Wally West to w ostatnich dekadach jeden z najciężej doświadczonych przez los superbohaterów z Uniwersum DC. Jego historia sięgnęła punktu krytycznego w wydanym w zeszłym roku “Kryzysie bohaterów”, a album “Flash Forward” możemy potraktować jako jej dopełnienie.
Wally West pojawiał się (albo znikał) w niezwykle istotnych dla rozwoju uniwersum albumach, takich jak wprowadzenie do DC ODrodzenie, w którym to wrócił z niebytu po konsekwencjach wywołanych przez innego Flasha, czyli Barry’ego Allena w albumie “Punkt krytyczny”. Generalnie tuż przed rozpoczęciem lektury “Flash Forward” brakuje czegoś w rodzaju rozpiski, która pomogłaby uszeregować najważniejsze wydarzenia dotyczące tej postaci. A już ci czytelnicy, którzy nie znają “Kryzysu bohaterów” ze scenariuszem Toma Kinga mogą czuć się jak wrzuceni na głęboką wodę czytając o aktualnych perypetiach Wally’ego Westa, który po dramatycznych wydarzeniach z tego właśnie komiksu odsiaduje karę – zasłużoną – za przestępstwo największego kalibru. Jak możemy się jednak domyśleć, nie posiedzi za kratkami zbyt długo.
O Wally’ego dopomina się bowiem przeznaczenie, które reprezentuje w tym konkretnym przypadku potężna, kosmiczna istota o imieniu Tempus Fuginauta, której zadaniem wraz z innymi Fuginautami było od dawien dawna zapewnienie integralności przestrzeni znajdującej się pomiędzy wszystkimi światami multiwersum. Brzmi to cokolwiek pompatycznie, ale jest ściśle związane z ostatnimi wydarzeniami w Uniwersum DC, podczas których szczególnie istotne stało się Mroczne Multiwersum, będące odbiciem koszmarów największych superbohaterów. “Flash Forward” łączy zatem wątki z kilku różnych serii i jest rodzajem mini eventu, poświęconego Wally’emu Westowi i jego próbie powstrzymania międzywymiarowej, kosmicznej katastrofy.
Nie ma co ukrywać, że do połowy, a nawet nieco dalej ten komiks to jeden wielki chaos, obfitujący w bitwy i gonitwy po światach nie tylko Mrocznego Multiwersum. Samo Mroczne Multiwersum jest przy tym coś mało mroczne i na dodatek szybko męczące wzrok czytelnika, bo graficznie ten komiks to również wielkie łubudu, jakby wyjęte wprost z komiksowej superbohaterskiej estetyki lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Słowem, coś do przeczytania i zapomnienia.
Dlatego z niemałym zaskoczeniem, w drugiej połowie komiksu musimy w końcu uznać, że fabuła zaczyna się ciekawie klarować, wydarzenia nabierają sensu, a błyskawiczna odyseja Wally’ego Westa naprawdę ma konkretny i całkiem istotny dla uniwersum DC jak i dla samej postaci Westa cel. W finale superbohater razem z nadzorującym jego drogę Tempusem Fuginautą przestają drażnić swoim zachowaniem i nagle znika infantylizm tej historii. Fabuła “Flash Forward” staje się tym samym rodzajem drogi do odkupienia dla Westa, który wreszcie przestaje gnać przed siebie, zatrzymuje się, a nawet ma możliwości żeby usiąść i pokusić się o głębszą refleksję. Dostaje również od losu nagrodę, jednocześnie biorąc na klatę konsekwencje swoich czynów z “Kryzysu bohaterów”.
Tak oto mieliśmy okazję zobaczyć, jak dojrzewa bohater i trzeba przyznać, że scenariusz Scotta Lobdella z pędzącą na łeb i szyję fabułę musiał był w takiej właśnie formie zaplanowany z pełną premedytacją, abyśmy na koniec naprawdę poczuli wartość tej chwili, kiedy superbohater musi się w końcu zatrzymać. Nieźle pomyślane, może nie jakieś wybitne w wymowie, ale po prostu wiarygodne zakończenie. Choć i tak to bardziej album dla hardkorowych fanów DC, bardzo dobrze obeznanych z dawnym i aktualnym uniwersum, którzy powinni docenić ten intrygujący finał drogi do odkupienia, którą podążał w tej historii Wally West.
Flash Forward
Nasza ocena: - 60%
60%
Scenariusz: Scott Lobdell. Rysunki: Brett Booth, Norm Rapmund. Egmont 2021