Z okładki dziewiątego tomu serii spoglądają na nas przerażeni Rick i Morty, najwyraźniej będąc na celowniku jakiegoś zabójcy. To motyw przewodni najdłuższej opowieści w tym albumie.
Każdy tom z serii o komiksowych przygodach Ricka i jego wnuka Morty’ego jest zamkniętą, niezależną publikacją. Zatem w cykl można wskoczyć w dowolnym momencie bez obawy, że zgubimy jakieś wątki. W najnowszym tomie ta tradycja została lekko zachwiana, bowiem scenarzysta Kyle Starks do głównej historii postanowił wykorzystać kilka faktów z poprzednich opowieści. Uformował bowiem drużynę zemsty na Ricku, składającą się z postaci, którym nihilistyczny naukowiec nadepnął w przeszłości na odcisk. To jak im nadepnął nie ma większego znaczenia, a ewentualne wątpliwości w małych antraktach wyjaśnia pan Kupkazpupki, zatem i tutaj nie ma mowy o fabularnym zagubieniu. Starks jak zwykle prowadzi szybką, wciągającą i bardzo zabawną opowieść, w pełni oddającą ducha serialu.
Nie inaczej jest w kolejnych, pojedynczych historyjkach. Nawet w najsłabszym “Fredzie i Piardym” jest mnóstwo energii i humoru. Mnie najbardziej ujęły dwie ostatnie: “Obrońcy” będący doskonałą parodia konwencji superbohaterskiej, podczas których zaśmiewałem się w głos, oraz “I kto teraz Cronenberguje”, czyli kolejna (tym razem nawet wzruszająca)wizyta w świecie zrodzonym w wyobraźni słynnego reżysera. Album zamykają ciekawe koncepcyjnie shorciaki, w których bohaterowie tworzą potwora ostatecznego z postaci przeniesionych do domeny publicznej.
“Dziewiąty” to kolejna bardzo udana wizyta w świecie wymyślonym przez Dana Harmona i Justina Roilanda. Autorom nadal fenomenalnie udaje się zachować kreatywność i sznyt serialowego humoru. Jak zwykle czekam na więcej.
Rick and Morty, tom 9
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Kyle Starks, Tini Howard. Rysunki: Mike Ellerby, Sabrina Mati i inni. Egmont 2020