Gorący temat

Planeta Łazarza [recenzja]

0 0
Read Time:3 Minute, 0 Second

Batman i inni superbohaterowie kontra magia to połączenie, które skłania do pewnej dozy sceptycyzmu jeszcze przed rozpoczęciem lektury. A gdy już zaczynamy czytać okazuje się, że na dokładkę dostajemy konfrontację z piekielnymi siłami.

Tuż przed “Planetą Łazarza” ukazał się komiks w nowej serii DC “World’s Finest” pod tytułem “Diabeł Nezha”, który jak się okazuje, wypadałoby przeczytać przed lekturą niniejszego eventu, ponieważ ów tytułowy diabeł jest w nim  głównym złoczyńcą. Pierwszy tom ‘World’s Finest”, który rozgrywa się wiele lat wcześniej niż fabuła “Planety Łazarza”, przy okazji przedstawia nam wprost ze starożytnych Chin sięgającą tysiące lat wstecz genezę Nezhy. Główna fabuła dotyczy zaś jego starcia z ziemskimi superbohaterami po tym, jak ów nadnaturalny złoczyńca odzyskuje wolność po tysiącach lat z uwięzienia i podejmuje próbę zapanowania nad światem.  Superbohaterowie z wielkim trudem, ale jednak, dają diabłu skuteczny opór i na jakiś czas go neutralizują – dokładnie do momentu aż Nezha w „Planecie Łazarza” ponownie rozpętuje na Ziemi chaos.

Zanim wydarzenia zaczyna pędzić na łeb na szyję, a strony konfliktu prześcigać się w pomysłach na zdobycie przewagi, wszystko zaczyna się od Batmana i Alfreda. Ten ostatni jak pamiętamy zszedł ze sceny w runie Toma Kinga i jego brak jest cały czas dojmujący w nowych opowieściach – dlatego kiedy staje u wrót rezydencji Bruce’a Wayne’a autentycznie się cieszymy, choć jednocześnie wietrzymy tu jakiś podstęp. Trzeba przyznać, że akurat ten wątek scenarzysta Mark Waid rozegrał z dużym wyczuciem, ale przecież ów autor ma za sobą lata doświadczeń na polu komiksowych historii i w tym przypadku, można rzecz, że dowozi, co trzeba.

Nieco inaczej ma się rzecz z fabułą eventu. O ile początkowa, skupiona na dwójce tytułowych bohaterach opowieść  “Batman kontra Robin” jest naprawdę wciągająca i intrygująca, to później, w tych bardziej epickich momentach, szumnie określonych w tytułach zeszytów jako Alfa bądź Omega, zaczyna nużyć swym typowo eventowym sznytem. Czasem wydaje się, że tak tworzona fabuła bardziej ogranicza scenarzystę – bo musi on podporządkować się eventowym prawidłom –  niż daje pole do popisu. Jednak i w tym całym natłoku wydarzeń i walczących postaci, Waid ma swoje momenty, które przypominają o jego kunszcie. I nawet jedna najbardziej z pompatycznych konkluzji tej historii potrafi wzruszyć i udowadnia, że w tym przeżartym schematami gatunku jest miejsce na szczere, proste emocje.

Wróćmy jednak do magii i do diabła, który stoi za całym zamieszaniem. Nezha wygląda jak szatan napompowany sterydami i musi minąć sporo czasu, żebyśmy uwierzyli, ze to naprawdę poważny, niebezpieczny przeciwnik. Walka z nim to wcale nie spacerek, zwłaszcza od momentu, kiedy przez całą Ziemię przechodzi magiczna, zielonej barwy ulewa. To prawda, że magiczny deszcz (spowodowany pewnym wybuchowym zjawiskiem) pobrzmiewa nam cokolwiek kuriozalnie, ale w rzeczywistości ciekawie rozbudowuje fabułę pokazując jak zmieniają się superbohaterowie i zwykli ludzie, którzy mieli bezpośrednią styczność z nadnaturalną ulewą.  A to tylko  fragment z zestawu magicznych zagrywek, którymi wypełniona jest “Planeta Łazarza” – szczególnie jedna z nich to prawdziwy as w rękawie tytułowego diabła, dzięki któremu ziemscy obrońcy o magicznych właściwościach staną się bezradni w obliczu szatańskich planów Nezhy. 

Skoro to event i zarazem crossover mamy też cały zespół rysowników, znanych i mniej znanych – najlepiej “Planetę Łazarza” ogląda się w jej początkach, kiedy za grafikę odpowiada precyzyjny, ale zarazem lekki w swej kresce Mahmud Asrar. Poziom fabularny “Planety Łazarza” można porównać do nie tak odległego w czasie  “Batmana. Wojny Cieni”. Oba eventy nie są tak przytłaczające jak wielkie kryzysy, oba mają lepsze i gorsze momenty, to po prostu niezłe czytadła, którym jednak czegoś brakuje, by stać się fabułami wartymi dłuższego zapamiętania. Dostarczyły po prostu niezłej rozrywki i czasem to po prostu musi wystarczyć. 

 

About Post Author

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.
Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Planeta Łazarza

Nasza ocena: - 60%

60%

Scenariusz: Mark Waid. Rysunki: Mahmud Asrar i inni. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont 2024

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Ernie Pike – okrucieństwo bądź zwykła bezmyślność nie mają bandery [recenzja]

Kiedy spotyka się dwóch takich komiksowych tuzów, jak Oesterheld i Pratt, to musi wyjść coś …

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Leave a Reply