Na początku powieści, bohaterowie książki Kate Wilhelm – „Gdzie dawniej śpiewał ptak” znajdują się w położeniu boleśnie i niepokojąco zbliżonym do naszego. Postępująca degradacja środowiska, choroby o zasięgu globalnym – to problemy, które dotyczą także nas współczesnych. I choć mniej realny wydaje się nuklearny konflikt, to jednak geneza i główna siła napędowa działania rodziny Sumnerów okazuje się zaskakująco nam bliska. A jest nią zwyczajny ludzki lęk i chęć walki o przetrwanie. Jeśli nie nas samych, w ujęciu jednostkowym, to już jako rodzaju ludzkiego, w ujęciu globalnym i społecznym, jak najbardziej.
Dlatego też powieść ta, pomimo upływu ponad 40 lat od jej powstania i pierwszej publikacji, nadal okazuje się przemawiać na tyle uniwersalnym językiem, by być zdecydowanie wartą poznania przez współczesnego czytelnika. Oczywiście nie ma przełożenia przedstawionej przez Wilhelm problematyki w skali jeden do jednego. Jak wspomniałem, raczej nie grozi nam globalny konflikt nuklearny, ani tez bezpłodność – przynajmniej w ujęciu ogólnoświatowym, bowiem pomimo spadków demograficznych w niektórych częściach świata, globalna tendencji jest raczej zwyżkowa. Jednak zagrożenia wynikające z degradacji środowiska, z maksymalnego wyeksploatowania naszej planety wcale się nie zmniejszają. Zagrożenie katastrofą klimatyczna jest coraz dotkliwsze, coraz bardziej realne. A to w sposób bezpośredni zagraża szansom przetrwania ludzkości jako gatunku i w założeniu działania podjęte przez powieściową rodzinę Sumnerów mają racje bytu i dzisiaj, współcześnie. Choćby ze względu na możliwość przygotowania jednostek lepiej przystosowanych na to, co nas – jako społeczeństwo globalne – czeka.
Sama powieść to niezwykłe studium tak lęków egzystencjalnych ludzkości, które są poniekąd tożsame z naszymi, ale też bardzo interesujące odmalowanie zagrożeń wynikających z szafowania „boskimi” możliwościami kreacji. Śmiałe stworzenie, a ściślej kopiowanie, replikowanie samych siebie – jak to ma miejsce w książce – swoich kreatorów może uznać za zagrożenie, wynikające ze słabości, z emocjonalnego postrzegania, z braku chłodnej, czysto ekonomicznej kalkulacji. Tak widzą świat nowe, pochodne klonowania, pokolenia powieściowych bohaterów. I uznają za konieczne zawładnięcie światem, dla jego i własnego bezpieczeństwa. A to oznacza powolne, acz konsekwentne wyparcie twórców.
Powieść porusza też inny, intrygujący aspekt. Na ile globalizacja, ścisła specjalizacji, idealne, zdawałoby się dostosowanie jednostki do wymogów środowiskowych oraz eliminacja cech indywidualnych, uznanych za niepożądane i szkodliwe, zagraża przetrwaniu systemu? Jednomyślność w działaniu, w postrzeganiu, w przyswajaniu wiedzy zdaje się być przecież opcją znakomitą. Brak różnic światopoglądowych, ścisłe przyporządkowanie do konkretnej roli społecznej jawi się jako rozwiązanie problemu zarówno globalnych, jak i lokalnych konfliktów, nawet na poziomie najmniejszych grup społecznych. Jednak Wilhelm pokazuje dobitnie, jak błędne to są założenia. Jak znaczące dla zdrowego, efektywnego rozwoju społecznego jest zróżnicowanie. Odmienność na poziomie jednostkowym. Myślenie kreatywne, zamiast odtwórczego – choćby doskonałego w tym zakresie – jest jedyną nadzieją na zahamowanie intelektualnego regresu, a tym samym szansą na postęp.
Indywidualizm, akcentowanie wyższości znaczenia jednostki nad znaczenie gromady – to cechy, o których nie możemy zapominać. Wyłania się tutaj też pochwała klasycznego modelu rodziny, małych grup, związanych ze sobą przede wszystkim na poziomie emocjonalnym, co ma zapewnić większą dbałość o siebie nawzajem, ale też lepsze przystosowanie do radzenia sobie z codziennością. Człowiek, owszem, jest zwierzęciem stadnym, jednak musi umieć, musi przystosować się do samotności, choćby chwilowej, okresowej. Podporządkowanie się całkowite ogółowi zbiorowości, zatracenie cech indywidualnych, indywidualnych, osobistych pragnień to największy problem, przed jakim może stanąć ludzkość.
Powieść Wilhelm to z jednej strony fantastyczna przygoda oparta na niezwykłej, choć ponurej wizji Ameryki postapokaliptycznej, jednak dalekiej od klasycznego ujęcia postapo. Jednocześnie arcyciekawe studium społecznych relacji i analiza ścieżek możliwego rozwoju ludzkości. A także przestroga, dla nas samych, współczesnych. Nie dążmy tak zaciekle do upodabniania się do siebie, do niechęci do samorozwoju, kreatywności. To dla nas jedyna szansa na przetrwanie w tych niepewnych czasach.
„Gdzie dawniej śpiewał ptak” to znakomity przykład uniwersalnej postapokaliptycznej literatury socjologicznej, która znajdzie rację bytu i zachowa uniwersalność przekazu niezależnie od czasów, w jakich zostanie przywołana.
Gdzie dawniej śpiewał ptak
Nasza ocena: - 90%
90%
Kate Wilhelm. Dom Wydawniczy Rebis 2020