Gorący temat

BBPO: Znany diabeł – koniec i początek [recenzja]

“BBPO: Znany diabeł” to nic innego, jak zwieńczenie sagi o Hellboyu. To  jeden z najbardziej spektakularnych i emocjonalnych finałów wśród mnogości znanych polskim czytelnikom serii komiksowych i jednocześnie dowód na wyjątkowość rozbudowywanego od lat uniwersum stworzonego przez Mike’a Mignolę.

W kolekcji Klubu Świata Komiksu, “Hellboy. Nasienie Zniszczenia” ma numer 62. Egmont wydał ten album w 2001 roku, czyli właściwie niemal na początku swojej drogi, co oznacza że Tomasz Kołodziejczak i spółka dwadzieścia lat temu mieli nosa do wartościowych, rozrywkowych tytułów, które każdy wielbiciel komiksu powinien znać. “Hellboy. Nasienie Zniszczenia’ jest jednym z najbardziej sfatygowanych komiksów w mojej kolekcji, czytany i przeglądany wiele razy i wówczas jeszcze nie spodziewałem się, jak wiele wspaniałych, czytelniczych doświadczeń z tego uniwersum jest przede mną. Jednak już wtedy dał się wyczuć zamysł, którym objął te wczesne historie Mike Mignola, zamysł polegający na kontraście między doniosłością rozgrywających się lub prognozowanych wydarzeń, a charakterem głównego bohatera. Zwyczajność Hellboya (mimo całej jego niezwykłości) okazała się strzałem w dziesiątkę i to właśnie z tego powodu pokochały go tysiące czytelników. Dlatego pożegnanie po tych dwudziestu spędzonych razem latach nie jest łatwe. 

Tylko, że przecież z Hellboyem raz już się pożegnaliśmy. Hellboy przecież zginął na angielskiej ziemi, Hellboy trafił też do piekła, w którym na moment wydawał się znaleźć odrobinę spokoju. Chyba jednak nikt nie wierzył, że jego rola w Mignolaverse już się zakończyła i sam tytuł finałowego tomu serii BBPO zapowiadał, że oto powróci znany nam wszystkim diabeł, by wziąć udział w ostatniej bitwie ludzkości o jej przyszłość, czy też mówiąc bardziej dokładnie, by wziąć udział w zapowiadanym jeszcze w “Nasieniu Zniszczenia” Ragnaroku.

Po tym, co przeczytaliśmy w finale piątego tomu “Piekła na Ziemi” może wydawać się to zaskoczeniem, bo przecież Liz Sherman i przede wszystkim Johann pokonali olbrzymiego stwora, określanego jako matka całej reszty stworów i świat zaczął powoli wracać do życia.  W grze pozostała jednak uwolniona Warwara i to ona staje się w “Znanym diable” kluczową postacią, za którą zaczynają podążać ludzkie masy, po tym jak zaczyna z jakiegoś powodu pojawiać się w ich snach. Do agentów BBPO zaczyna powoli docierać, że to nie koniec ich zmagań z siłami ciemności, na szczęście w osobie odnalezionego Hellboya znajdą tak potrzebnego sprzymierzeńca. Tyle że sam Hellboy jest jakiś inny, jakby oderwany od rzeczywistości. Czy będąc w takim stanie może powstrzymać nadchodzącą apokalipsę?

W “Znanym diable” splatają się wszystkie wątki obecne w różnych seriach Mignolaverse, także w tych, których jak dotąd nie wydano jeszcze w Polsce. To już fabuła, w której nie ma czasu na łapanie oddechu, bo wszystko zdąża do bardzo wybuchowego finału. Dlatego też niektórzy czytelnicy będą się czuć może nieco zagubieni podczas tego przeglądu scen z różnych lokalizacji w czasie nadchodzącej apokalipsy i chyba najlepiej jest najpierw przeczytać wszystko co mamy ze świata Hellboya, aby poukładać w głowie cały ciąg przyczynowo-skutkowy. Zresztą nawet siadając do czytania “Znanego diabła” bez takiego przypomnienia, w zasadzie natychmiast po lekturze zapragniemy przeczytać sagę o Hellboyu i “BBPO” jeszcze raz, na spokojnie, aby wyłapać wszystkie zależności i delektować się misterną konstrukcją całego uniwersum.

W “Znanym diable” powraca również do rysowania Mike Mignola. To raptem kilkanaście stron, ale za to kluczowych dla fabuły. Najpierw, by Hellboy mógł powrócić z piekła na światło dzienne, następnie aby mógł wypełnić swe przeznaczenie. Jeśli porównamy te rysunki Mignoli z tymi z “Nasienia Zniszczenia” łatwo zobaczymy, jak mocno uległ zmianie styl artysty przez te lata. Wyrazistość została zastąpiona graficznym ascetyzmem i właśnie taki dostajemy w wielkim finale. Mimo swego potężnego ładunku emocjonalnego i fabularnego, to zarazem stoickie, ascetyczne “stało się to, co miało się stać”  i po prostu nie ma wyjścia, trzeba się z tym pogodzić. 

Ragnarok był zapowiadany na samym początku i chyba niewielu czytelników wierzyło, że naprawdę się ziści. Tymczasem w Mignolaverse nie ma przebacz, muszą nadejść wielkie zmiany, a ich rezultat jest wręcz przytłaczający, ale też zwiastujący coś, czego nikt się nie spodziewał. Życie po prostu jest zmianą i jest tak, że jedni schodzą ze sceny, by być zastąpionymi przez innych. O kogo dokładnie chodzi? Cóż, można się domyśleć, ale jako że jest to wciąż nie do pomyślenia, trzeba to sprawdzić w albumie samemu, na własne oczy. To zarazem koniec, do którego drogę wyznaczały w albumie apokaliptyczne w tonie rysunki przede wszystkim Laurence’a Campbella, ale także rodzaj nowego początku, co podkreśla w posłowiu sam Mignola. I choć dostaniemy jeszcze wiele historii z przeszłości Hellboya i spółki, to chcielibyśmy również zajrzeć w przyszłość – bo tam będą działy się rzeczy wprost niewyobrażalne. 

BBPO: Znany diabeł.

Nasza ocena: - 90%

90%

Scenariusz: Scott Allie, Mike Mignola. Rysunki: Laurence Campbell, Mike Mignola i inni. Egmont 2021.

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply