Gorący temat

Blade Runner 2029 – udany powrót do dystopijnego świata replikantów [recenzja]

Choć „Blade Runner 2029” to bezpośrednia kontynuacja solidnej pierwszej części, „Blade Runnera 2019”, to da się niniejszy tom czytać niezależnie. Choć z pewnością poznanie wcześniejszych losów Ash nie zaszkodzi. A jako powrót – który skądinąd stanowi samodzielną, zamkniętą historię – okazuje się być powrotem co najmniej satysfakcjonującym. Choć nie grzeszącym przesadną oryginalnością.

To rzecz raczej dla zatwardziałych fanów cyberpunku, bo taka estetyka jest tu przedstawiona znakomicie, ale z drugiej strony nie wnosi ona w ramach gatunku niczego nowego. W scenariuszu Mike Johnson (wspomagany przez konsultantów kreatywnych, m.in. przez Michaela Greena, współtwórcę filmowego „Blade Runnera 2049”) nie sili się na przesadne ekstrawagancję, woląc podążać znanymi dla wszystkich miłośników gatunku ścieżkami. I nie ma w tym niczego złego, bo i jego opowieść potrafi miejscami zaskoczyć nagłym zwrotem, ale też trzyma się wewnętrznej, spójności i konsekwentnie kreuje świat przedstawiony, wpasowując go w to, co już znamy.

Ash wraca do jednostki policji tropiącej androidów, jednocześnie rozgrywając drugi front i pomagając wybranym jednostkom – tym, które nie popełniają ewidentnych przestępstw, ale zwyczajnie próbują przetrwać – ukryć się, zniknąć z radarów bezwzględnego systemu. Oczywiście nie przejdzie ta działalność niezauważona, co narazi naszą bohaterkę na kłopoty. Jakby miała ich zbyt mało po tym, kiedy niegdysiejszy wróg – replikant od dawna uważany za zmarłego – pojawia się znów na arenie miasta i w dodatku zaczyna polowanie na naszą bohaterkę.

To komiks który scenariuszowo – w mocno dynamicznej, widowiskowej fabule sensacyjnej – wciąż ponawia klasyczne dla cyberpunku pytania: na ile androidy są ludźmi, na ile winni być w taki sam sposób traktowani? Czy mają prawo do życia? Samostanowienia? I – ostatecznie – czy są dla ludzkiej społeczności realnym zagrożeniem, które należało by profilaktycznie wyeliminować?

Swoją drogą, że choć Johnson pytania stawia, to niekoniecznie sili się na odpowiedzi. Raczej są mu one potrzebne dla charakterystyki świata przedstawionego, dla podkreślenia jego podstawowych składowych, bo bardziej interesuje go dynamika i widowiskowość akcji. A ta zdecydowanie mu wychodzi. Nie braknie tu więc oszałamiających pościgów, walk i wybuchów. Nie braknie aktów terroru i gestów bohaterskiej ofiarności. Słowem – scenariusz zawiera wszystko, co winno zawierać solidne, epickie widowisko hollywoodzkie. Ale czy to aż taka wada? Nie sądzę.

Rysunki Andresa Guinaldo idą zdecydowanie w sukurs zamierzeniom scenarzysty i Los Angeles 2029 w jego kadrach wygląda doprawdy imponująco. Artysta nie boi się szerszych panoram, czy jedno i dwu planszówek, podkreślających rozmach przedstawionego świata, co przekłada się na świetne oddziaływanie na czytelnika. Miejscami dosłownie czujemy się przytłoczeni gigantyzmem metropolii, czujemy jej ogrom i duszący, niepokojący bezmiar. Zwłaszcza, że Guinaldo nie stroni od szczegółowości tła, nawet w większych planszach, dopracowując je bardzo starannie. I chwała mu za to! Całości dopełnia stonowana, oszczędna kolorystyka, za którą odpowiada Marco Lesko, a która podkreśla dystopijny charakter całości.

Komiks naprawdę robi wrażenie i dla tych, którzy cyberpunk kochają, to na pewno będzie satysfakcjonująca podróż do świata Blade Runnera. Niby nie znajdziemy tutaj zbyt wiele nowości, ale czasem odwiedzenie „starych śmieci” potrafi być wystarczająco satysfakcjonujące.

Blade Runner 2029

Nasza ocena: - 75%

75%

Scenariusz: Mike Johnson. Rysunki: Andres Guinaldo. Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska. Wydawnictwo Egmont 2022

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Gotham. Rok pierwszy [recenzja]

Tom King to już stały element na firmamencie twórców Uniwersum DC. Scenopisarska gwiazda, która jednak …

Leave a Reply