Gorący temat

Diabeł już tu nie mieszka – science fiction w klasycznym wydaniu [recenzja]

„Diabeł już tu nie mieszka” Mikołaja Marii Manickiego zapowiadał się jako mroczna hard SF o eksploracji obcych, nieprzyjaznych planet w najodleglejszych trzewiach kosmosu. A finalnie powieść okazała się czymś znacząco innym – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To owszem, science fiction o eksploracji nieprzyjaznych miejsc na krańcach znanego ludziom Wszechświata, jednak zdecydowanie stanowi to jedynie sztafaż do opowieści o ludziach – ich fascynacjach, pasjach, emocjach, jakie nimi targają i jakie prowokują ich do popełniania nieodwracalnych czynów.

Telemorfax to nie jest miejsce, w jakim chcielibyśmy się znaleźć. Bogate głównie w liczne wulkany, oceany rozżarzonej lawy i trujących gazów miejsce, gdzie każdy dzień jest taką samą kopalnianą mordęgą, przerywaną krótkimi fazami odpoczynku i okazyjnego upijania się w kantynie. Grupa górników stara się za wszelką cenę wyrabiać zaplanowane normy i namierzyć nowe złoża, byle tylko utrzymać na powierzchni wciąż balansującą na granicy upadłości wydobywczą spółkę Infernopolis, nad którą pieczę – po samobójczej śmierci dotychczasowego kierownika – objął charyzmatyczny Yudhi Susilo. Przejęcie władzy następuje w sposób niejako naturalny, nie tylko za aprobatą tajemniczego właściciela spółki, Wyatta McDermotta, ale też załogi, która od dłuższego czasu akceptuje zwierzchność Susilo nad kompleksem działań kopalni.

Kiedy Infernopolis zaczynają nawiedzać niespodziewani i z pewnością nieoczekiwani goście – jak tajemnicza i nad wyraz ponętna dziennikarka, czy równie zagadkowy fotograf kosmicznych krajobrazów – sprawy się komplikują. Czy to, co ukrywa Susilo ma chronić Infernopolis i jego pracowników? Czy może przede wszystkim jego samego? Jakie sekrety kryje nie tylko kopalnia oraz jej nowy kierownik, ale szerzej, wulkaniczna planeta? I czy prawda wyjdzie na jaw, zanim wszystko zdąży trafić szlag?

Opowieść Manickiego to – jak wspomniałem na wstępie – zakamuflowana w sztafażu surowej science fiction opowieść o ludziach. Autor skupia się na staranniej, szczegółowej charakterystyce relacji społecznych w odizolowanej, niewielkiej społeczności, w dodatku dobranej niejako przypadkiem i zmuszonej funkcjonować w skrajnie nieprzyjaznym, depresjogennym środowisku. Są wśród nich ateiści i głęboko wierzący, są zrezygnowani cynicy i ludzie, którzy pielęgnują w sobie ostatnie iskry nadziei. Istny konglomerat osobowościowy, skompletowany przez autora na tyle starannie, by umożliwić im wystarczająco liczne pomiędzy nimi konfrontacje. I to one są głównym wypełniaczem powieściowej fabuły, posuwanej do przodu dzięki starannie zaimplementowanemu motorowi złożonemu z kilku kluczowych sekretów, do jakich odkrycia i wyjaśnienia cierpliwie dążymy od pierwszej do ostatniej strony. One sprawiają, że powieść nie nuży, potrafiąc podtrzymać napięcie, a jednocześnie nie stanowią pierwszego planu. To międzyludzkie konwenanse i spory wysuwają się tutaj na pierwszą linię i to na nich skupia się Manicki w swojej prozie. To przypomina nieco prozę Clifforda D. Simacka, autora z pewnością zaliczającego się do klasyków fantastyki z jej najlepszych czasów. Podobna jest wnikliwość w kreacjach postaci, skupienie się w pierwszej kolejności na mechanizmach ludzkich zachowań. Podobna stylistyczna lekkość, sprawiająca, że prozę Manickiego tak dobrze się czyta.

Miotający się Susilo, próbujący zapanować nad coraz szerzej manifestującymi się problemami zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi spółki wypada bardzo autentycznie, ale równie interesująco jawią się postacie drugoplanowe, jak choćby zagadkowa Hattie Belle, który niby zachowuje się jak dociekliwa, sumienna dziennikarka, ale czy jest nią naprawdę? I po co rzeczywiście przyleciała na Teleformax? To już zupełnie inna sprawa. Całość fabuły prowadzona jest konsekwentnie i w sposób przemyślany, jednak trzeba zaznaczyć, że finalnie odkrycie wszystkich kart następuje nieco za szybko, w sposób nazbyt skumulowany. Autor zmierzając do końca jednym ruchem oznajmia wszystko, co wymaga wyjaśnienia, zdradza rzutem na taśmę wszelkie tajemnice. I pal sześć, że jednej z nich łatwo się domyślić już mniej więcej w połowie powieści. Gorzej niestety z pozostałymi – jak kluczowy sekret Telemorfaxu – o którego istnieniu dowiadujemy się – my, czytelnicy – niewiele wcześniej, nim cała sprawa ostatecznie się wyjaśni.

To oczywiście nie przesądza o całości powieści – ten pośpiech w zakończeniu – zwłaszcza, że, jak zaznaczałem wcześniej, nie to jest kluczowym elementem powieściowej konstrukcji. A „Diabeł już tu nie mieszka” okazuje się doprawdy interesującą lekturą, odnoszącą się do klasycznego ujęcia science fiction. Mam wrażenie, że coraz mniej pojawia się na rynku takich powieści, dlatego tak docenić należy fakt rynkowego debiutu prozy Manickiego.

„Diabeł już tu nie mieszka” – zagadkowy tytuł został na szczęście solidnie umotywowany w treści – to z jednej strony świeży powiew w polskiej literaturze, która wciąż cierpi na pewne niedobory literatury w gatunku czystego science fiction, a z drugiej – swoisty hołd składany klasycznej SF. Do takich nazwisk jak Magdalena Salik, Magdalena Kucenty, Czy Marta Sobiecka dołącza kolejna świeża krew – Mikołaj Maria Manicki. Warto zwrócić na niego uwagę.

Diabeł już tu nie mieszka

Nasza ocena: - 75%

75%

Mikołaj Maria Manicki. Wydawnictwo IX 2022

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Serce pustyni – awanturniczo – przygodowa seria, jakiej nam brakowało [recenzja]

Robert Karcz powraca. A ja, jeśli przy pierwszej części – „Honor złodzieja” – jeszcze wahałem …

Leave a Reply