Magdalena Świerczek-Gryboś po dokonaniu „aktu przekroczenia”, czyli wyjścia poza pole gatunkowe literatury fantastycznej poprzez publikację powieści Puste diabły powraca na dobrze sobie znaną drogę. Choć może raczej wypadałoby napisać – drogi, ponieważ jej najnowsza książka pod osobliwym tytułem Lew i Stalker z grzywą to tak naprawdę misternie skonstruowana mozaika wielu różnych, niekiedy nawet sprzecznych, choć nigdy oczywiście definitywnie nie wykluczających się, nurtów literatury fantastycznej i fantastyczno-naukowej.
Świat wewnętrzny utworu nosi nazwę „Nieświat” – zawarta w tym określeniu negacja nie pojawia się bezpodstawnie. Otóż Świerczek-Gryboś na kartach swego zbioru opowiadań (choć cały cykl łączy się w całość poprzez bohaterów oraz naczelne tematy generujące fabułę, więc osobiście nie wahałbym się użyć terminu „powieść”, szczególnie, iż żyjemy w czasach, gdy to miano otrzymują efemerydy będące de facto jednym nieco dłuższym opowiadaniem, ale pozostańmy już przy klasyfikacji odautorskiej) kreśli wizję Ziemi na której osiadł tajemniczy i budzący grozę Zgnilec. Kim lub czym jest? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, jedynym pewnikiem jest to, że to obcy, pozaziemski byt. Przybywa na Ziemię z Marsa (gdzie wciąż pozostają cząstki czegoś w rodzaju struktury psychicznej Obcego) i pochłania coraz to większe połacie planety doprowadzając do tego, że wygląda ona niczym jedno wielkie cmentarzysko z występującymi miejscami resztkami cywilizacji – stąd też jego nazwa, ponieważ zainfekowane miejsca „gniją”. Wokół Zgnilca wytwarza się nawet kult religijny, jego wyznawcy nazywają go „Patronem” i wierzą w celowość działań Obcego. Jako przyczyna obecnego stanu rzeczy staje się on przedmiotem wielu rozmów bohaterów, ich dociekań, planów na przyszłość, nawet snów. Autorka twórczo wykorzystuje koncepcję Innego wytyczoną przez takich mistrzów gatunków jak Stanisław Lem (którego twórczość pisarka zresztą badała i opisywała) oraz Jacek Dukaj – chodzi tu o przedstawienie obcego jako czystej niepoznawalności w wyjątkowo klarowny sposób, poniekąd również totalny: coś naprawdę obce nie pozwala się z samej definicji przełożyć na ludzkie kategorie i doświadczenie. Jakże jednak można poznać taką istotę, jeśli nie za pomocą negacji, mówienia o tym, czym ona nie jest? Czy da się stwierdzić coś jeszcze, poza tym, że jest inna? W rezultacie człowiecza świadomość zmuszona jest na powrót analizować siebie samą. co jest stwierdzeniem w zasadzie tragicznym, gdyż w fantastyce naukowej ludzka świadomość dąży do komunikacji, a tej przecież nie da się osiągnąć, jeśli obie istoty nie mają ze sobą nic wspólnego (1) . I właśnie w ten sposób opisywany jest Zgnilec – jako istota, której aktywność można interpretować na różne sposoby, ale której motywacje zawsze pozostaną w sferze domysłów. Bohaterowie opisują kosmicznego pasożyta i jego wytwory poprzez ziemskie analogony językowe i tak na przykład spływająca z cząstek Patrona niezidentyfikowana ciecz nazywana jest „jeziorkiem”, choć oczywiście jej struktura nic wspólnego z wodą nie ma, nazwa ma po prostu na celu poprzez język zmniejszyć poczucie obcości. Warto dodać, że pasożyt ma zdolności metamorficzne, przybieranie kształtów znanych na Ziemi zwierząt również przypomina swego rodzaju próbę porozumienia się z bohaterami (trochę jak w przypadku „tworów F” w Lemowskim Solaris), choć finalnie i tak błądzą oni po lesie niezrozumiałych symboli i wielopiętrowych metafor.
