Gorący temat

Netflix. To się nigdy nie uda – a jednak się udało [recenzja]

Według szacunków, Netflix ma w Polsce około ośmiuset tysięcy subskrybentów. I dlatego w dużej mierze lektura o tym, jak liczba miliona użytkowników w USA wydawała się dla założyciela firmy niemal nieosiągalnym marzeniem, jest tak fascynująca. 

Ten milion użytkowników w USA to zresztą zupełnie inna historia, dotycząca innego wizerunku Netflixa niż powszechnie nam znany. Odkąd serwis pojawił się w Polsce, o ile pamiętam gdzieś w okolicach (lub nieco wcześniej) premiery serialowego “Daredevila”, miał on już za sobą kilkunastoletnią, pełną sukcesów historię, która zaczęła się jeszcze w ubiegłym wieku. Jak głosi przytaczana przez autora książki anegdota na temat mitu założycielskiego firmy, pierwsza idea pojawiła się w głowie Howarda Reeda, dyrektora generalnego Netflixa jeszcze w czasach boomu wypożyczalni VHS. Reed natknął się w domu na kasetę, której zapomniał w terminie odnieść do swojej lokalnej wypożyczalni. Wiązało się to niestety z zapłatą sowitej kary. Naszła go wtedy myśl, czy udałoby się stworzyć biznes oparty na wypożyczaniu filmów, w którym nikt nie musiałby płacić kar za przetrzymywanie filmów. I pamiętajmy – wtedy nikt raczej nie myślał o streamingu, więc naprawdę stworzenie takiego modelu biznesowego, przyjaznego klientowi było nie lada wyzwaniem.

Autor książki, Marc Randolph przytacza ów mit na początku swojego pamiętnika i w ciekawym stylu z nim polemizuje, określając opowiastkę jako emocjonalnie prawdziwą, przydatną marketingowo, ale mało wiarygodną. Bo według niego dobre pomysły nie rodzą się w mgnieniu oka, ale “klarują  się powoli, stopniowo, tygodniami a nawet miesiącami”. I dlatego książka Randolpha opisuje właśnie kilkuletnie początki Netflixa, który zanim stał się firmą rozpoznawalną na całym świecie, musiał przejść bardzo długą, biznesową drogę, pełną zakrętów i handlowych eksperymentów w poszukiwaniu tej właściwej, która zaprowadzi firmę na szczyt serwisów VOD.

“Netflix. To się nigdy nie uda” rzeczywiście ma formę pamiętnika, co czyni lekturę z pewnością dużo przystępniejszą, ale momentami trochę irytującą. Jednak Randolph ma do tego pełne prawo by pisać na swoich warunkach i właśnie dzięki temu możemy zobaczyć bardziej ludzką stronę osoby kryjącej się za tytułem pierwszego CEO Neflixa. To w żadnym wypadku nie jest pisarstwo nakierowane na szokowanie i skandal,  a zatem zwolennicy korporacyjnych rozgrywek pokroju serialowej “Sukcesji” nie znajdą tu nic dla siebie. Fascynujące jest w tej opowieści co innego – szukanie metodą prób i błędów, w myśl preferowanej przez autora zasady, że w rzeczywistości “nikt nic nie wie”  idealnego, przyjaznego klientowi modelu filmowej wypożyczalni, a na przełomie wieków taki model dotyczył powoli wchodzących na rynek  płyt dvd. Historia kończy się wraz z wejściem Netfixa na giełdę w połowie pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku i niedługo potem odejściem Randolpha z firmy. I trochę żal, że nie możemy poznać dalszej części tej historii, w której Netflix przeszedł na streaming i podjęto decyzję o kręceniu własnych produkcji, ale tak naprawdę nie sama historia firmy jest tutaj najważniejsza.

“Netflix. To się nigdy nie uda” w większym stopniu niż pamiętnikiem jest również poradnikiem biznesowym, jednym z najlepszych i najciekawszych na księgarskim rynku. Traktowanie tej książki jedynie jako literatury faktu byłoby niesprawiedliwe, ponieważ Randolph bardzo dużo miejsca poświęca opisom funkcjonowania firmy w jej kolejnych etapach i z tych elementów tworzy się przed oczami wizja miejsca dalekiego od obecnych, korporacyjnych wzorców. Liczy się tu bardzo kultura organizacji, liczą się ludzie, liczą się pomysły, liczy się współdziałanie, a o nadzorze i upierdliwych szefach nie ma tu mowy. Być może to zbyt cukierkowa wizja, bo przecież opisywana przez Randolpha z wieloletniego dystansu, ale wydaje się być szczera, bo i szczerość – a nie uniki, nie podcinanie sobie nóg –  w ramach była elementem, który pozwolił zbudować potęgę Netflixa. Dla wielu, także polskich pracowników korporacji brzmi to może jak bajka,, ale jak widać czasem bajki zdarzają się w prawdziwym życiu.

Netflix. To się nigdy nie uda. Marc Randolph. Wydawnictwo Sin Qua Non 2020.

Ocena 8/10

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

Gryzę grozę. Notatki o kulturze literackiej polskiego horroru – otrzeźwiające spojrzenie na rodzimą grozę [recenzja]

Na „Gryzę grozę. Notatki o kulturze literackiej polskiego horroru” – nie ukrywam – niecierpliwie czekałem …

Leave a Reply