Nazwisko Denisa-Pierre Filippi w Polsce może kojarzyć się wyłącznie ze steampunkiem – jest on autorem “Niezwykłej podróży”, “Snów. Coraline” oraz dwóch ślicznie narysowanych albumów o Mikim, “Krainy pradawnych” i “Zaginionego oceanu”. Zaskoczeniem może być więc jego najnowsza seria, “Kolonizacja”, będąca space-operową przygodówką.
Jej akcja rozgrywa się w XXXIII wieku, gdy ludzkość skolonizowała wiele światów poza układem słonecznym, dzięki pomocy przyjaznej cywilizacji Atilów. Zanim jednak doszło do pierwszego kontaktu, wiele grup kolonistów udało się w dalekie podróże bez dostępu do zaawansowanej technologii. Część z nich dotarła do wyznaczonych celów, część zaginęła. Ci zagubieni w kosmosie stali się łatwym łupem dla tzw. grabieżców, plądrujących statki w poszukiwaniu cennych zdobyczy oraz żywego towaru. Ochroną niedoszłych kolonistów zajmuje się Agencja i jej doborowe oddziały, wśród których jest ten należący do Milli Aygon, złożony z samych żółtodziobów. Pech chce, że rutynowa misja zamienia się w dramatyczną walkę o przetrwanie, a świeżaki muszą wykazać się nie tylko nerwami ze stali i pomysłowością, ale są zobowiązani jeszcze ochronić cenną zdobycz.
Filippi dostarcza bardzo przyjemną, adrenalinową przygodę, w której nie ma chwili na oddech. Co chwilę rzuca bohaterom pod nogi nowe przeszkody, ciska nimi w różne rejony galaktyki, stawia nowych wrogów i wyzwania. Dzieje się tyle, że nawet nie ma czasu zastanowić się czy to wszystko ma sens. Generalnie przez całość przechodzi się bardzo gładko i bez większych zgrzytów, ale jeśli jest się bardziej doświadczonym odbiorcą science fiction, nie będzie tu żadnych zaskoczeń. Zarówno w kwestii światotwórstwa jak i fabuły, mamy do czynienia z lekko przetworzonymi, ale jednak kliszami. Trochę tu “Star Treka”, trochę fantastyki militarnej i trochę space-operowego rozmachu, a bohaterowie, zbudowani na archetypach, w trakcie galopującej akcji często niestety zlewają się w jedną masę.
Niemniej “Kolonizację” czyta się z przyjemnością i dostarcza ona oczekiwanej dawki relaksującej rozrywki. Dopomagają temu solidnie skrojone i ładne ilustracje Vincenzo Cuccy, który co prawda nie daje się ponosić wyobrażni, a w projektowaniu tego świata trzyma się bezpiecznych ram, to jest w jego rysunkach błysk, który potrafi przykuć uwagę. Seria, na chwilę obecną złożona z pięciu tomów, zapowiada się się całkiem dobre guilty pleasure.
Kolonizacja, tom 1: Kosmiczni rozbitkowie
Nasza ocena: - 60%
60%
Scenariusz: Denis-Pierre Filippi. Rysunki: Vincenzo Cucca. Przekład: Wojciech Birek. Amber 2021