Czwarty tom serii “Bloodshot Odrodzenie” to sprawny i wciągający thriller wykorzystujący motyw wyspy i osamotnionej walki z kultowego “Battle Royale”.
Jeff Lemire wyraźnie się rozkręca ze swoją opowieścią. W poprzednim tomie bardzo fajnie ograł motywy postapokaliptyczne, w rytmie wręcz psychodelicznych kawałków, a w “Wyspie Bloodshotów” serwuje jeszcze mocniejsze brzmienia. Ray budzi się w tajnym ośrodku badawczym na odciętej od świata wyspie, gdzie spotyka swoich poprzedników biorących udział w programie superżołnierza. Razem muszą stanąć naprzeciwko jeszcze bardziej zaawansowanemu tworowi, który uczynił sobie z nich zwierzynę łowną i traktuje wręcz jak zabawki – codziennie zabijając ich i wskrzeszając.
Lemire tym razem zmiksował motywy z “Battle Royale” i “Predatora” i świetnie wkomponował w fabułę rozgrywającą się w uniwersum Valianta. Autor nie sili się na zbędne ekspozycje czy rozdmuchiwanie wątków. Zamiast tego dostarcza treściwe i sycące danie, w którym główną rolę odgrywa dynamiczna, prowadzona z sensem i poszanowaniem logiki akcja. Smakowitym dodatkiem jest rozwijanie mitologii Bloodshota i ujawnianie kolejnych kart dotyczących organizacji Duch, która od dekad wykorzystuje nowe technologie do działań militarnych. Udał się też finałowy cliffhanger, który mocno podsycił zainteresowanie ciągiem dalszym.
Cieszy również fakt, że do roli rysownika powrócił Mico Suayan, który czarował realistycznym, dopracowanym stylem w pierwszym tomie. Album wygląda prześlicznie, a dodatkowo świetną robotę robi kolorysta David Baron, który nadaje ilustracjom dodatkowej głębi i mroku. Żałuję, że w dodatkach zabrakło szkiców Suayana, bo same w sobie są prawdziwą ucztą dla oczu.
“Wyspa Bloodshotów” to kolejny album z serii znajdujący się na fali wznoszącej. Po drobnym potknięciu w drugim tomie, Lemire odrobił straty z nawiązką i nadal ma moją uwagę.
Bloodshot Odrodzenie #4: Wyspa Bloodshotów. Scenariusz: Jeff Lemire. Rysunki: Mico Suayan, Tomas Giorello. KBoom 2020
Ocena: 7.5/10