Jednak świat po zagładzie nie jest jedynym światem w którym spędzają czas postacie z kart Lwa i Stalkera. W wyniku „zgnicia” świata rzeczywistego przenoszą się oni do Inkarnii to wirtualny świat, gdzie ludzie pracują, uczą się, spotkają ze znajomymi i spędzają czas wolny. Świerczek – Gryboś stwarza bardzo interesujący konstrukt etyczny obowiązujący w tym cyfrowym świecie – otóż każde, interpretowane przez system jako naganne, zachowanie wywołuje skazę na wyglądzie osoby popełniającej wykroczenie. Taką „skazą” może być przykładowo zajęcza warga, lub bielmo na oku. Wydaje się, że takie rozwiązanie stanowi dwuwarstwowy komentarz – pierwsza warstwa byłaby tu metatekstualna i odnosiłaby się do tradycji literackiej, gdzie przez całe wieki czarne charaktery przedstawiane były jako brzydkie, nieatrakcyjne fizycznie. Druga warstwa ma natomiast charakter kulturowy czy społeczny i odnosi się do naszej współczesności, gdzie jednym z naczelnych trendów jest estetyzacja, czyli w zasadzie ujmowanie ciała jako rekwizytu, który musi być w pełni dostosowany do panujących standardów mody i piękna. Ziemia i przestrzeń wirtualna to nie jedyne przestrzenie, gdzie Autorka zabiera czytelnika – zwiedzi on również klaustrofobiczne wnętrza stacji kosmicznej i będzie podróżował po mieście marsjańskich kolonistów.
Na uwagę z pewnością zasługuje sygnalizowane już na początku „pomieszanie gatunków” – jest w tym postapokaliptycznym świecie coś z baśni, bohaterowie wędrują przez ciemny i groźny las, na jego końcu pojawia się figura mędrca, sporo partii utworu ma naturę oniryczną, jest też postać „Wiedzącej”. Być może to impresja piszącego te słowa, ale faktura tego świata przedstawionego zdaje się nasycona szeroko rozumianą baśniowością. Tematyka świata po katastrofie łączy się tutaj z cyberpunkiem, ze światem zdominowanym przez rzeczywistość cyfrową. Można też oczywiście powiedzieć, że Lew i Stalker z grzywą wpisuje się tak nośny dziś nurt young adult, ponieważ bohaterami są nastolatki, które przeżywają takie problemy jak pierwsza miłość czy poszukiwanie własnej tożsamości. Byłoby to jednak kategoryzacja zawężająca, ponieważ w pole problemowe wpisać możemy również traumę po zabitych rodzicach czy opiekę nad cierpiącą na chorobę Alzheimera babcią. Wspomniany przed chwilą oniryzm, jak i w ogóle postać tytułowego „Stalkera” sprawiają, że można mówić o tekście jako reprezentancie nurtu weird fiction. W końcu motyw podróży kosmicznych i obcych planet przybliża nas, co znowu dziwić nie może, ku fantastyce naukowej. Świerczek – Gryboś doskonale zna języki literackiej konwencji i udanie potrafi nie tylko nimi operować, ale również łączyć je na zasadzie wzajemnego przenikania, asocjacyjnego, momentami wręcz ciężko uchwytnego by finalnie otrzymać oryginalny, nowatorski, świeży ekstrakt.
Należy również napisać o subtelnej intertekstualności jakiej na kartach swego utworu używa Autorka. Bardzo często ta strategia funkcjonuje na zasadzie aluzji literackiej, lub wpisanego w strukturę utworu cytatu. Bardzo dobrym przykładem jest tutaj nazwa rakiety, którą tworzy z rozrzucony po świecie części Złomiarka – kobieta nazywa ją „Lwiątko z Cintry” co kieruje nas oczywiście ku „dziecku-niespodziance” Ciri, dobrze znanej czytelnikom cyklu wiedźmińskiego księżniczki. W jednym z opowiadań Autorka przytacza tekst utworu piosenki Sanah, a nazwa marsjańskiej kolonii to „Red Dead” – odnosi się to z jednej strony do powszechnych wyobrażeń o kolorze odległej planety, z drugiej strony kieruje czytelnika ku popularnej grze Red Dead Redemption traktującej o przygodach kowbojów. Zresztą w trakcie opisu osady pada zdanie, że szerokie ulice „przywodzą na myśl głupawe filmy o Dzikim Zachodzie”, co uwiarygadnia ten trop interpretacyjny. W świecie (zbolałej) przyszłości otrzymujemy również futurystyczne nawiązania do faktycznie istniejących gier – bohaterowie grają w Wiedźmina 5 czy też Cyberpunka 2139 i akurat tego z pewnością możemy im pozazdrościć. Sama kreślona przez Pisarkę geografia opisywanych miejsc również koresponduje z istniejącymi w rzeczywistości wytworami kultury – dowodem na to są lwy na które natrafiają bohaterowie w trakcie wirtualnej gry miejskiej, a które, jak wyjaśnia Autorka w przypisie, zostały zainspirowane Szlakiem Lwa Heweliona i odlanymi z brązu figurami autorstwa gdańskiego artysty Tomasza Radziewicza.
