Gorący temat

Na szlaku – natura nie zna litości [recenzja]

Kino survivalowe bez wątpienia ma swoich godnych reprezentantów. Filmy takie jak „Alive”, czy „127 godzin” na stałe wpisały się w kanon gatunku. Kanadyjscy twórcy poszli z „Na szlaku” nieco inną drogą – postanowili wzorem słynnego „Oceanu strachu”, zastosować w swoim filmie mariaż z tematyką animal attack.

Reżyserski debiut Adama MacDonalda jest luźno oparty na historii Jacqueline Perry i Marka Jordana – kanadyjskiej pary, zaatakowanej podczas kempingu w parku krajobrazowym, przez niedźwiedzia. W „Na szlaku” z prawdziwych wydarzeń pozostał ledwie motyw przewodni.

Początek filmu zgrzyta najbardziej. Poznajemy wyruszających na wyprawę w dzikie ostępy, prowadzących dość czerstwe rozmowy Alexa i Jenn, a wszystko to okraszają nam długie, majestatyczne ujęcia krajobrazów. O ile taką powolną narrację można twórcom wybaczyć, tak już następujące później, cokolwiek lekkomyślne decyzje bohaterów przełknąć trudniej. Paradoksalnie jednak w tym wypadku – im dalej w las, tym lepiej. Akcja nabiera tempa w momencie gdy zakochana para spotyka nieznajomego mężczyznę. Dwuznaczne w stosunku do Jenn zachowanie jegomościa, szybko powoduje napiętą sytuację. I choć konflikt udaje się ostatecznie zażegnać, od tego momentu bohaterowie będą z niepewnością oglądać się za siebie. A jeśli dodamy do tego urażoną męską dumę – już wiemy, że prawdziwe kłopoty dopiero się zaczynają.

Po premierze nie brak było głosów, porównujących dzieło Kanadyjczyka do wspomnianego na wstępie „Oceanu strachu” w lesie. Lepiej „Na szlaku” określić się nie da, zwłaszcza, że sam reżyser kilkukrotnie powtarzał w wywiadach o zamiarze uzyskania dokładnie takiego efektu. Oba obrazy charakteryzuje zresztą ten sam surowy, realistyczny klimat, właściwy dla najlepszych survivali.

Problemem „Na szlaku” mogłoby być to, że oglądając tego typu kino, widz z reguły wie czego należy się spodziewać. Budowanie napięcia spoczywa zatem na barkach bohaterów i wiarygodności ich zachowań, co szczęśliwie, mimo niewyraźnego początku w filmie MacDonalda wypada bardzo dobrze. Na pierwszy plan wybija się zdecydowanie przechodząca ekspresową przemianę Missy Peregrym. Również partnerujący jej Jeff Roop i najbardziej znany z trójki aktorów Eric Balfour, odgrywają swoje partie w podręcznikowym stylu.

Przekonująco wypada także decydujący moment konfrontacji z dzikim drapieżnikiem. Miłym zaskoczeniem i pewnym odejściem od mainstreamowych standardów jest to, że kamera nie odwraca się tu kulturalnie w drugą stronę, stawiając realizm nad pożywką dla wyobraźni. I choć trudno nazwać film festiwalem gore, co wrażliwsi widzowie mogą skrzywić się na widok obrażeń odniesionych przez bohaterów. Wątpliwości wzbudza za to zakończenie, które wygląda trochę tak, jakby twórcy świadomi faktu, że kulminacyjną scenę mają za sobą, zwyczajnie stracili wenę na dalsze poprowadzenie historii.

„Na szlaku” nie jest dziełem wybitnym. To po prostu bardzo przyzwoite półtorej godziny bezkompromisowej, survivalowej rozrywki, wartej zaaplikowania szczególnie domorosłym miłośnikom wypraw w leśną głuszę.

Foto © IFC Midnight

Na szlaku

Nasza ocena: - 65%

65%

Reżyseria: Adam Macdonald. Obssada: Missy Peregrym, Jeff Roop, Eric Balfour. Kanada, 2014.

User Rating: Be the first one !

Maciej Bachorski

Pasjonat staroszkolnych horrorów science fiction w stylu "Obcego", "Cosia" czy "Ukrytego Wymiaru", rockowej/metalowej muzyki i przyzwoitej (znaczy, nie tylko single malt) whisky. Pisywał dla "Playboya", "PIXELA", czy "Wiedzy i Życia", a obecnie współpracuje z "Nową Fantastyką", "CD-Action" i "Netfilmem".

Zobacz także

Sisu – mniej znaczy lepiej [recenzja]

Kinowe eksperymenty z formą i treścią z pewnością należy cenić za przełamywanie utartych schematów, ale …

Leave a Reply