Gorący temat

Batman. Knightfall, tom 5. Nowy początek – perfekcyjna klamra [recenzja]


Warning: A non-numeric value encountered in /home/platne/serwer269681/public_html/badloopus.pl/wp-content/plugins/taqyeem/taqyeem.php on line 613

Warning: A non-numeric value encountered in /home/platne/serwer269681/public_html/badloopus.pl/wp-content/plugins/taqyeem/taqyeem.php on line 616

W ostatnim tomie serii “Batman. Knightfall” ponownie dostajemy obszerną historię, której znakiem rozpoznawczym jest fakt, że Bruce Wayne jako Batman wcale nie jest jej centralnym punktem. Ale właśnie do takiego, niecodziennego spojrzenia przygotował nas cały ów cykl o upadku Mrocznego Rycerza, stając się tym samym czymś wyjątkowym na tle ówczesnych, superbohaterskich opowieści. 

Jak ten czas w naszym dzisiejszym komiksowej szybko teraz mija! Ani się nie obejrzeliśmy, a już możemy cieszyć się z kompletu sagi “Batman. Knightfall”. A jest się z czego cieszyć, bo to ambitnie skonstruowana opowieść, prawdopodobnie jedna z najobszerniejszych wśród historii superbohaterskich, która mimo upływu lat wciąż robi wrażenie swoją jakością. Jak zatem wypadła jej końcowa odsłona?

Zaczyna się od niespodzianki. Pamiętamy z poprzedniego tomu, że Batman/Bruce Wayne pokonał Jeana-Paula Valleya i po wielu perypetiach i zmaganiach z własnymi słabościami wrócił do formy. Cóż, okazuje się, że nie do końca i wciąż potrzebuje czasu by stanąć – tym razem bardziej chyba w sensie psychicznym – na nogi. Bruce Wayne znika zatem z Gotham rolę Batmana powierzając Nightwingowi. I dlatego większość niniejszego tomu, czyli aż dwanaście zeszytów poświęcone jest perypetiom tego właśnie bohatera, czyli Dicka Graysona w roli Batmana oraz Tima Drake’a jako Robina. I okazuje się to całkiem dobrym pomysłem na dopełnienie sagi “Batman. Knightfall”. 

Przygody jak przygody, mają z pewnością posmak pstrokatych lat dziewięćdziesiątych i z początku nie porywają, choć od razu jest w nich zaznaczony istotny wątek. Nightwing wciąż zmaga się z rzekomymi błędami z przeszłości związanymi z osobą Two-Face’a i to właśnie z nim przyjdzie mu głównie walczyć w tej historii, choc tak naprawde jest to walka z samym sobą, a złoczyńcy są tu tylko katalizatorem. Wiemy, że obecnie w USA święci triumfy seria “Nightwing” ze scenariuszem Toma Kinga i bardzo czekamy na jej wydanie, a perypetie tego bohatera w dwunastozeszytowej opowieści “Prodigal” możemy uznać za swoisty wstęp do tej współcześnie tworzonej historii. W przypadku piątego tomu “Batman Knightfall” udało się bardzo dobrze zbalansować warstwę rozrywkową z wewnętrznymi dylematami nowego Batmana, który z jednej strony ma żal do Bruce’a Wayne’a, że ten jakiś czas temu powierzył tę rolę Jean-Paulowi, z drugiej wychodzi z siebie, żeby udowodnić, że na nią zasłużył. W tle zaś mamy młodzieżowe rozterki Robina oraz rozkminki inspektora Gordona, który zaczyna tracić rozeznanie w kwestii kolejnych wcieleń Batmana.

W końcu jednak Bruce Wayne musi powrócić i to jest powrót spektakularny – głównie za sprawą jednego zeszytu z rysunkami Keeleya Jonesa, który jakby pozazdrościł Billowi Sienkiewiczowi weny i prezentuje nam ponure oblicze Gotham i jego superbohaterów. Pierwszy zeszyt “Trojki” to wizualna petarda działająca mocniej niż sam scenariusz tej opowieści, w której władzę nad Gotham chcą przejąć rosyjscy gangsterzy, Wiadomo jak to się skończy, nie tu ma zaskoczeń. Jednak na deser dostajemy jeszcze dwie, świetne i właśnie zaskakujące opowieści. Jedna jest poświęcona Alfredowi i już na okładce zeszytu oznajmia, że ów bohater wraca do Gotham, choć w rzeczywistości opowiada o jego dosyć przykrych i zarazem wybuchowych przygodach w rodzinnej Anglii przy udziale Nightwinga. 

Druga z nich i zarazem ostatnia w całej sadze skupia się na postaci Bane’a i robi to w stylu, w jakim poznaliśmy w pierwszym tomie jego postać. W “Zemście Bane’a 2” jest mrocznie, gęsto i nieprzewidywalnie, gdy pokonany jakiś czas temu złoczyńca rozpoczyna w więzieniu nowy etap życia. Ta historia stanowi idealne zwieńczenia dla “Batmana.Knightfall”, pokazując, że Bane jest złoczyńcą wyjątkowym i robiącym większe wrażenie niż groteskowy w tym tomie Two-Face. W końcu przecież złamał Batmana i jeszcze nie raz będą musieli stanąć ze sobą w szranki, choć i tak nic już nie przebije tego niezapomnianego starcia, a wcześniej originu złoczyńcy z pierwszego tomu. W tej historii mamy bardzo pomysłowe pokłosie całej sagi i zarazem zwrot w działaniach i przekonaniach Bane’a, co może być zaskakujące w kontekście jego późniejszych zmagań z Batmanem. 

A sam Batman/Bruce Wayne? Cóż, wrócił na stare śmiecie, bardzo bogaty w doświadczenia i przygotowany lepiej niż nigdy wcześniej na kolejne starcia ze wszelkiej maści złoczyńcami. Historia zatoczyła bardzo rozległe koło, pokazując czytelnikom, że można stworzyć długą, skomplikowaną i niezapomnianą superbohaterską opowieść, którą fani będą wspominać latami. Tak jak to czynią dzisiaj. 

Batman. Knightfall, tom 5. Nowy początek

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz: Chuck Dixon i inni. Rysunki: Graham Nolan i inni. Tłumacznie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont 2023

User Rating: 3 ( 1 votes)

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Siberia 56. Wydanie zbiorcze – kosmiczny strach w okowach lodu [recenzja]

Christophe Bec to scenarzysta znany w Polsce choćby z interesującej serii „Mroczna otchłań”, czy – …

Leave a Reply