Nie tylko szczegółowo rozplanowany świat postapokaliptycznej rzeczywistości jest bardzo ciekawy, warto pochylić się również nad językiem, którego używają bohaterowie. Intuicyjnie można by rzec, iż jest to „język młodzieżowy”, przepełniony slangiem, internetową gwarą, zapożyczeniami i skrótami. To przede wszystkim dobra strategia na to by młodszy odbiorca mógł utożsamić się z bohaterami przewijającymi się przez karty Lwa i Stalkera z grzywą. Jest to jednak istotny namysł nad rozwojem języka w świecie będącym u kresu – przecież podobnym słownictwem posługują się w tym świecie dorośli, a więc ludzie, którzy w momencie przybycia Zgnilca byli zapewne jeszcze przed trzydziestką. A skoro cała cywilizacja jest w stanie upadku, w zasadzie nie tworzy niczego nowego od momentu wprowadzenia Inkarnii, to również i język jest w stagnacji – każda zmiana w świecie rozpoczyna się od zmiany językowej, Nieświat jednak już chyba żadnej nie doczeka, pozostaje trwanie i oczekiwanie na statek, który zabierze ostatnich ludzi w stronę Marsa.
Nie można nie powiedzieć o bardzo istotnym walorze propedeutycznym omawianej książki. Chodzi mianowicie o normalizację, wprowadzenie do powszechnego dyskursu, zaburzeń neurorozwojowych, jak i różnych stanów psychicznych, które czasem wciąż w naszej kulturze stanowią, z niezbyt zrozumiałych powodów, temat tabu. Dokładnie rzecz ujmując Świerczek-Gryboś opisuje w swym utworze spektrum autyzmu. Czyni to poprzez postać Suri, dziewczynki mieszkającej na zawieszonej w kosmicznej próżni stacji. Poprzez słowa i myśli bohaterki czytelnik dowiaduje się wielu informacji o różnych cechach tego zaburzenia. Co ciekawe – przypadłość bohaterki wpływa na ukształtowanie formalne tekstu, ponieważ strumień świadomości Suri jest mocno amalgamatowy, chaotyczny, nacechowany ogromną gamą wrażeń i doznań, co bardzo dobrze odwzorowuje drobiazgowe analizy i poczucie przebodźcowania z jakim radzić sobie musi Suri każdego dnia. Jest to też bardzo wciągająca opowieść o pragnieniu bliskości, przełamania obcości i wcale nie tak oczywistych wyborach pomiędzy prawdą a fikcją.
Przekonujące relacje międzyludzkie to duża siła Lwa i Stalkera z grzywą. Magdalena Świerczek-Gryboś za pomocą palety bardzo złożonych wewnętrznie postaci umiejętnie przekonuje, że pokonanie obcości nie polega tylko na zrozumieniu czy zwalczeniu kosmicznego pasożyta. Często oznacza ono również akceptację Innego, którym jest członek naszej rodziny, domownik, przyjaciel czy nawet ten „Inny”, który współtworzy nasze „ja”. Losy wszystkich bohaterów, chociaż czasami dzielą ich od siebie lata świetle, splatają się i wydaje się, że gdzieś w ich tle można dostrzec potworne kształty Zgnilca. Jednak rozwiązanie tajemnic pozostaje nam zaczekać do publikacji zapowiedzianej już powieści pt. Nieświat.
Magdalena Świerczek-Gryboś to jednak z najciekawszych autorek fantastycznych młodego pokolenia. Pisarka w pełni świadoma wymogów poszczególnych konwencji, które twórczo przełamuje, nasyca różnej maści tropami kulturowymi i intertekstowymi, nie zapominając przy tym o utwór literacki ma być przede wszystkim opowieścią, dobrze skonstruowaną fabularnie, a co za tym idzie doznania intelektualne idą w tej prozie ramię w ramię z rzeczą najważniejszą, czyli z „przyjemnością tekstu”. Lew i Stalker z grzywą to, zdaniem piszącego te słowa, nowy etap w rozwoju polskiego cyberpunka. Pozostaje nam więc czekać jak dalej ten postapokaliptyczny neverland Świerczek-Gryboś będzie się rozwijać.
(1) Por. I. Csicsery–Ronay Jr, Obcy u Lema, w:, Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003, s. 220.
Lew i Stalker z grzywą
Nasza ocena: - 90%
90%
Magdalena Świerczek Gryboś. Wydawnictwo SQN 2022