Gorący temat

Głębia Strachu – kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie [recenzja]

Jakoś tak się składa, że styczeń jest miesiącem, w którym Hollywood zwykle postanawia objawić światu sporą część tych produkcji, z jakimi nie wiąże specjalnych oczekiwań. W taki oto sposób, po trzech latach spędzonych w szufladzie, na początku obecnego roku do kin wreszcie trafił film Williama Eubanka…

… i jak się szybko okazuje, nie zamierza marnować ani sekundy. Tym samym Głębia Strachu niemal od razu przechodzi do czynów, stawiając na minimalną, zawierającą się w napisach początkowych ekspozycję, by już kilka minut później wrzucić nas w sam środek kipiących akcją scen. Co zatem wiemy? Ano choćby tyle, że znajdujemy się jedenaście kilometrów pod powierzchnią oceanu, w placówce będącej centralnym punktem gigantycznych odwiertów ropy naftowej. Wiemy też, że i tak już ekstremalnie niebezpieczne środowisko pracy załogantów, właśnie stało się prawdziwie zabójcze. Konstrukcja trzęsie się w posadach, bohaterowie rzucają się do szaleńczej ucieczki. Aby ocalić życie i wydostać się z bezkresnych toni, będą musieli wykorzystać wszystkie swoje umiejętności i być może zmierzyć się z czymś, o czym do tej pory nawet nie śmieli śnić.

Jak wynika z powyższego akapitu, Głębia Strachu to horror sytuacyjny – czyli taki, w którym bohaterowie stawiani są przed całym szeregiem problemów do rozwikłania. Tego typu podejście gwarantuje niezwykle szybkie tempo zabawy od pierwszych chwil aż po finał, jednak siłą rzeczy poświęca głębszy rys psychologiczny postaci czy rozbudowę świata przedstawionego. Trochę tego w filmie Eubanka rzeczywiście brakuje – mimo że informacji dostajemy wystarczająco wiele, by uczestników dramatu nie traktować jedynie jako papierowych wydmuszek, raczej trudno będzie się nam z nimi zidentyfikować. Podobnie sprawa ma się z ekranową rzeczywistością, która aż krzyczy do widza, że jest znacznie bardziej rozbudowana niż to, co zostaje nam z niej pokazane w trakcie półtoragodzinnego seansu.

W efekcie Głębia Strachu nie potrafi w pełni wykorzystać potencjału miejsca akcji i zamknąć widza w lodowatych objęciach oceanicznej toni. Widać to szczególnie wyraźnie w króciutkich momentach filmu Eubanka, kiedy mamy szansę na zaczerpnięcie oddechu – bo to właśnie w nich Głębia Strachu błyszczy najjaśniej. Dopiero wtedy mamy okazję przekonać się o wpływie otchłani, nieustannie skrzypiących pod naporem monstrualnego ciśnienia elementów konstrukcji czy nieprzeniknionej ciemności na kruchą ludzką psychikę. O jej pęknięcie w takich warunkach nietrudno – i aż szkoda, że twórcy nie zdecydowali się pójść tą drogą, w miejsce ciągłych ucieczek i cokolwiek przewidywalnych jumpscare’ów.

Jest więc nad czym ubolewać, ale z drugiej strony to, co dostajemy też wcale takie złe nie jest. Przede wszystkim, Głębia Strachu potrafi wyglądać fenomenalnie. W zasadzie wszystko – począwszy od szczegółowej scenografii, przez świetnie wyglądające, podmorskie sekwencje CGI, po bodaj najlepiej zaprojektowane skafandry głębinowe w kinie science fiction w ogóle – powoduje małe opady szczęki podczas seansu. Już w powstałym przy mikrobudżecie Love z 2011 roku Eubank udowodnił, że potrafi wizualnie czarować, a w Głębi Strachu jedynie to potwierdza.

Nic nie można zarzucić również aktorom. Świetnie wypada przede wszystkim Kristen Stewart, która wracając do mainstreamu po niemal dekadzie występów w niezależnych produkcjach, udowadnia, że potrafi poradzić sobie z rolą dźwigającej całe widowisko na swych barkach bohaterki. Ale nie tylko ona, bo zarówno Vincent Cassell jako twardy, ale niezwykle ludzki kapitan, jak i dość niespodziewanie T.J. Miller w roli głębinowego luzaka wypadają naturalnie i nie sprawiają wrażenia ludzi, którzy odgrywają sceny w dany sposób tylko dlatego, że zostały tak napisane. Fakt, że bohaterom wypełniającym przestrzeń Głębi Strachu udało się uniknąć bycia stereotypowymi idiotami, jest jedną z większych zalet podwodnego straszaka.

Ostatecznie zatem film Williama Eubanka jawi się jako dzieło nierówne, ale z pewnością nie takie, które nie potrafiłoby dostarczyć dobrej półtoragodzinnej rozrywki. Jeśli tylko nie przeszkadzają wam widoczne jak na dłoni inspiracje tuzami gatunku i postawienie na akcję w miejsce budowania klimatu, możecie bez żadnych obaw dać produkcji szansę.

Powyższa recenzja ukazała się również w portalu „Ostatnia Tawerna”.
Foto © Imperial – Cinepix

Głębia strachu

Nasza ocena: - 70%

70%

Reżyseria: William Eubank. Obsada: Kristen Stewart, Vincent Cassel, Jessica Henwick i inni. USA, 2020.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply