Piąty tom serii o Krasnoludach ze Świata Akwilonu to ponownie dramatyczna, chwytająca za serce opowieść. I jest tak wcale nie tylko dlatego, że tym razem mamy do czynienia nie głównym, krasnoludzkim bohaterem, tylko z główną krasnoludzką bohaterką.
Czytelnicy, którzy piątym tomie serii spodziewali się jakiegoś fabularnego przełomu, czy podsumowania (a najlepiej połączenia) dotychczasowych wydarzeń ponownie muszą obejść się smakiem. W Świat Akwilonu nadal musimy wchodzić po łebkach, małymi partiami, eksplorując jego poszczególne części, wciąż nie wiedząc, jak twórcy je połączą. To naprawdę zaskakujący patent, który realizowany jest z żelazną konsekwencją. Na razie poznajemy ów świat i chyba twórcy wychodzą z założenia, że na to poznawanie potrzeba naprawdę sporo czasu. Teoretycznie zatem poznawanie świata staje się ważniejszym aspektem niż poznawanie bohaterów, których jest naprawdę mnogość i zapewne po takiej solidnej dawce różnych podserii nie zdołamy ich wszystkich spamiętać. Najwyraźniej nie o to chodzi na tym pierwszym, długim etapie kształtowania wizji świata fantasy, do czego czytelnik zdołał się już chyba przyzwyczaić. Tak naprawdę poznajemy tu najpierw ludy, ich zwyczaje, współzależności, a twórcy doskonalą tę wizję przedstawiając ją z różnych perspektyw.
Dlatego na pierwszy rzut oka może nam się wydawać, że perspektywa z niniejszego tomu będzie diametralnie różna od poprzednich opowieści o krasnoludach. Tytuł jednak wyraźnie wskazuje, że kobieca bohaterka tak jak jej poprzednicy również należy do krasnoludzkiego bractwa. I o tym jak do tego doszło (bo to przecież męska powinność) oraz czy Tiss sobie zasłużyła na ten przywilej, traktuje piąty tom serii o krasnoludach.
Główną bohaterkę poznajemy, kiedy jeszcze nie w głowie jej takie fanaberie. Jest starszą siostrą niesfornego brata, córką świetnego krasnoludzkiego wojownika i zarazem półsierotą – bo jej matka zmarła rodząc chłopca. Ignorowana przez ojca i zajmująca się bratem, a przyszłości przeznaczona zapewne do roli panny na wydaniu. Los jednak jest w jej przypadku przewrotny i po tragicznym wypadku chłopca podczas ataku orka to Tiss, trawiona wyrzutami sumienia i przepełniona pragnieniem, by ojciec zaczął ją zauważać, postanawia wstąpić w szeregi Bractwa Tarczy. Co w jej krasnoludzkim mikroświecie fotcy-państwa nie zostanie przyjęte ze zrozumieniem.
Co zatem dostajemy? Teoretycznie opowieść o emancypacji w brutalnym i mizoginicznym świecie mężczyzn, czyli więcej niż szczyptę poprawności politycznej w pełnej krasie. Twórcom udało się jednak uciec od natrętnej dydaktyki i cały ów proces, który przechodzi samotna przez dłuższy czas Tiss podany jest w naturalny sposób, rzecz jasna z całą masą przeciwności, które z czasem i tak zastąpi szacunek jej kompanów. Ale przede wszystkim to opowieść o poświęceniu i zarazem przebudzeniu – to ostatniego dotyczy nie jedynie tytułowej bohaterki. Fabuła słusznie może kojarzyć się z “Mulan”, z tymże Tiss nie ukrywa swojej płci, choć tak samo mocno pracuje na swoją pozycją w wojskowej hierarchii.
A zatem mamy kolejny tom, mnóstwo scen walk, górę emocji i rysunki, do których stylu zdążyliśmy się już przyzwyczaić, a w samym środku fabuły jest bardzo dobrze wykreowana kobieca bohaterka . Można powiedzieć, co nie do końca chwyciło w magazynie “Fantasy. Komiks”, czyli duża dawka frankofońskiego, generycznego fantasy Egmont z powodzeniem kontynuuje w postaci albumów Świata Akwilonu. Wystarczy, że na tę generyczną fantasy ma się odpowiedni patent, a znajdą się zaciekawieni czytelnicy, a jest sansa, że z czasem zmienią się w mocno dopingujących twórców fanów.
Krasnoludy, tom 5: Tiss z Bractwa Tarczy
Nasza ocena: - 70%
70%
Scenariusz: Nicolas Jarry. Rysunki: Nicolas Demare. Tlumaczenie: Maria Mosiewicz. Egmont 2024