tylko komplikują sprawę z odbiorem “Wojny Jokera”. I zamiast być wdzięcznym, że wydawcy zatroszczyli się o pełniejsze przedstawienie eventu dodając zeszyty z pobocznych serii, tylko zgrzytamy zębami, kiedy w komiksie pojawiają się nawiązania do wydarzeń lub postaci, o których tylko hardkorowi fani DC mają pojęcie.
Nic to, przyjmujemy na klatę ten postępujący chaos i dalej wchodzimy w opowiadaną przez Jamesa Tyniona IV i innych scenarzystów historię. Joker jak przystało na szaleńca, który przejął Gotham szykuje jego mieszkańcom specjalne wydarzenie w miejscowych kinach, które mają puszczać wyłącznie “Znak Zorro” – najważniejszy film dla mitologii Batmana. Poza tym ma w zanadrzu plan związany z nową wersją jego toksyny, czyli w zasadzie nic nowego. Dlatego zamiast Batmana i Jokera, nieoczekiwanie na pierwszy plan wychodzą w tej historii najpierw Batgirl, a później nowa i stara dziewczyna Jokera, czyli Punchline i Harley Quinn. I to właśnie dzięki paniom, a szczególnie tej ostatniej żywiej biją nam serca podczas lektury. Harley Quinn przechodzi tu ciekawą ewolucję i do samego końca jest kluczową postacią tego eventu, bo Batman jest jak na razie cieniem samego siebie. W zasadzie do ostatniego zeszytu “Wojny Jokera” pochłaniamy fabułę szybko o niej zapominając i dopiero zagrywka Harley z końcówki wzbudza w nas większe emocje. Była tu nawet szansa na naprawdę coś spektakularnego, jednak na ostatnich stronach wszystko wraca na utarte tory. Szkoda.
Dostaliśmy zatem opowieść, która nie wniosła nic nowego do historii dwóch przeciwników. Sam fakt, że w zasadzie każdy kolejny autor runu Batmana musi wciąż wałkować relację z Jokerem i prowadzić do kolejnej eskalacji robi się już nudne. Gotham opanowane przez Jokera i jego pomagierów przypomina zresztą niedawne czasy rządów Bane’a, więc tu też mamy powtórkę z rozrywki. W pamięci zostają więc Harley Quinn i Punchline, plus nowy na scenie Gotham mściciel, nastoletni Łowca Klaunów, który jak wynika z jego końcowej konfrontacji z Batmanem, może jeszcze powrócić i nieźle namieszać i jest zarazem wyraźnym ukłonem w stronę młodych fanów DC Comics.
Co może być zaskakujące, udało się również stworzyć wrażenie ogarniętego chaosem Gotham, w którym nic nie działa jak powinno, bo jest zależne od kaprysów szaleńca, który śmieje się do nas złowieszczo z okładki. Niestety ten zaaranżowany chaos przekłada się także na chaos fabularny i lektura momentami potrafi zmęczyć. Dobrze za to wypada odpowiedzialny za rysunki w głównej serii Jorge Jimenez, ale też rysownicy pobocznych historii, Robbie Rodriguez z “Batgirl” którego styl przypomina prace Seana Murphy, Fernando Blanco w niezłej historii z “Catwoman, czy prześmiewczo-cartoonowy James Stokoe w “Polowaniu na klaunów”, którzy swoimi pracami potrafią umilić lekturę. Jednak nie tego oczekiwałem po wcześniejszym, udanym starcie Jamesa Tyniona IV, który znowu za bardzo zapatrzył się na dokonania Scotta Snydera i jego historii zabrakło lekkości i fabularnego uporządkowania. A że gościu potrafi, wiemy przecież nie tylko z “Ich mrocznych planów”, ale też z jego autorskiej serii “Coś zabija dzieciaki”. Dlatego daję mu jeszcze kredyt zaufania, bo przynajmniej nie było tak pretensjonalnie jak u Toma Kinga. Zobaczymy zatem, co czeka czytelników i Człowieka – Nietoperza w trzecim tomie, czyli brzmiących intrygująco “Opowieściach o duchach”.
Batman, tom 2: Wojna Jokera
Nasza ocena: - 55%
55%
Scenariusz: James Tynion IV i inni. Rysunki: Jorge Jimenez i inni. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont 2021