Gorący temat

Coś zabija dzieciaki, tom 6 – na skraju widzenia [recenzja]

Szósty tom serii Jamesa Tyniona IV to wciąż intensywna i emocjonująca opowieść, choć możemy odnieść wrażenie, że zaczyna się ona kręcić w kółko.

W jednym miesiącu dostajemy szósty tom “Coś zabija dzieciaki”, w następnym czeka nas trzeci tom spin-offu serii – widać wyraźnie, że małe uniwersum stworzone przez Jamesa Tyniona IV sukcesywnie się rozkręca. Zielonooka, główna bohaterka zawojowała popkulturowych fanów, a różni  twórcy mają wyraźną przyjemność z rysowania Erici Slaughter na konwentach. To jedna z najciekawszych kobiecych postaci komiksowych w ostatnich latach, która niestety z tomu na tom jest w coraz bardziej gorszym położeniu. Porzuciła Zakon Świętego Jerzego, jej tropem ruszyła inna Czarna Maska o wyraźnych skłonnościach psychopatycznych, a do tego na drodze bohaterki stanął potwór, którego podczas starcia pokazanego nam w piątym tomie nie zdołała pokonać. Jaki los czeka Ericę i jej nowych towarzyszy?

Po ujawnieniu tajemnic Zakonu w tomie poświęconym dzieciństwie Erici znowu jesteśmy na amerykańskiej prowincji. Do Udręki (to nazwa miasteczka, w którym toczy się fabuła) przybywa śladem bohaterki przerażająca Cutter i kiedy tylko pojawia się na scenie emocje rosną. To ta postać napędza tym razem akcję, zwłaszcza że Erica ledwo funkcjonuje i nie za bardzo ma jak bronić osób, którymi powinna się opiekować. Tymczasem wygląda to tak, że to AA i Gabi opiekują się tropiona przez Cutter Ericą. Tynion IV świetnie tu stopniuje napięcie, z każdym zeszytem przybliżając moment konfrontacji, a kiedy ta w końcu następuje to przebiega z całą pewnością wbrew czytelniczym oczekiwaniom. O tak, Cutter potrafi zaskoczyć i to jak się okazuje nie tylko jako morderczyni, ale przede wszystkim jako strateg.

James Tynion IV nadal potrafi w zwroty akcji i nadal kiedy trzeba jest odpowiednio melancholijny lub liryczny, jak choćby w momencie, kiedy jedna z pobocznych bohaterek zanurza się we wspomnieniach z przeszłości. Takimi wstawkami buduje głębszy obraz wydarzeń i zachowań poszczególnych bohaterów. Niemniej  w pewnym momencie zaczynają nas ogarniać wątpliwości co do prezentowanej fabuły. No bo w końcu dojdzie do rozstrzygającego starcia z Cutter, prawda? Po co było w tym tomie to odkładać? Przez ten unik fabuła wydaje się być za bardzo rozciągnięta, a ów przystanek w Udręce wydaje się być dla Eriki zbyt długi. Chyba że scenarzysta trzyma jeszcze jakieś asy w rękawie – znając jego pisarskie możliwości, jest to jak najbardziej prawdopodobne.

Pytanie jednak – co dalej. Znowu poleje się krew, znowu zostaną pokonane jakieś potwory. Być może Erica ruszy w dalszą drogę, na nową misję, być może za jej sprawą cały Zakon zatrzęsie się w posadach. To pieśń przyszłości, a istotne jest to, że mamy sytuację, w której wszystko (prawdopodobnie wszystko) na temat Erici wiemy – w tym tomie niczym nas nie zaskoczyła, może jedynie tym, że częściej widzimy ją w roli ofiary niż atakującego, co z pewnością się zmieni. Dokąd zatem zmierza ta historia? Czy Tynion IV będzie ją rozciągał na siłę i wciąż rozbudowywał jej mitologię? Czy to w ogóle pasuje do intensywności tej serii, której fabuła  w czwartym tomie przekroczyła punkt krytyczny i być może twórcy wkroczyli na niebezpieczny teren odcinania kuponów?

To tylko wątpliwości, jeszcze nieuzasadnione, ale tej czerwonej lampki nie mogłem się jakoś pozbyć podczas lektury – ta ostatnia na szczęście wciąż daje dużo przyjemności. Pomaga w tym niechybnie warstwa graficzna, za którą wciąż odpowiada Werther Dell’Edera – co ciekawe jego rysunki ewoluują, jakby odtwarzały coraz bardziej niepewną przyszłość Eriki, jak i rozchwianą wokół bohaterki rzeczywistość. Wizja Dell’Edery nadal robi wrażenie, nawet jeśli w tym tomie zabrakło starć z potworami. Ten jeden, przerażający, czai się na skraju widzenia i ma oblicze, które z pewnością zaskoczy zielonooką Ericę Slaughter. 

 

 

Coś zabija dzieciaki, tom 6

Nasza ocena: - 65%

65%

Scenariusz: James Tynion IV. Rysunki: Werther Dell'Edera. Tłumaczenie: Paweł Bulski. Non Stop Comics 2024

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Marvel Knights, Spider-Man, tom 1 [recenzja]

Spider-Man, to prawdopodobnie zaraz po Batmanie najpopularniejszy i najczęściej wydawany na polskim rynku superbohater. Czy …

Leave a Reply