„Izuna” to kolejna po „Legendzie o Szkarłatnych Obłokach” i „Masce Fudo” przygoda w fantastycznym świecie stworzonym przez Saverio Tenutę i wzorowanym na feudalnej Japonii. I po raz kolejny to tytuł dedykowany tym, którzy szukają orientalnych, mocno klasycznych w fabularnej koncepcji opowieści fantasy.
„Izuna” nie próbuje rewolucjonizować fantasy jako takiego, podążając utartymi już ścieżkami linii fabularnych, gdzie dobro i szlachetność jest jasno określone, a zło szybko obnaża swoje oblicze, byśmy nie mieli przestrzeni na wątpliwości. Jednocześnie zgrabnie ujęty orientalizm dodaje dodatkowego smaku, obudowując przedstawione uniwersum szczyptą egzotyki i osadzając w scenerii dalece odmiennej od europejskiego, zachodniego sztafażu kulturowego.
A to z pewnością działa na plus, nie tylko przez modny ostatnimi czasy popkulturowy orientalizm, ale też przez interesującą estetykę, zarówno w scenografii, jak i estetyce fabularnej.
Za scenariusz odpowiada Saverio Tenuta – znany z wcześniejszych tomów – wspierany w zakresie fabuły przez Bruno Letizię, uznanego komiksowego autora i bardzo ciekawego grafika (serio, polecam zajrzeć na jego Instagram).
Orientalna mitologia, na której autorzy budują opowieść, ma swój specyficzny, baśniowo – przypowieściowy charakter, który został umiejętnie przez Tenutę i Letizię wykorzystany. I rozbudowany do nowej, interesującej koncepcji w opowieści o walce, honorze, poczuciu powinności i miłości, która potrafi przetrwać najgorsze koleje zdarzeń.
To bardzo poetycka historia, gdzie wschodnia tonacja narracji wyznacza kurs całej historii, pozwalając budować coś oryginalnego na podwalinach powszechnie znanych klisz i rozwiązań. I choć z grubsza da się przewidzieć zakończenie, to jednak udało się twórcom miejscami zaskoczyć odbiorcę, zaszyć ciekawy twist w fabule, jednocześnie snując kilka ciekawych przypowieści o akceptacji odmienności.
W ogóle inność w „Izunie” jest bardzo znacząca. Jest podwaliną wszystkiego, bo i główna bohaterka jest w swoim świecie znacząco „inna”, ale mimo tej odmienności akceptowana. I choć niektórzy ze społeczności podchodzą do niej z nieufnością – by nie rzec, z mało kamuflowaną wrogością – to jednak akceptują jej obecność, udostępniają jej w ramach owej społeczności przestrzeń. Inność – zdaje się mówić Tenuta – może, ma prawo współistnieć. Nawet jeśli budzi strach. Bo zwyczajowo ów strach jest wzbudzany przez niezrozumienie. A często owa odmienność świadczy po prostu o wyjątkowości, która zwyczajnie w swoim czasie ma szansę zostać odkryta.
„Izuna” nie opowiada historii przesadnie oryginalnej w trzonie, bardziej gra ciekawą kreacją świata przedstawionego, konstruowanego na podbudowie japońskiego folkloru. I to on jest głównym nośnikiem emocji, ale i czołową siłą napędową komiksu. Ta sama historia osadzona w realiach europejskopodobnego fantasy z pewnością straciłaby wiele ze swojego wdzięku i uroku. Bo to historia, także w rysunku, bardzo poetycka. Co akurat z azjatycką estetyką pięknie się komponuje.
W warstwie graficznej – za którą odpowiada bardzo zdolna rysowniczka Carita Lupattelli – to również swoista malarska poezja, obfitująca w dopracowane detale kadrów i wspaniałe tła. Znów mamy akcent na wschodnią estetykę zarówno rekwizytów, jak i realiów świata. Quasi – feudalna Japonia wypada tutaj wspaniale, mityczne stworzenia inspirowane są szerokim wachlarzem mocno osadzonych w tamtejszym folklorze yokai, a całość komiksu opowiada złożoną, epicką, romantyczną historię, rodem wręcz z dawnych emakimono, zwłaszcza tych malowanych w stylu japońskim (yamato-e).
„Izuna” to piękny album, zarówno w warstwie opowieści, mocno tchnącej stylem wschodnich baśni i legend, jak i w obszarze rysunku, który zachwyca plastycznością i starannym nasyceniem barw. Słowem, dla miłośników wschodniej sztuki opowiadania baśni to pozycja obowiązkowa.
Izuna. Wydanie zbiorcze
Nasza ocena: - 85%
85%
Scenariusz: Saverio Tenuta i Bruno Letizia. Rysunki Carita Lupatelli. Tłumaczenie: Jakub Syty. Wydawnictwo Lost In Time 2023