Na Polskim rynku komiksy Jona J. Mutha pojawiały się raczej okazjonalnie, znacznie częściej sięgano po jego książeczki przeznaczone dla młodszych czytelników. Jednak w tym roku, raptem w ciągu trzech miesięcy, zaliczył hat tricka i to tak solidnego, że klękajcie narody.
Pierwszą propozycją jest “Moonshadow” ze scenariuszem J.M. DeMatteisa, wydana w latach 1985-1987 seria, która była zwiastunem nadchodzących zmian przypieczętowanych przez “Strażników” Alana Moore’a i “Powrót Mrocznego Rycerza” Franka Millera. Traktuje się ją jako pierwszą w pełni malowaną powieść graficzną. W tamtych czasach było to zupełnym novum na amerykańskim rynku, gdzie dominował tusz i kolory nakładane oddzielnie przez zawodowego kolorystę. To przepiękny album, zachwycający kunsztem artysty, zastosowanymi technikami i impresjonistyczną, oniryczną manierą.
DeMatteis serwuje filozoficzną baśń w nietuzinkowy sposób łączącą literaturę i malarstwo. Pełną humoru, mocno działającą na emocje, rozgrywającą się we wszechświecie tak szalonym i barwnym, że nie sposób go nawet ogarnąć. Opowiada o tytułowym chłopcu, synu kobiety i kosmicznej żółtej gęby, od momentu poczęcia, aż do późnej starości oraz jego niezwykłych, fantastycznych i niebezpiecznych przygodach na przestrzeni całego życia. Autor siadając na wznoszącą się falę postmodernizmu cytuje i nawiązuje do klasyków literackich czy filmowych trendów. Ale w porównaniu z “Sandmanem” Gaimana te zabiegi wydają się ledwie szkolną wprawką. Zbyt dużo w nich dosłowności i toporności.
“Moonshadow” to trochę epopeja science fiction, trochę oniryczna baśń, niepoprawna komedia, inicjacyjna opowieść drogi, a trochę komentarz społeczno-polityczny. Ilość tekstu, dialogów i przemyśleń sprawia, że komiks bardziej czyta się jak bogato ilustrowaną powieść, gdzie obrazy pełnią funkcję dopowiedzenia niż równego partnera narracji. Nie jest to żadna wada, ale przed lekturą warto mieć ten fakt z tyłu głowy.
I choć opowieść ma pewne niedociągnięcia, z historycznego punktu widzenia, jest udaną próbą wyniesienia komiksowego medium na wyższy poziom, wyrwania się z dominującej wówczas mało ambitnej superbohaterskiej pulpy. Jeśli waszym sercom bliskie są takie tytuły jak “Willow” Rona Howarda, “Labirynt” i ‘Ciemny kryształ” Jima Hensona czy “Mały Nemo w Krainie Snów” Windsora McCaya, to “Moonshadow” jest obowiązkową pozycją. A w dalszej kolejności sięgnijcie po inne pięknie namalowane dzieła Mutha: “havok i wolverine: stopiony” i “Podróż siódmą” będącą adaptacją opowiadania Stanisława Lema.
Moonshadow
Nasza ocena: - 85%
85%
Scenariusz: J.M. DeMatteis. Rysunki: Jon J. Muth. Mucha Comics 2021