Gorący temat

Dziki Zachód, tom 2: Dziki Bill – z szerszej perspektywy [recenzja]

Drugi tom “Dzikiego Zachodu” wita nas przepięknym portretem jednego z najsłynniejszych bohaterów tych niebezpiecznych czasów w Ameryce Północnej. Bill Hickok, nazywany powszechnie Dzikim Billem jest wiodącą postacią tego albumu, choć mamy również okazję przekonać się, jakie były dalsze losy Calamity Jane.

O ile pierwsza część serii była bardziej skupiona na opowieści o ciężkim życiu młodej kobiety w warunkach Dzikiego Zachodu, to druga część jest już bardziej westernem pełną gębą, która z jednej strony hołduje tradycji tego gatunku, jak i na podobieństwo dzieł w rodzaju “Bez przebaczenia” punktuje uproszczenia i przekłamania, którymi western obrósł przez dekady w obiektywie popkultury. Efekt jest taki, że nie do końca wiemy, o czym miała opowiadać najnowsza odsłona serii wydawanej przez Lost in Time. Nie jest bowiem w takim stopniu opowieścią o Dzikim Billu, jak pierwsza część była o Calamity Jane. Za to w większym zakresie dostajemy tutaj szerszą panoramę Dzikiego Zachodu, z naciskiem położonym na obraz rdzennych mieszkańców Ameryki, z ich zwyczajami i walką o samostanowienie w obliczu poczynań białych najeźdźców, którzy przywłaszczyli sobie ich kraj.

Pamiętamy, że Martha w końcówce poprzedniego tomu wstąpiła do amerykańskiej armii, ukrywając że jest kobietą. Przywodzi to na myśl skojarzenia z Mulan i rzeczywiście, biorąc pod uwagę ostatni film fabularny z tą bohaterką znajdziemy w sytuacji obu kobiet wiele punktów wspólnych, które jednak im fabuła toczy się dalej, tym bardziej się rozchodzą. W międzyczasie Dziki Bill nadal prowadzi swoje polowanie na morderców rodziców dziewczyny, której historię poznaliśmy w pierwszym tomie. Właśnie ten wątek jest mało dramatyczny i ponownie naszą uwagę bardziej ogniskują losy przyszłej Calamity Jane. Marthę jako Jane znaliśmy w pierwszym tomie, natomiast w niniejszym otrzymuje drugą część swojego przydomka od czerwonoskórych, którzy nazywają ją Słodkim Nieszczęściem (calamity – nieszczęście, katalizm).

Twórcy wciąż mieszają historyczne wydarzenia z wymyślonymi na użytek tej historii, ale dzięki temu udaje im się złapać właściwy rytm w portretowaniu Dzikiego Zachodu. Szersza  perspektywa sprawia, że historia robi się coraz ciekawsza i obejmuje swoim zasięgiem większą ilość postaci i wydarzeń. Ciekawi kierunek w jakim potoczy się przy kolejnej parze bohaterów – być może będą to pojawiający się na stronach “Dzikiego Billa” generał Custer i indiański wódz Szalony Koń, których drogi skrzyżują się w słynnej bitwie pod Little Big Horn? A może wybierzemy się jednak do Deadwood, w którym będziemy mogli przypatrywać się dalszym losom Billa i Calamity Jane? 

Najlepszą opcją wydaje się połączenie tych wątków, ponieważ jest to równocześnie okazja do tego, by odpowiedzialny za stronę graficzną Gloris nadal raczył nas niezwykłymi, pełnymi szczegółów i piękna przyrody obrazami z tej rozpędzającej się cywilizacyjnie Ameryki. Po lekturze drugiego tomu i tak najbardziej zostają w pamięci stada martwych bizonów zabitych przez białych jedynie dla skór zwierząt i jakby w kontraście, intymna, choć duża w rozmiarze wyklejka z Jane i Billem, która widzieliśmy już w pierwszym tomie. To jeden z najlepszych obrazów z Dzikiego Zachodu, który w tej scenie staje się mniej dziki i łączy ze sobą dwie legendy tamtych czasów, których życie zapewne w rzeczywistości było mniej legendarne, a bardziej takie, jak widzimy na tym właśnie obrazku. I właśnie za dostarczanie tego typu estetycznych wrażeń, warto sięgnąć po tę westernową opowieść. 

Dziki Zachód, tom 2: Dziki Bill

Nasza ocena: - 70%

70%

Scenariusz: Thierry Gloris. Rysunki: Jacques Lamontagne. Wydawnictwo Lost in Time 2021

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply