Komiksowe magazyny grozy wydawane w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku emanowały bardzo specyficznym rodzajem dreszczyku. Ich naiwność, brutalność i dosłowność przyprawiona ogromną dawką czarnego humoru zyskała jednak olbrzymią popularność, a takie postacie jak Strażnik Krypty (z „Vault of Horror”) czy Wujek Creepy (z magazynu „Creepy”) stały się wręcz kultowe. Zachwycał się nimi również Stephen King, który niejednokrotnie podkreślał wpływ tych historii na swoje niektóre dzieła. Efektem tej młodzieńczej fascynacji był komiks (a także film) „Creepshow”, w Polsce wydany jako „Opowieści Makabryczne”.
Na album składa się pięć nowel, które łączy postać przewodnika – Upiora, będąca odpowiednikiem wyżej wymienionych, klasycznych narratorów. Dzięki niemu, w „Dniu ojca”, mamy okazję poznać skrywającą mroczny sekret rodzinę Granthamów, której mściwa ciotka płaci najwyższą karę za ojcobójstwo. Półgłówek Jordy Verrill w dosadny sposób uświadamia nam, jak nie należy postępować przy pierwszym spotkaniu z obcą formą życia. Dwóch profesorów z uniwersytetu Harlock odkrywa w zapomnianym składziku skrzynię, którą wykorzystują do pozbycia się znienawidzonej żony jednego z nich. Zdradzony mąż, w „Jak zostać na fali”, przykładnie karze kochanków, stając się jednocześnie ofiarą własnego, przebiegłego planu. Na koniec Upiór przedstawia nam Upsona Pratta i jego niezdrową obsesję na punkcie czystości i karaluchów, która w opowieści „Lubią się podkradać” nie kończy się dla niego zbyt przyjemnie.
Każdy epizod „Opowieści Makabrycznych” to zabawna przypowieść o skutkach głupoty, zazdrości i nienawiści, zamknięta w ramach groteskowego horroru. Pomimo prostej, momentami irytującej narracji bardzo łatwo jest się wciągnąć w tę staroszkolną grozę. Rysownik Berni Wrightson, komiksowy guru lat siedemdziesiątych, znakomicie sprawdza się w tych klimatach, tym bardziej, że sam kładł podwaliny pod ten rodzaj opowieści. Album nie jest może dziełem wybitnym, ale z pewnością warto się z nim zapoznać chociażby dlatego, że jest jedynym przedstawicielem niezwykle interesującej epoki w dziejach historii komiksu, która nie miała okazji gościć w naszym kraju, ani też nigdy nie powróci.