Na drugi tom “Lucyfera” w ramach Sandman Uniwersum przyszło nam czekać ponad półtora roku. Było warto, ponieważ lektura budzi pozytywne wrażenie i w dużym stopniu przypomina te historie, kiedy o Gwieździe Zarannej pisał Mike Carey.
Projekt Sandman Uniwersum to dosyć dziwny twór, który trochę na siłę łączy serie związane ze światem Władcy Snów. Krótki album wprowadzający do Sandman Uniwersum wskazywał na to, że więcej będzie tutaj właśnie tematów okołosandmanowych, jednak zarówno takie serie z projektu jak “Lucyfer”, czy ostatnio “Hellblazer” idą raczej własną ścieżką, kontynuując wątki z ich macierzystych serii. I właśnie w przypadku “Lucyfera” i “Hellblazera” wychodzi im to na dobre.
Pierwszy tom “Lucyfera”, z jakże pasującym do niego tytułem “Diabelska komedia” przedstawił głównego bohatera w pożałowania godnej sytuacji, umieszczonego w dziwacznej pułapce przez Chytrego Jacka, z której wydawało się nie być wyjścia. Poniewierany Lucyfer dopiął jednak swego, więzieniem okazała się czaszka czarownicy Sycorax, która razem z Księciem Ciemności ma potwornego z wyglądu syna Kalibana. Cała trójka stanęła w obliczu zastępów anielskich, mocno zaniepokojonych kolejnymi poczynaniami Lucyfera, który wyrusza na poszukiwanie odpowiedniego miejsca dla zmartwychwstałej Sycorax. Ta po trzech dniach życia ma trafić do Piekła, a Książę Ciemności nie chce na to pozwolić.
Fabuła komiksu to w dużej mierze wyprawa Lucyfera po kolejnych wersjach zaświatów, dzięki czemu możemy z dużą przyjemnością wczytywać się w jego błyskotliwe dialogi z takimi bóstwami jak Hades, Wisznu, czy Ozyrys. Plan i jego sukcesywna realizacja to coś co dobrze znamy z serii o Lucyferze, który zawsze ma jakąś ukrytą agendę. Równolegle obserwujemy wydarzenia na wyspie, na której przebywa ukryta przed oczami Nieba Sycorax oraz inne czarownice, szykujące wspólnie sabat. Równie istotny jest wątek zagubionego duchowo Kalibana, którym scenarzysta Dan Walters jawnie nawiązuje do szekspirowskiej “Burzy”, szykując dla czytelnika bardzo ciekawą jej interpretację.
Zarówno tytuły obu tomów, które nawiązują do dzieła Dante Alighieriego, jak i szekspirowskie inspiracje są przez scenarzystę bardzo umiejętnie wplecione w intrygującą fabułą z Lucyferem ponownie ścierającym się z (teoretycznie) siłami dobra, które jak zwykle wytaczają przeciwko niemu właśnie siłę, podczas gdy ten posługuje się inteligencją i sprytem, zazwyczaj wychodząc cało z opresji. Klimat tych wyjątkowych potyczek dobrze oddają nieoczywiste rysunki Sebastiana i Maxa Fiumarów, którzy dobrze sobie radzą z mitologiczną i mistyczną tematyką i zabierają bohaterów i czytelników w naprawde niezwykłe miejsca, w których majestat łączy się w niezwykły sposób ze scenami jak z koszmarów. Poza tym fakt, że intrygującym, czarnym koniem tej opowieści okazuje się… łopata prosto z Lasu Samobójców, tylko podkręca stawkę i dodaje do tej historii niespodziewany element jakże wpływowej przyziemności.
Seria “Lucyfer” w ramach Sandman Uniwersum jest nadal kontynuowana przez twórców, choć równie dobrze mogłaby zakończyć się na jej drugim tomie. W finale cała historia dosadnie wybrzmiewa, dzieją się rzeczy nieodwracalne, a główny bohater zyskuje jeszcze więcej argumentów do toczenia swojej wojny z Niebem. Pytanie jak to dalej się potoczy na pewno w jakimś stopniu nurtuje czytelnika, ale nie jest tak istotne jak satysfakcja, którą przyniosła ta dosyć skomplikowana opowieść. W pierwszym tomie wypłynęła ona na nieznane wody, by w drugim zabrać nas do dobrze znanego, ale jakże niespokojnego portu. Owszem, ma się wrażenie, że w jakimś stopniu mamy do czynienia z powtórką z rozrywki, co trochę jednak osłabia wartość tej nowej historii, ale w takiej twórczej oprawie wciąż potrafił ona uwieść i zaskoczyć. A zatem do następnego razu, Lucyferze!
Lucyfer, tom 2: Boska tragedia
Nasza ocena: - 75%
75%
Scenariusz': Dan Watters. Rysunki: Max Fiumara, Sebastian Fiumara. Tlumaczenie: Paulina Braiter. Egmont 2021