„Król bezmiarów” to kolejna cześć epickiego cyklu Feliksa W. Kresa, osadzonego w niezwykłym świecie Szereru. I choć okazuje się ona – w warstwie fabularnej – skrajnie odmienna od poprzedzającej ją „Północnej granicy”, to nadal prezentuje fantasy najwyższej próby.
Kiedy akcja „Północnej granicy” rozgrywa się – jak sam tytuł wskazuje – na północy Szereru, tak „Król bezmiarów” zabiera nas na południe, w rejon Bezmiarów, w jednej z najlepszych marynistycznych opowieści, jakie widziała rodzima literatura fantastyczna.
Niespodziewane spotkanie kapitana Rapisa, osławionego Demona z kobietą schwytaną w jednej z plądrowanych, nadmorskich wiosek doprowadzi do niewyobrażalnych wydarzeń, które zmienią nie tylko układ sił w morskim regionie, ale i może naruszyć kruchą stabilizację całego Imperium, a nawet Szereru. Do głosu dojdą bowiem moce niepojęte dla zwykłych śmiertelników. Branka kapitana piratów okaże się kimś zupełnie innym, niż może się z początku wydawać, a jej los będzie ledwie zaczątkiem mrocznych i krwawych zdarzeń, kładących na szali życie tysięcy ludzi.
Drugi tom „Księgi Całości” to opowieść o piratach. I jako taka, zawiera wszystkie składowe wymagane od charakterystyki gatunku, zresztą bardzo solidnie podparte merytorycznie. Kres pokazuje na każdym kroku, że rozumie techniczną stronę żeglarstwa, dobrze poznał historię piractwa a do tego – czemu dał przykład już we wcześniejszej powieści – świetnie radzi sobie z oddaniem niuansów militarnej fantastyki. Znajomość adekwatnych dla odwzorowywanego okresu historycznego aspektów z zakresu bronioznawstwa i technik walki morskiej – to wszystko buduje niesamowity klimat, który z jednej strony czyni całość cyklu Kresa opowieściami stosunkowo ciężkimi, nie stroniącymi od scen krwawych i brutalnych, z drugiej zaś podkreśla jego surowy autentyzm. Wszak dzieje piractwa to czas krwawych podbojów, gwałtów, i wszechobecnej brutalności. Nie ma tu miejsca na przesłodzone sceny i pokazy przesadnej szlachetności. To nie romantyczna przypowieść, ale historia o bezwzględnej walce o władzę i bogactwa, o pościgach za ukrytymi skarbami, rosnących nad miarę ambicjach i spektakularnych upadkach.
Choć genezą „Króla Bezmiarów” ponownie było opowiadanie (obecnie otwierające całość) to jednak z rozbudowaniem wyjściowego pomysłu do objętości pełnoprawnej powieści poszło Kresowi nadspodziewanie dobrze. Owszem, łatwo wyczuć, gdzie kończy się pierwotna opowieść, a zaczyna jej kontynuacja, ale to już swoista specyfika pisarstwa Kresa. Niekoniecznie wada, bowiem tak „Północna granica”, jak i „Król Bezmiarów” mają ową charakterystyczną konstrukcję, w pewnym stopniu niezależnych nowel, łączących się w dłuższą, pokaźniejszych rozmiarów książkę. Każda część w obrębie tomu mogłaby stanowić niezależną pozycję, która – w oderwaniu od pozostałych – nadal radziłaby sobie całkiem dobrze. Choć zespolona w jedną powieść zyskuje większy rozmach i szerszy wymiar czasowy.
Mocnymi punktami „Króla Bezmiarów” z pewnością są bohaterowie. Skomplikowani, jak ich życiorysy. Bynajmniej nie niewinni, nie kryształowi, uwikłani we wzajemne rozgrywki, rozdarci pomiędzy swoiście rozumianą lojalnością, własnymi, osobistymi uczuciami, a wymogiem czasów i miejsc, w jakich się znaleźli. Z pewnością nie zaznający szczęścia, ale wciąż za tym szczęściem podążający, co tylko pogłębia ich tragizm. Ciężko wyłonić w „Królu Bezmiarów choćby jedną postać, której w pełni bylibyśmy skłonni kibicować w jego poczynaniach, co jednak nie znaczy, że nie ciekawią nas ich losy. Łakniemy poznania ich losów, chcemy towarzyszyć im do końca, nie dlatego, że są nam bliscy, a wręcz przeciwnie. Towarzyszymy im pomimo ich okrucieństwa, pomimo obojętności i zgorzknienia, pomimo czynów, jakie są gotowi popełnić, dla osiągnięcia celów.
Świat przedstawiony – kolejna odsłona Szereru – nadal robi wrażenie bardzo spójnej, choć kreślonej z nadspodziewanym rozmachem. Miejsce akcji oraz jego specyfika znacząco różni się względem „Północnej granicy”, co nie odbiera mu egzotycznego uroku, należnego marynistycznym opowieściom. Tajemnicze wyspy, egzotyczne porty, bezkresne wody mórz Bezmiaru naprawdę robią wrażenie. Choć nie uświadczymy tutaj scen z pól wielkich bitew, jakie na porządku dziennym były obecne w „Północnej granicy”, to jednak walk i krwawych potyczek tutaj nie brak. Nie brak również politycznych knowań, ale też magii. Surowej, nieprzerysowanej. Zaimplementowanej oszczędnie, bez nadmiernego rozmachu ale jednak znaczącej dla kluczowych wątków opowieści.
Kres znów zachwyca. Językową sprawnością, rozmachem kreacji. Umiejętnością składania krótszych nowel w jedną, większą historię. I osadzaniem tej w skomplikowanym, nietuzinkowym świecie, jakiego drugiego nie uświadczycie, czy to w polskiej, czy w zagranicznej fantastyce.
„Król bezmiarów” to powieść surowa. Krwawa, miejscami brutalna. Mroczna. Ale taka właśnie winna być piracka saga. Autor doskonale to rozumie i świetnie poradził sobie z gatunkową kreacją, w jakiej osadził swoją książkę i wykreowanych przez siebie bohaterów.
Król Bezmiarów. Księga Całości Tm 2
Nasza ocena: - 90%
90%
Feliks W. Kres. Wydawnictwo Fabryka Słów 2021