Czy zastanawialiście się, jak wyglądałaby przyszłość, w której ludzkość nie musi martwić się o „jutro”? W której świat nie walczy o energię i zasoby, gdyż posiada niewyczerpalne źródło zasilające praktycznie każdą jego infrastrukturę? To bardzo odważna i złożona wizja, jednak Isaac Asimov w 1973 roku postanowił przekroczyć tę granicę i otworzył przed mami zupełnie inny świat. Nie trzeba mieć szczególnie doświadczonego życiem oka, by dostrzec, że stan ten nie może długo utrzymywać się niezachwiany. Jak mawiamy – coś może bowiem być zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Taki też sprawy przybrały obrót w książce „Równi bogom”, opowiadającej historię świata, w którym pewien początkujący naukowiec, w wyniku całkowitego przypadku i zrządzenia losu, odkrył wpływ obcej cywilizacji z innego świata – jak przyjęło się nazywać w samej książce: para-Wszechświata – który w konsekwencji pozwolił na stworzenie wyjątkowego transferu energii pomiędzy naszą a ICH rzeczywistością, poszerzając ludzkie doświadczenie z zakresu fizyki, ale przede wszystkim pozwalając na stworzenie Pompy Elektronowej, która wprowadziła ludzkość w nową erę.
Jak wspomniałem, wszystko zaczęło się od przypadku, jednak prawdziwa geneza powstania Pompy nigdy nie trafiła w swej surowej formie do opinii publicznej, będąc zastąpiona przez wizję genialnego odkrywcy, który wybawił ludzkość. Inna sprawa, że nie zrobił tego celowo, sam jeszcze chwilę wcześniej był w najlepszym razie przeciętnym (jak nie niszowym) naukowcem, a sama Pompa może przynieść ludzkości zgubę na długo wcześniej nim można się tego spodziewać. Ale to już tak zwany drobny druczek. Historia ludzkiej megalomanii i zaślepienia dumą sięga najdawniejszych czasów i nic nie wskazuje na to, aby przestała do nas powracać.
Co trzeba przyznać, Asimov przedstawił realia nauki w nad wyraz rzeczywisty sposób. Nauka i ludzie, jacy się nią parają, nie są przedstawieni jako bohaterowie, odważnie stawiający kolejne kroki we współpracy z innymi, by przynosić spokój i bezpieczeństwo ludzkości. Nie, nie. Nauka, niestety, nie jest czysta, nie jest też pozbawiona wad, szczególnie tych wynikających z faktu, że to my, ludzie, stoimy za jej sterami. Historia opowiedziana w książce dowodzi, że wystarczy nawet zwykła, pierwotna zawiść, by pchnąć samego siebie na zupełnie nowy tor, ciągnąc za sobą całą planetę, nie zważając na dalsze konsekwencje.
Na co warto jeszcze zwrócić uwagę, omawiając dzieło Asimova, to świat para-ludzi. Cała książka jest bowiem podzielona na trzy części – pierwsza opowiada historię, jak to wszystko się zaczęło (o czym już wspomniałem), trzecia daje nam odpowiedzi i możliwe rozwiązanie całego problemu (czy dojdzie ono do skutku, musicie przekonać się jednak sami), druga natomiast opowiada, jak całość wygląda po TAMTEJ stronie, czyli w świecie para-ludzi, którzy jednak ludzcy praktycznie w ogóle nie są. To zupełnie inna rzeczywistość, nie tylko pod względem rządzących praw fizyki, o czym dowiadujemy się już z pierwszej części książki, ale również zasad i norm panujących w społeczeństwie. Obserwujemy historię pewnej triady – tak bowiem nazywa się u nich coś na wzór rodziny, choć nie ma ona prawie nic w wspólnego z tym, co znamy z relacji organizmów na Ziemi. Triada składa się z trzech osób. Nazwijmy je tak na potrzebę chwili, jednak warto pamiętać, że to całość dużo bardziej złożona i – podkreślę to raz jeszcze – inna niż wszystko, co znamy. Mamy więc trzy osoby: prawego, środkową i lewego. Tak, wiem, brzmi to absurdalnie, jednak, mówiąc o zupełnie innym wszechświecie, określenie „absurd” możemy cisnąć w najbliższą czarną dziurę. Każda osoba należąca do triady pełni inne funkcje i różni się zarówno cechami osobowości, jak i swymi możliwościami na różnym polu. Wynika z tego wiele aspektów, z którymi sami członkowie triady mierzą się na kartach książki. Na tym chciałbym zakończyć przybliżanie Wam świata para-ludzi, jednak jedynie dlatego, że to coś, co absolutnie najlepiej odkrywa się samemu. Sam Asimov tak skonstruował ten świat, abyśmy krok po kroku uczyli się jego struktury i odkrywali nowe linie biegnące w jego wnętrzu i wiążące poszczególne elementy. Czy będziemy jednak w stanie zaakceptować obraz, jaki ostatecznie się nam ukaże? Ale wiecie już, gdzie szukać odpowiedzi.
Problematyka książek z gatunku sciense-fiction, do których omawiana oczywiście się zalicza, wynika głównie ze złożoności świata, do jakiego trafiamy. Jednocześnie chcemy rozłożyć go na czynniki pierwsze, przeprowadzić sekcję i skatalogować każdy trybik, jaki go napędza; jak i zwyczajnie przystanąć na chwilę i pozachwycać się całością obrazu. To dylemat piękna w nauce, jaki towarzyszy jej zapewne od samego początku. Ja również do ostatniego słowa waham się, gdyż chciałbym Wam przedstawić pełną historię izotopu wolframu, lunaryczki Seleny, komunikacji między ludzkością a gazowymi obłokami zwanymi para-ludźmi oraz wielu innych składowych budujących tę książkę. Nie zrobię tego jednak, bo to nigdy nie będzie to samo, a osobiście wyznaję zasadę sięgania do źródła i do tego również zachęcam.
Asimov genialnie skonstruował świat i w równie niesamowity sposób wprowadził nas w jego historię. Motywy klasyczne dla hard science fiction, jak i wątki nieco bardziej przyziemne, a wręcz mające genezę w nas samych, w uczuciach, wypełniają każdy rozdział tej książki. Mógłbym wymieniać, wypunktowywać i wyliczać elementy, dzięki którym to pozycja obowiązkowa dla zwolenników sci-fi, jednak mam nadzieję, że te kilka przytoczonych wątków, spośród wielu innych, jakie na Was czekają, stanowi właściwą zachętę do sięgnięcia po tę lekturę. Asimov poprzez jej strony wskazuje nam, jak badać to, co widzimy, jak podważać to, czego jesteśmy świadkami (nawet jeśli wszyscy inni uważają inaczej), jak wykorzystać naukę dla dobra ludzi i zachować ją taką, jaką być zawsze powinna – bezstronną. Szukajcie więc i zadawajcie pytania, bo pewnego dnia być może i my staniemy przed dylematem, czy zaszliśmy już tak daleko, by stać się równi bogom.
Równi bogom
Nasza ocena: - 85%
85%
Isaac Asimov. Tłumaczenie: Krzysztof Bednarek. Dom Wydawniczy Rebis 2023