Szósty tom “LastMana” to punkt zwrotny w serii, choć przez długi czas nic na to nie wskazuje. Wszystko to sprawia, że na kolejny tom będziemy czekać z ogromną niecierpliwością.
“LastMan” zdążył sobie już zaskarbić przychylność polskich fanów, którzy uważają serię francuskich twórców za jedną z najlepszych na naszym komiksowym rynku. Niepozorny formatowo komiks dostarczył historię, w której z wyjątkowym wyczuciem i znajomością tematu mieszane są różnorodne popkulturowe gatunki. Powstał z tego zniewalający pomysłowością i zwrotami akcji fabularny koktajl, w którym śledzimy poczynania bohaterów w różnorodnych sceneriach odpowiadających testowanemu w danym tomie gatunkowi. Tym razem przez większą część historii wszystko dzieje się na wyspie, na której uwięzieni zostali Adrian, Marianne i Tomie, którym to na ratunek wyrusza trójka (w zasadzie czwórka, ale dziennikarz nie bierze udziału w bezpośredniej akcji) hardkorowych bohaterów – Aldana, Cristo Canyon i dokooptowany po stronie tych dobrych w poprzednim tomie, policyjny tajniak, H. I trzeba powiedzieć, że dzieje się.
Zepchnięty na dalszy plan w ostatnich tomach Aldana wreszcie może ponownie pokazać zasób swoich możliwości, ale i tak tę część historii kradnie Cristo Canyon. Twórcy zdecydowali się powiedzieć dużo więcej na temat tej postaci, co wprowadza w przyporządkowanej totalnej rozwałce fabule pełen tajemnicy, fascynujący akcent. Poza tym dostajemy dokładnie to – piękną, efektowną rozwałkę na drodze do próby uwolnienia uwięzionych przyjaciół, która może kojarzyć się zarówno z klasykiem filmów akcji w rodzaju “Twierdzy”, czy grami komputerowymi, w których sami lub z innymi graczami musimy szturmować jakąś fortecę. Jednak ta części historii jest o tyle zajmująca, że nie jest jedynie rozwałką dla rozwałki, tylko ma wiarygodną podbudowę, która dla poszczególnych bohaterów okaże się drogą do mentalnego wyzwolenia. Związane jest z tym psychologicznym elementem fabuły prolog komisu – jak zawsze na początku “LastMana” w kolorze, w którym zobaczymy sceny z przeszłości Aldany (na ringu, dzięki temu możemy odhaczyć obowiązkowy w serii pojedynek), których konsekwencje okażą się ważne dla wydarzeń w teraźniejszości bohaterów.
Kiedy docieramy do finału tej części historii w szóstym tomie, przemyka nam przez głowę pytanie – i co dalej? Rzeczywiście w tym momencie docieramy do punktu, w którym twórcy stanęli na rozdrożu. Jak dalej rozwijać tę historię? Czy poszerzać ów świat o kolejne lokalizacje? Na całe szczęście nie czekają z odpowiedziami do kolejnego tomu, tylko fundują nam prawdziwe fabularne trzęsienie ziemi, którego nie powstydziły się George R.R Martin w “Grze o tron”, a być może idą nawet o krok dalej niż ów twórca. W ten sposób dostajemy najbardziej nieprzewidywalny tom w serii, który wita nas prawdziwie wybuchową od fajerwerków przemocy burzą, a kończy emocjonalnym huraganem. Nie wiem, czy w dalszej części swojej opowieści będą zdolni przeskoczyć przedstawione tu wydarzenia, być może ów kulminacyjny moment jest najlepszym co osiągnęli podczas pracy nad “LastManem, ale wierząc w ich talent i zasoby wyobraźni, pewnie jeszcze nieraz nas zaskoczą. Non Stop Comiks, dawać dalszy ciąg, bo tym razem oczekiwane jest prawdziwą torturą dla fanów!
LastMan, tom 6
Nasza ocena: - 90%
90%
Scenariusz: Bastien Vives. Rysunki: Balak, Michael Sanlaville. Tłumaczenie: Jakub Syty. Non Stop Comics 2021