Ciężko zliczyć jak wiele wariacji na temat króla Artura i rycerzy okrągłego stołu przedstawiła nam już popkultura. Mimo, że tematyka wydaje zużyta ponad miarę, twórcy nie ustają w wysiłkach – a czasem na horyzoncie pojawia się coś intrygującego.
Tak też jest w przypadku „Przeklętej” Thomasa Wheelera, która historię wojen o Miecz Władzy przedstawia w sposób nietypowy – bo z perspektywy Pani Jeziora, Nimue. Całą historię najzgrabniej można ująć w słowo „prequel”, ale takie określenie nie oddaje całkowicie istoty opowieści – w większym stopniu mamy tu do czynienia z redefinicją poszczególnych postaci, a także nowymi, charakterystycznymi dla literatury młodzieżowej wątkami.
Jako słowo się rzekło, centralną postacią jest obdarzona niebezpiecznymi magicznymi zdolnościami Nimue – tu wychowywana w jednej z podległych królowi Utherowi Pendragonowi wiosek. Charakterną i rezolutną bohaterkę poznajemy w momencie gdy na jej miejsce zamieszkania napadają Czerwoni Paladyni – zbrojna, religijna frakcja, która postawiła sobie za cel wyplenienie wszelkich przejawów magii. Wiedziona ostatnim życzeniem umierającej matki, dziewczyna musi opuścić wszystko co do tej pory znała i udać się w niebezpieczną podróż. W jej trakcie spotka tak charakterystyczne postaci jak zmagającego się z utratą czarodziejskich mocy Merlina, czy cwanego najemnika Arthura. We wszystko zamieszany będzie również Miecz Władzy, a epopeja rozciągająca się na kilka różnych stron konfliktu doprowadzi Nimue do punktu w którym ta będzie musiała zadać sobie pytanie, co znaczy prawdziwa przyjaźń i gotowość poświęcenia się dla innych.
Dla Thomasa Wheelera „Przeklęta” jest powieścią debiutancką, a sam autor do tej pory pisał głównie scenariusze do telewizyjnych produkcji. Tak też jego „Przeklęta” się przedstawia – jak gotowy materiał na scenariusz serialu (który swoją drogą już za chwilę będzie debiutował na Netflixie), ze wszystkimi tego faktu wadami i zaletami. Po stronie plusów niewątpliwie znajdziemy tu niezwykle szybkie tempo opowieści. Przy „Przeklętej” nie sposób się nudzić, a zamiast detalicznego zagłębiania się w motywacje, czy rozważania bohaterów, Wheeler proponuje nam pościgi, pojedynki i pełną wrażeń podróż po mitycznych krainach. Miks to niewątpliwie przyjemny, w dodatku gęsto okraszony ilustracjami legendarnego Franka Millera (choć umówmy się – to nie są jego najlepsze prace), w związku z czym przed oczyma cały czas mamy nakreśloną przez autora, precyzyjną wizję fabuły.
Ale że kij końce ma przynajmniej dwa, tego typu styl jest też bronią obosieczną – o bohaterach nie dowiemy się bowiem więcej niż kilka zdawkowych linijek, a ich przepisanie na poczet powieści młodzieżowej, może pozostawiać pewne wątpliwości. I tak, Uther Pendragon okazuje się paranoikiem i tchórzem, Merlin jest z reguły pijany w sztorc, a Artur przy pierwszej okazji postanawia ewakuować się w trosce o własne bezpieczeństwo. To intrygujące zmiany w charakterystyce znanych i kochanych figur, ale zdecydowanie nakierowane na nastoletniego odbiorcę. Bardziej doświadczeni czytelnicy mogą kręcić nosem na powierzchowność relacji i cokolwiek mało prawdopodobny rozwój pewnych wątków. Ci jednak z satysfakcją pokiwają głowami na widok opisów scen walk – „Przeklęta” jest bowiem diablo brutalna. To jeszcze nie pełne organicznych detali gore w rodzaju Mastertona, ale odcinane głowy, ręce czy przebijane narządy wewnętrzne występują tu w ilościach nadprogramowych – co warto mieć na uwadze, rozważając zakup książki dla młodszych czytelników.
„Przeklęta” pozostaje jednak przy tym książką ciekawą dla tego typu śmiałków, którzy nie boją się wywracania do góry nogami ustalonego porządku świata przedstawionego. Biorąc pod uwagę nadciągającą ekranizację z Katherine Langford w roli głównej, możemy spodziewać się, że przy odrobinie szczęścia projekt jeszcze nabierze rumieńców – i w przyszłości stanie się zaczątkiem literatury która w pełni usatysfakcjonuje jeszcze szerszy target odbiorców.
Przeklęta
Nasza ocena: - 60%
60%
Autor: Thomas Wheeler. Oprawa: Frank Miller. Wydawnictwo Znak, 2020.