Sean Murphy już na dobre zadomowił się w stworzonym przez siebie elseworldowym Gotham. I cały czas jego historia może się podobać, choć efektu wow, tak jak w poprzednich odsłonach cyklu już u czytelnika nie wywołuje.
Seria o Białym Rycerzu to jedne z najciekawszych przygód Batmana w ostatnich latach. Jej autor, rysownik i scenarzysta Sean Murphy bawi się przeróżnymi motywami i postaciami, które znamy z Uniwersum DC i układa przekorną w wielu aspektach fabułę, która znany nam świat Batmana stawia na głowie. Ot choćby sam początek najnowszego tomu – oto Bruce Wayne, który w poprzedniej części przyznał się do bycia Batmanem znajduje się w więzieniu. I to nie żeby tylko na chwilę, tylko już od dwunastu lat, skazany prawomocnym wyrokiem. Rzecz jasna kiedy zajdzie potrzeba wróci w Gotham do dawnej roli, ale widok postarzałego Bruce’a (choć wciąż w formie), który spędził za kratami całkiem sporo lat, robi wrażenie.
Pamiętajmy jednak, że najbardziej niezwykłą postacią w cyklu Murphy’ego był Joker. Złoczyńca i szaleniec w jednym, miał swoje alter ego w osobie Jacka Napiera (albo odwrotnie to Joker był mrocznym odbiciem tego bohatera), czyli przykładnego, ogarniętego, z głowa pełną pomysłów obywatela, którego zamiarem było, tak jak Batmana zresztą, odmienienie oblicza ich niebezpiecznego miasta. Murphy świetnie i w całkiem logiczny sposób poprowadził tę postać, która gdy jego mroczna połowa znowu przejmowała kontrolę, została uśmiercona przez Harley Quinn. Ale spokojnie – Joker wraca do gry.
No tak, przecież to DC, nie może być inaczej, od razu słyszę sceptyczne głowy. Ale tak naprawdę jest inaczej, bo Joker wraca jako algorytm, chip i hologram w jednym, a dokładnie jako projekcja umysłu Batmana, którą złoczyńca zainstalował kiedyś w jego głowie. Co dostajemy dzięki takiemu zabiegowi fabularnemu? Cóż, niecodzienną relację tej dwójki (choć inni widzą jedynie gadającego do siebie Bruce’a Wayne’a), którą w wielu momentach Murphy traktuje z przymrużeniem oka. Tak jest, czasem mamy wrażenie oglądając Batmana i Jokera w akcji, jakbyśmy obserwowali z boku wiecznie przekomarzające się stare małżeństwo. I choćby dla tego wątku warto poświęcić czas na lekturę, jak mówi wyraźnie sam tytuł, “Batmana. Nie tylko Białego Rycerza”.
Dlaczego Bruce Wayne’a ucieka z więzienia, choć zostało mu zaledwie kilka miesięcy odsiadki? Cóż, w Gotham źle się dzieje, metropolia przemieniła się w miasto rządzone silną rękę przy pomocy specjalnej antyterrorystycznej formacji GTO wyposażonej w najnowszą technologię, co jest nie w smak w tradycyjnej policji. Ci, którzy byli sprzymierzeńcami, stoją teraz po przeciwnych stronach barykady – jak małżonkowie Barbara Gordon i Dick Grayson. I mimo że przestępczość została zwalczona, opresja trwa, tym razem ze strony władz. Kiedy Bruce Wayne dowiaduje się, że do tego są wykorzystywane różne jego technologiczne zdobycze, postanawia interweniować.
Głównym złoczyńcą w komiksie jest Derek Powers, niegdyś współpracujący z Brucem w Wayne Industries, współtwórca technologicznego wyposażenia Batmana. To za jego sprawą Gotham zmieniło się teraz w policyjne miasto, ale on chce więcej – dlatego w pierwszych scenach komiksu mamy włamanie do jaskini Batmana, z której skradziony zostaje nowoczesny kostium. Kto go założy i będzie grał rolę nowego Człowieka-Nietoperza, jaką rolę odegra powracający do miasta Jason Todd i czy sześćdziesięcioletni obrońca Gotham poradzi sobie z nowymi wyzwaniami, to wątki składające się na fabułę tego tomu. Ciekawsze jest w nim jednak co innego – bo przecież Gotham nie po raz pierwszy jest w tego rodzaju opresji – wspomnijmy choćby Magistrat, który pełnił taką samą rolę w aktualnym runie Batmana.
W “Batmanie. Nie tylko Białym Rycerzu” dostajemy również szereg rozliczeń z przeszłością, bo przecież na scenie pojawił się Jason Todd, ale także sprawy między Dickiem Graysonem a Brucem Waynem również wymagają przeanalizowania – bo ten pierwszy z jakiegoś powodu porzucił i dziedzictwo Batmana, i żonę. Są zatem łzy i szczere rozmowy, ale także intrygujące spojrzenie w przyszłość, którą reprezentuje tu dwójka dzieci Jokera i Harley Quinn – Bryce i Jackie. Szczególnie ta druga jest ważną postacią w opowieści Murphyego, na równi z Harley Quinn, która w całym cyklu wyrosła na najważniejszą kobiecą postać. A że jeszcze w postaci Batmana i fantomowego Jokera ma tę dwójkę dla siebie, możemy spodziewać się w fabule niecodziennych rozwiązań
Mamy zatem świetnie narysowaną opowieść pełną akcji w tradycyjnym stylu, ale też rodzaj rozliczeniowej historii w różnych emocjonalnych konfiguracjach, co jeszcze jest rozwinięte w dwóch dodatkowych zeszytach poświęconych Jasonowi Toddowi. W ten sposób Murphy pogłębia ciężar fabuły, choć akurat narracja jest tu lekka i sprawna, tak samo jak w poprzednich częściach. A jeszcze dodatkowo autor przemyca na niektórych planszach fajne nawiązania do batmanowskiej klasyki, w postaci cieni, które układają się w znajome kształty i sylwetki superbohaterów, a nawet superbohaterskich scen, które znamy z innych komiksów. Oto popkulturowa zabawa pełną gębą, która wciąż daje radę, nawet jeśli nie zaskakuje świeżością pomysłów tak, jak w poprzednich częściach.
Batman. Nie tylko Biały Rycerz
Nasza ocena: - 70%
70%
Scenariusz i rysunki: Sean Murphy. Tłumaczenie: Jacek Żuławnik. Egmont 2023