Komiks to sztuka. Kropka. W polskim mainstreamie wciąż jednak pokutuje przekonanie, że opowieści obrazkowe to ułomna rozrywka dla dzieci. Starszych czytelników traktuje się z politowaniem, a stereotypowy komiksomaniak to najczęściej piwniczny nerd. Takich sceptyków nie da się przekonać ani litanią wybitnych, nagradzanych tytułów, ani grubo ponad stuletnim dziedzictwem.
Postanowiliśmy zatem podejść do tematu od innej strony i poszukać odbiorców tego medium poza środowiskiem komiksowym, chcąc udowodnić, że czytanie “książek z obrazkami” to żaden wstyd. Dziś na serię pytań z naszego kwestionariusza odpowiada Jerzy Rzymowski.
Od jakiego tytułu zaczęła się Twoja przygoda z komiksem?
Jeśli nie liczyć “Koziołka Matołka” i “Małpki Fiki-Miki” Makuszyńskiego i Walentynowicza – nie wiem, czy one ze swoją formą kwalifikują się już jako komiksy – pierwsza była XIII księga “Tytusa, Romka i A’Tomka”. Wiąże się z nią ciekawa historia, bo któregoś dnia ten komiks znalazłem po prostu na regale, ale do tej pory nie wiem, skąd się tam wziął. Moja Mama nie interesowała się komiksami i twierdziła, że go nie kupiła – a jednak w jakiś sposób zmaterializował się tam i trafił w moje ręce.
Jak w Twoim otoczeniu postrzega się opowieści obrazkowe?
Większość mojego otoczenia, przyjaciół i znajomych, to miłośnicy fantastyki, więc komiks to dla nich coś naturalnego – jedna z wielu form, jaką przyjmuje nasza pasja.
Lubisz komiksy bo…
Zależy które. Jedne lubię za piękne grafiki, inne za znakomite fabuły, jeszcze inne za klimat, kolejne za humor, a są też takie, które lubię za wszystko po trochu.
Ulubiony komiks, którego nigdy nie zapomnisz?
Trudno powiedzieć, bo takich niezapomnianych komiksów trochę by się znalazło, szczególnie te, na których się wychowałem i do których czuję sentyment z dzieciństwa – “Kajko i Kokosz”, “Tytus, Romek i A’Tomek”, komiksy Baranowskiego. Ale na pewno w ścisłej czołówce jest “Mroczny Rycerz Mrocznego Miasta” ze scenariuszem Petera Milligana – fenomenalny, trzymający w napięciu pojedynek między Batmanem i Riddlerem, łączący detektywistyczną fabułę z okultystycznym horrorem. Marzę, żeby Egmont go wznowił, aby mogło go poznać kolejne pokolenie czytelników.
Artysta/scenarzysta, którego prace podziwiasz?
Jestem wielkim fanem “Blacksada” – uwielbiam kreskę Guarnido i to jak znakomicie współgra ze scenariuszem Canalesa. Ta seria jest doskonała i mogę tylko ubolewać, że ukazało się tak mało albumów.
Co byś polecił/a osobie w Twoim wieku, która nigdy nie czytała żadnego komiksu?
Przypuszczam, że najlepszą rzeczą dla kogoś, kto w ogóle nie miał do czynienia z komiksem, mogłaby być książka “Zrozumieć komiks” Scotta McClouda. A później już trzeba by się dostosować do indywidualnych upodobań. No i myślę, że wspomniany przeze mnie “Blacksad” mógłby być dobry, bo jest piękny wizualnie, przejrzysty i ma świetne scenariusze w nośnej konwencji noir.
Ulubiona ekranizacja komiksu?
Ja w ogóle bardzo lubię ekranizacje komiksów, więc trudno wybrać jedną konkretną, tym bardziej że rozstrzał jest ogromny. Poza tym trochę inaczej może to wyglądać jeśli mówimy o w miarę wiernej adaptacji konkretnego albumu, a inaczej jeśli mówimy o filmach komiksowych, które biorą ogólne zręby fabuł albo same postacie i przetwarzają po swojemu. W tym pierwszym przypadku mogłoby to być “V jak Vendetta”, w tym drugim – “Powrót Batmana” (nawet bardziej niż pierwszy “Batman” Burtona). Ale też całe MCU, a także “Deadpool”, “X-Men: Pierwsza klasa”, “Joker”… A z mniej oczywistych – “Historia przemocy” Cronenberga – z tego, co wiem, sam reżyser z początku nie wiedział, że scenariusz powstał na podstawie komiksu (a komiksów podobno nie lubi).