Susan Hill to uznana brytyjska autorka powieści, opowiadań oraz sztuk teatralnych i książek dla dzieci. Niewątpliwie najbardziej znanym jej dziełem jest dwukrotnie zekranizowana i zaadaptowana na sztukę „Kobieta w czerni” z 1983 roku. I choć pierwsze polskie wydanie pojawiło się na rodzimym książkowym rynku nie tak znów dawno, bo w 2012 roku, tak nowa edycja od Zysk i S-ka nie tylko stanowi rarytas dla każdego bibliofila ze względu na samą staranność wydania, ale też – a może przede wszystkim – na uzupełnienie edycji o drugą powieść „Rączka”, również udatnie wpisującą się w estetykę ghost story, znacząco jednak odmienną od „Kobiety w czerni”.
Bohaterem „Kobiety w czerni” jest młody, wzięty prawnik Arthur Kipps, który od swojego zwierzchnika otrzymuje zadanie dość delikatnej natury, ale pozornie stosunkowo proste do wykonania. Ma udać się do mieściny Crythin Gifford, by tam, w ponurym domostwie noszącym równie posępne miano Domu na Węgorzowych Mokradłach uporządkować dokumenty i spadkową spuściznę po jednej ze zmarłych w osamotnieniu klientek kancelarii, Alice Drablow. Trywialne z pozoru zadanie okaże się dla młodego Kippsa nie lada wyzwaniem, bowiem sam Dom przysporzy mu wielu ciężkich przeżyć, kiedy adwokat zacznie odkrywać trawiące owe domostwo tajemnice z przeszłości. Samo miejsce to sceneria żywcem zaczerpnięta z gotyckich powieści, odrobinę jedynie uwspółcześnionych i atmosferą przywodzące na myśl choćby rewelacyjnego „Psa Baskerville’ów” Arthura Conana Doyla. I kiedy w powieści o Sherlocku Holmesie wszystko – mimo nadnaturalnego sztafażu – znajduje swoje racjonalne i jak najbardziej realne wyjaśnienie, tak „Kobieta w czerni” serwuje nam ponurą ghost story, o przytłaczającym, mrocznym wątku zemsty zza grobu.
Siłą powieści jest wspaniały język Hill, który doskonale buduje atmosferę odosobnienia i narastającego niepokoju – począwszy od scenerii w jakiej rozgrywa się sama historia, po kolejnych jej bohaterów, choćby i drugo-, trzecioplanowych, jak mieszkańcy mieściny, czy lokalny przedstawiciel londyńskiej kancelarii, znający mroczną sławę Domu na Węgorzowych Mokradłach, ale milczący uparcie, nie zdradzając się niczym, ponad niezrozumiałe aluzje i półsłówka przed Arthurem. Finał opowieści jest na swój sposób zasadnie pomyślany, choć niewątpliwie tragiczny. I adekwatnym jest wniosek, do jakiego dochodzi sam powieściowy bohater – pozagrobowa zemsta zdaje się – w obliczu prawdy – zrozumiała, wytłumaczalna, jako wynikająca z ogromu rozpaczy i cierpienia, jakie trudno nam jest sobie wyobrazić. Ale jednocześnie nie jest możliwa do usprawiedliwienia, bowiem sam w sobie czyn (lub ściślej – czyny) nie znajdują moralnego uzasadnienia w naszych oczach. Hill umiejętnie koresponduje z klasycznymi treściami wiktoriańskich opowieści grozy i adaptuje je w należytym stopniu do realiów początku wieku, co sprawia, że stają się czytelnikowi choć odrobinę bliższe, mniej archaiczne. To literatura akuratna dla miłośników Wilkiego Collinsa, czy Sheridana Le Fanu.
„Rączka” – druga zawarta w tomie książka – pozbawiona jest praktycznie całościowo instrumentarium powieści gotyckiej, jakie autorka umiejętnie wykorzystywała w pierwszej. To historia niewątpliwie współcześniejsza, opierająca się na zgoła innym rozłożeniu akcentów, na zupełnie odmiennej kreacji, choć i tutaj niszczejąca, zapomniana posiadłość (a ściślej – ogród) gra prawie że pierwsze skrzypce. Bohaterem jest młody antykwariusz Adam Snow, który błądząc nocą w trakcie powrotu od jednego z klientów, natrafia na tajemniczy Biały Dom i otaczający go, zapuszczony ogród. To tam doznaje niezwykłego odczucia, jakoby jakaś dziecięca rączka uścisnęła jego dłoń, mimo iż z pewnością przebywał w owym miejscu samotnie. Od tej chwili obsesyjne wręcz poczucie czyjejś niewidzialnej, jawnie nadprzyrodzonej obecności towarzyszyć mu będzie coraz częściej, z coraz większą natarczywością pchając go ku destrukcji, związanej ze zbiornikami wodnymi… Ta kuriozalna sytuacja zmusi go do poszukiwań w przeszłości, do odkrycia prawdy o Białym Domu, ale też o ukrytych grzechach własnej rodziny. Wszystko okraszone niezwykle barwnie zaprezentowaną opowieścią o miłości do książek, przez co „Rączka” niezmiennie w trakcie lektury kojarzyła mi się z „Klubem Dumasa” Arthura Pereza-Revertego. I choć w powieści Hill nie uświadczymy choćby śladu szatańskiej obecności, a bohater – antykwariusz poszukuje nie ksiąg okultystycznych, ale przede wszystkim egzemplarza „First folio” Shakespeare’a, to jednak skojarzeń trudno się wyzbyć, choćby przez zawód głównej postaci.
Zarówno „Kobieta w czerni”, jak i „Rączka” poruszają temat winy i jej odkupienia. Zemsty i jej ofiar, choćby przypadkowych. Bowiem zamknięta w sztafażu ghost story koncepcja odwetu zza grobu charakteryzuje się nie tylko słusznością pragnienia zadośćuczynienia za krzywdę, ale też swoistym zatraceniem moralnego kompasu, który domagałby się ukierunkowania sensu stricte na winnego. Siły sprawcze, odpowiedzialne za nadnaturalne zdarzenia w obydwu powieściach działają niejako na ślepo, dążąc do przekazania odczuć własnej krzywdy na kolejne i kolejne jednostki. Co – w obliczu cierpień jest zrozumiałe, ale też niemożliwe do rozgrzeszenia. I choć w „Rączce” to naprawdę winni zostaną finalnie obarczeni brzemieniem kary, to jednak ze względu na własne decyzje wynikające z sumienia, nie zaś rozważność działania zasiedlających powieściowe karty duchów.
„Kobieta w czerni. Rączka” to eleganckie edytorsko wydanie wspaniałej prozy dla wszystkich, którzy cenią sobie literaturę spod znaku wspomnianych Le Fanu, Collinsa, czy (jak w przypadku „Rączki”) Shirley Jackson. Z pewnością jest to proza dla tych, którzy nie przepadają za pełnokrwistym horrorem, ale mimo to lubią odczucie niepokoju przy lekturze. I oczywiście dla tych, którzy cenią sobie językową erudycję – oni na pewno nie będą zawiedzeni.
Kobieta w czerni. Rączka.
Nasza ocena: - 80%
80%
Susan Hill. Wydawnictwo Zysk i S-ka 2021