W trzecim tomie młodzieżowej serii komiksowej wreszcie dostajemy wiążące odpowiedzi na temat źródeł obejmującej świat pandemii. Tym samym, w warstwie gatunkowej nadnaturalny horror zaczyna już poważnie przeważać nad postapokalipsą.
Poprzedni tom kończył się szokującą sceną śmierci przemienionego Noaha, bo chyba nikt nie zdołałby przeżyć rozerwania ciała dokładnie w połowie. Jednak fakt, że ów bohater nadal widnieje na okładce trzeciego tomu każe nam przypuszczać, że albo jakaś część jego jaźni przetrwała, albo to po prostu rodzaj hołdu/wspomnienia dla kluczowej postaci tej historii.
Co do samej okładki, to widoczny na niej obrazek jest jawnym już nawiązaniem do poetyki nadnaturalnego horroru, razem z jego niepokojącą kolorystyką, w której jaskrawe kolory przykryte są przez opary mgły, a widok bohaterów komiksu na tle monstrualnych pędów i narośli tylko wzmaga to wrażenie. Dodajmy jeszcze samą fakturę okładki, która w części ponownie jest porowata – co ciekawe, pod palcami wyczuwamy chropowatość tylko na fragmentach obrazka, które reprezentują nadnaturalny świat, zaś w przypadku sylwetek piątki dzieciaków z Kanady powierzchnia jest gładka. Tak, tylko piątki, ponieważ u szóstego bohatera, Noaha, faktura jest nieregularna, jakby chłopak przeszedł już całkowicie na drugą stronę.
Lekturę zaczynamy od retrospekcji, w której z ust dorosłych bohaterów serii padają słowa o tajemniczym zaginionym mieście, wspomnienie o wcześniejszym incydencie na Haiti, a potem już nawiązanie wprost do mitologii Wielkich Przedwiecznych z twórczości H.P. Lovecrafta. To dla “Green Class” oznacza punkt przełomowy, zarówno dla fabuły jak i dla odbioru serii przez czytelników. Można z jednej strony zarzucić twórcom brak oryginalności i podążanie utartymi szlakami, z drugiej zaś warto docenić, że pokusili się o wyjaśnienie natury zaprojektowanej przez nich apokalipsy, którą to kwestię wielu popkulturowych rzemieślników od słowa i obrazu często swoich dziełach odpuszcza. W przypadku “Green Class” scenarzysta Jerome Harmon ciekawie rozwija wątki znane z prozy Lovecrafta, nie odzierając ich z tajemnicy, a jednocześnie próbując racjonalnie uporządkować systematykę nadnaturalnych bytów i uzasadnić ich wpływ na ziemski porządek świata. Trochę jakby żenił ogień z wodą, ale wychodzi z tego całkiem udane połączenie.
Najważniejsi są jednak tutaj młodzi bohaterowie, coraz bardziej rezolutni (choć jednocześnie przerażeni rozwojem wydarzeń) i stawiający czoła problemom. Dlatego też nie cofają się przed kolejną konfrontacją i w momencie, w którym poznają kulisy wydarzeń stojących za rozwojem pandemii nie szukają ucieczki od problemu, tylko jego rozwiązania. Owszem, są irytujący, ale dokładnie w ten sposób, w jaki powinni być niestabilni emocjonalnie nastolatkowie, których decyzje rzadko są podyktowane zdrowym rozsądkiem. Czasami przypominają bohaterów “Deadly Class” z serii Ricka Remendera, choć z pewnością nie są tak morderczo skuteczni i życiowo cyniczni. I może w tym akurat przypadku, to dobrze.
Ciągnąć porównanie francuskiej serii do “Deadly Class”, na pewno w warstwie graficznej postacie rysowane przez Wesa Craiga są bardziej wyraziste niż te, które przedstawia czytelnikom David Tako. W przypadku rysownika “Green Class” pokutuje przypadłość wielu komiksowych artystów – oglądamy zbyt podobne twarze, zarówno u młodych i dorosłych bohaterów, których czasem w scenach zbiorowych niełatwo od siebie odróżnić. To jednak techniczne detale, teraz ważne jest to co czeka bohaterów w czwartym tomie, w którym być może zajrzymy za zasłonę innego świata, za którą kryją się istoty trudne do objęcia wyobraźnią. Tak przynajmniej pisał o nich Lovecraft. Jak zobaczymy je oczami twórców “Green Class” – o tym przekonamy się dopiero za jakiś czas.
Green Class, tom 3: Chaos
Nasza ocena: - 65%
65%
Scenariusz: Jerome Hamon. Rysunki: David Tako. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Egmont 2021