Po ponad rocznej przerwie powrócili marvelowscy, wiecznie głodni superbohaterowie. Znowu jest dużo zabawy i emocji, choć są one już z pewnością nie pierwszej świeżości.
“Marvel Zombies” to nic innego jak elsworld, ale wyróżniający się tym, że dzięki takiemu a nie innemu konceptowi twórcy mogą poszaleć do woli konstruując fabułę. Wirus, który rozniósł się na Ziemi zaraził również superbohaterów, przy tym nie pozbawiając ich superbohaterskicch zdolności i w efekcie, w swoim zabójczym ciągu zaspokajania głodu nie miał się im kto przeciwstawić. Po tym, jak na Ziemi nie zostało już nic do skonsumowania, grupa herosów Marvela wyruszyła na podbój kosmosu. Czy inne kosmiczne rasy były im w stanie się oprzeć? Cóż, jak widzimy rozpoczynając lekturę drugiego tomu – niekoniecznie. Zombie pożarły w kosmosie co się dało i nagle znalazły się w potrzasku – bo zaczęło brakować im pożywienia, a głód nie odpuszcza. Jak mogą temu zaradzić?
Cóż, to przecież uniwersum Marvela, które tak naprawdę jest multiwersum. A skoro wszystko zaczęło się kiedyś za sprawą eksperymentów Reeda Richardsa, zombiaki wracają na Ziemię, by odnaleźć konstrukt jego autorstwa, który pozwala wędrować do alternatywnych wszechświatów. Jednak na Ziemi, czekają ich różne, niesprzyjające ich planom niespodzianki.
Tak z grubsza zawiązuje się fabuła pięciozeszytowej serii ‘Marvel Zombies 2”, który rozwija się w kolejne odsłony z numerami 3 i 4, by zakończyć cały cykl z przytupem w mini serii “Powrót Marvel Zombies’.Jak widać, cała ta historia wyewoluowała w mała franczyzę, w której za sterami stawali kolejni twórcy, by ciągnąć tę krwiożerczą zabawę. Nikt jednak nie sięgnął poziomu, który zaprezentował w pierwszych dwóch mini seriach Robert Kirkman. To on, posiłkując się wyjściowym pomysłem i historią, która wyszła spod rąk Marka Millara w ramach “Fantastycznej Czwórki”, wydobył z tego konceptu to co najlepsze – radośnie absurdalny scenariusz i fabularne zwroty, które sprawiły, że tę bandę wygłodniałych superbohaterów można pokochać za ich nieprzewidywalność w roli zombiaków.
“Marvel Zombies 2” ze scenariuszem Roberta Kirkmana to historia, która wprost rozsadza kadry swoją intensywnością i tempem wydarzeń. Kirkman powiązał tę opowieść z zeszytami z “Czarnej Pantery”, które mogliśmy przeczytać w poprzednim tomie. Co ciekawe – zombie w tej historii ewoluują, żałują swoich czynów, knują, a nawet stają przeciw sobie. Niby wciąż śmigają im wokół głów apetyczne flaki, a jednak taki Spider-Man i Wasp potrafią znaleźć okienko w tunelu i wyjście z – można tak to przecież określić- uzależnienia. I tak to się toczy, aż do zaskakującego finału, który zapowiadał dalszy ciąg.
Ów dalszy ciąg to jednak inna para kaloszy, dwie miniserie w postaci “Marvel Zombies” z numerem 3 i 4 oraz z innym zestawem twórców. Trzeba uszanować to, że scenarzysta Fred Van Lente i rysownik Kev Walker poszli całkiem inną drogą i opowiedzieli o innych bohaterach. Jednak fakt, że to w większym stopniu opowieść grozy niż radosna rozwałka wyraźnie odróżnia ją od tego, co uczynili z serią wcześniej Robert Kirkman. Ten ostatni potrafił fabularnie zapanować nad rozpętanym przez zombiaków chaosem, natomiast Fred Van Lente w swej długiej opowieść idzie inną drogą. I choć ma naprawdę fajne pomysły – szczególnie te w pierwszej części (postać Machine Mana, czy nowe przedsięwzięcie Kingpina), to jednak brak tu swady, z jaką opowiada Kirkman. Ów demoniczny horror w różnych momentach grzęźnie w budowanych na siłę wątkach i jedynie w postaci Deadpoola (czy raczej niewielkiej części jego postaci), można odnaleźć echa Kirkmanowskiego podejścia.
Dlatego oddychamy z ulgą, kiedy w ostatniej odsłonie serii wracamy do superbohaterów porzuconych przez Kirkmana po drugiej serii, bo od razu jest lepiej – Spider-Man z kluczową rolą, irytujący Ant-Man, szalejący Hulk, czy bezlitosny Wolverine robią swoją robotę, a te pięć zeszytów skaczących w czasie i miejscach w realiach marvelowskiego multiwersum dostarcza moc zabawy i różnych fabularnych niespodzianek, które powinny ucieszyć fanów. Oto głód w wymiarze kosmicznym, niemal nieposkromionym (zombiak Sentry!). Wraz z biegiem wydarzeń wszystko prowadzi też do konkretnego celu, do finału, który choć po słowie koniec dodaje znak zapytania, tak naprawdę w udany sposób, już nie przeciągając, kończy tę szaloną historię. Po lekturze naprawdę jesteśmy usatysfakcjonowani, czy nawet wręcz syci tą historią, będąc w o wiele lepszym położeniu, niż skazani na ciągły głód superbohaterowie.
Marvel Zombies 2
Nasza ocena: - 70%
70%
Scenariusz: Robert Kirkman i inni. Rysunki: Sean Philips i inni. Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski. Egmont 2024