“LastMan” po czterech wydanych tomach stał się jakościowym pewniakiem pod względem prezentowanej historii. To jedna z najlepszych serii w ofercie Non Stop Comics i chyba nic nie wskazuje na to, żeby mogło się to w najbliższym czasie zmienić.
Piąty tom “Lastmana” to nawet nie półmetek francuskiej serii, której całość liczy aż dwanaście części, co najzwyczajniej w świecie oznacza, że przed nami jest jeszcze cała masa fabularnych niespodzianek. W jej piątej odsłonie również takich nie brakuje, choć twórcy zmieniają nieco formułę w prezentacji świata przedstawionego i tym razem fabuła rozwija się w dobrze już nam znanych lokacjach. Oczywiście “”LastMan” nie może się obyć bez turniejowego pojedynku i jest on niezwykle zaskakujący, niczym małe trzęsienie ziemi, które zapowiada jeszcze większy kataklizm w wielkomiejskim Paxtown. Tym razem na scenę z impetem wchodzi Zakon Lwa, którego związki z Doliną Królów robią się coraz bardziej intrygująca.
A właśnie, dużą niespodzianką jest powrót do lokacji, którą doskonale znamy z pierwszego tomu serii i trzeba przyznać, że całkiem miło jest zobaczyć miejsca i bohaterów porzuconych przez Adriana i Marianne. W Dolinie Królów na szczytach władzy wzrasta niepokój po całej historii z Richardem Aldaną, który odczuwają także pozostali mieszkańcy krainy, na czele z uczniami szkoły mistrza Jansena. Padają słowa o wielkim zagrożeniu, a król pod wpływem doradców decyduje się na podjęcie pewnych kroków, które dzięki inwencji scenarzystów mają duży związek z tym co dzieje się w Paxtown.
To czym jest w tej serii prawdziwym złotem to nieustanna inwencja scenarzystów, która każe nam czytać przygody, Richarda, Marianne, Adriana i spółki z uczuciem jakże umiejętnie podsycanej ciekawości. Co prawda w historii z piątego tomu można wyczuć pewnego rodzaju zmęczenie materiału i w niektórych momentach podkręcanie tempa wydarzeń wydaje się być sztuką dla sztuki, ale przy świadomości, że być może na kolejnej kartce czeka nas kolejna niespodzianka, te lekkie mankamenty schodzą na drugi plan.
Tym razem w “LastManie” obyło się bez eksplorowania kolejnej, nieznanej lokacji, choć taka możliwość została zasygnalizowana w końcówce niniejszego tomu. Twórcy pozwolili sobie na poszerzenie naszej wiedzy w obrębie tego, co już wiemy na temat Doliny Królów i całkiem sprawnie podsunęli nam pod nos nowe elementy świata przedstawionego. W ten sposób zaspokoiło to czytelnicze pragnienie poznawania nowych miejsc ze świat „LastMana”, których tym razem w piątym tomie zabrakło, w zamian poznaliśmy kolejne tajemnice, które dziwnym trafem mieliśmy wcześniej tuż pod nosem. Tak właśnie trzeba pisać rozrywkowe komiksy – czarować, zaskakiwać, rozbudowywać, a przy okazji pędzić z fabułą na złamanie karku. Fajnie byłoby przeczytać “LastMana” już w komplecie, ale samo oczekiwanie na kolejne tomy tej opowieści ma też swój urok i za każdym razem zapewnia mnóstwo przyjemności. Miejmy nadzieję, że to się nie zmieni.
LastMan, tom 5
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz: Bastien Vives, Balak. Rysunki: Bastien Vives, Michael Sanlaville. Non Stop Comics 2021