Dwie i pół dekady temu DC Comics zatrudniło topowych pisarzy i scenarzystów aby ci za pomocą krótkich, czarno-białych form przyjrzeli się bliżej mitom Batmana. Mini-seria “Batman: Black & White” okazała się strzałem w dziesiątkę i zawierała mnóstwo komiksowych perełek. Teraz tym tropem podążył Marvel za bohatera czyniąc naczelnego zabijakę swojego uniwersum.
Album “Wolverine: Czerń, biel i krew” to zbiór dwunastu opowieści stworzonych przez dwanaście grup różnorakich twórców. Różne talenty, wrażliwości i doświadczenie powinny zapewnić zróżnicowaną rozrywkę, ale niestety nie do końca tak jest. Wydawałoby się, że postać Logana to samograj, z którego można wydobyć znacznie więcej niż z innych bohaterów Marvela, bowiem jego życie to nie tylko czerń i biel, ale mnóstwo szarości. Większość twórców skupiła się jednak na samej krwi, skuszona brakiem cenzury obowiązującej w głównych tytułach z udziałem Wolverine’a i możliwością zaprezentowania jego bojowych umiejętności w pełnej okazałości. A zatem wszystkie opowieści spływają krwią i wnętrznościami wydobywanymi z ciał przeciwników w efektownych pojedynkach, ale tylko kilka z nich próbuje zajrzeć nieco głębiej w tę postać.
Najciekawiej fabularnie wypada “Trzydziestu dwóch wojowników i złamane serce” Johna Ridleya (scenariusz) i Jorge Fornesa (rysunki), odwołujący się to klasycznego już “Wolverine’a” Franka Millera. To w zasadzie przypowieść o rodzicielskich obowiązkach, miłości, pretensjach i żalu. Opowiedziana w prosty sposób i szafująca oczywistościami, ale jednak chwytająca za serce.
Nie najgorzej prezentuje się też “Ich własne bestie” Gerry’ego Duggana (scenariusz) i Adama Kuberta (rysunki), próbujący zgłębić uczucia Logana z czasów projektu Weapon X.. Co prawda nie ma tu efektu wow, ale miło było przez chwilę powspominać doskonały album Barry Windsor Smitha sprzed ponad trzech dekad, który wciąż pozostaje niedościgniony.
Pozostałe opowieści to historie szpiegowskie (“Wilk w owczej skórze”, “Jatka na morzu”), superbohaterskie (“Niedokończona sprawa”, “Zwierzęca furia”, “Czy dzisiaj umrzemy”, “Sztuka radzenia sobie ze stratą”, “Dzikie wakacje”), science fiction (“Blues Czerwonej Planety”) czy zemsty (“Domek w górach”) o tym jak Logan albo wykonuje zleconą mu misję powstrzymania złola, albo przypadkiem wplątuje się w jakieś zajście. Jest też humorystyczny epizod “Spłoń!” Donny’ego Catesa i Chrisa Bachalo z udziałem kosmicznego Ghost Ridera.
Jednego nie można odmówić albumowi “Wolverine: Czerń, biel i krew” – ma świetne rysunki, bez wyjątku. Udało się tu zebrać grono bardzo uzdolnionych artystów, którzy sprezentowali różne interpretacje Logana, a przy okazji mogli się wyszaleć i rysować litry rozbryzganej krwii. I chyba tak trzeba patrzeć na ten komiks, jako świetny artbook w pełni ukazujący brutalne efekty walk tego bohatera, który przecież jest żywą maszynką do zabijania. Do fabularnego poziomu “Batman: Black & White” niestety trochę zabrakło.
Wolverine: Czerń, biel i krew
Nasza ocena: - 60%
60%
Scenariusz: Saladin Ahmed, Vita Ayala, Ed Brisson, Donny Cates, Chris Claremont, Steven DeKnight, Gerry Duggan, Jed MacKay, John Ridley, Matthew Rosenberg, Declan Shalvey, Kelly Thompson. Rysunki: Chris Bachalo, Doug Braithwaite, Joshua Cassara, Jorge Fornés, Adam Kubert, Greg Land, Salvador Larroca, Khary Randolph, Jesus Saiz, Declan Shalvey, Paulo Siqueira, Kev Walker. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Mucha Comics 2021.