Gorący temat

Nieskończona granica – uroki superbohaterskiej gmatwaniny [recenzja]

“Nieskończona granica: to kolejna komiksowa cegiełka poszerzająca Uniwersum DC. Czy nie jest to już jednak poszerzanie ponad miarę, które po lekturze pozostawia w głowie czytelnika superbohaterski mętlik?

“Nieskończona granica” to ciąg dalszy reperkusji eventu “Batman. Death Metal”. Po raz kolejny zostajemy zachęcani marketingowymi hasłami o nowych, wręcz nieskończonych możliwościach jakie wiążą się z finałem wspomnianego wyżej wydarzenia i po takich komiksach jak “DC. Pokolenia” i trzech częściach “Stanu przyszłości” dalej zgłębiamy tajemnice multiwersum, które tak naprawdę zmieniło się w rodzaj omniwersum. To jeszcze ten moment, kiedy możemy uznać powiedzenie, że od przybytku głowa nie boli za zasadne, bo jednak już sama okładka “Nieskończonej granicy” intryguje przedstawionym na niej, raczej niestandardowym zestawem bohaterów, na czele z czarnoskórym Supermanem. W tle zaś czi się Darkseid, jeden z największych złoczyńców uniwersum, więc z pewnością superbohaterowie będą mieli co robić.

W “Nieskończonej granicy” wreszcie, zaraz na początku dostajemy bezpośredni ciąg dalszy wydarzeń z finału “Batman. Death Metal”.. W obszernym zeszycie z numerem zero uwaga twórców skierowana jest na Wonder Woman, która stała się kluczową superbohaterką w walce z Batmanem, który się Śmieje i Perpetuą. Diana, orędowniczka Prawdy, w białym kostiumie to już ktoś więcej niż Amazonka. Jej poświęcenie wywindowało ją na wyższy poziom egzystencji i teraz oprowadzana przez członków Kwintesencji może obserwować dalszy rozwój wydarzeń w multiwersum jednocześnie otrzymując propozycję wstąpienia w szeregi tej wszechmocnej grupy. Jaki będzie finał tego wydarzenia warto sprawdzić samemu, to co w nim its tone to kładzenie podwalin pod nadchodzący, nowy kryzys w Uniwersum DC. Twórcy zarysowują kilka wątków – jeden z nich znamy już z “Batmana, Zabononnej zgrai”, pozostałe będą rozwijane (bądź nie) w niniejszym tomie. Zanim jednak przejdziemy do właściwej fabuły dostajemy zeszyt  “Secret Files”, który już bezpośrednio odnosi się do wydarzeń, przedstawionych po nim w “Nieskończonej granicy”.

“Secret files” bardzo dobrze przygotowuje do złożonej historii, w której prym będą wiodły postacie z innych alternatywnych Ziem. Spora część fabuły rozgrywa sie na Ziemi 23, w której czarnoskóry Superman Calvin Ellis jest również prezydentem USA. Inne kluczowe postacie to przywrócony do życia Roy Harper, czaszkogłowy Mister Bones, dyrektor Wydziału do Spraw Paranormalnych  (to on przegląda tajne akta), Obsydian i Jade, dzieci pierwszego Green Laterna, Alana Scotta, który zdradza publicznie pewną tajemnicę na swój temat, agentka Cameron Chase oraz Thomas Wayne w roli Batmana. Z tych naprawde pierwszoplanowych superbohaterów mamy jedynie Barry’ego Allena jako Flasha, który w “Nieskończonej granicy” został zwerbowany do biegania w specjalnym celu przez Psychopirata, jedną z kluczowych postaci tej historii. Cały ten zestawa oraz podana przez Joshuę Williamsona i różnych współpracowników historia może się kojarzyć z wydanym niedawno “Najjaśniejszym Dniem”, w którym fabularne skrzypce grały również mniej znani bohaterowie, z fabułą o podobnym stopniu komplikacji, niczym rozrzucone puzzle, które na oczach czytelnika twórcy układają w sensowną całość. No własnie, jak jest z tą sensownością?

Od dłuższego czasu w Uniwersum DC twórcy bawią się w odmianę metaopowieści, która ma poczatkowy punkt w postaci wydanego przed wieloma laty “Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach”, mającego uporządkować ówczesny zarówno fabularny i wydawniczy chaos. Ważnym punktem granicznym jest też “Flashpoint” z Barrym Allenem, pragnącym zapobiec śmierci matki, co bardzo poważnie nadszarpnęło spajającą multiwersum strukturę. I o ile ten pierwszy kryzys miał strukturę światów zespawać, to w ostatnich latach twórcy mają odwrotną ambicję i co i rusz rozsadzają tę strukturę. Na naszych oczach światy giną lub powracają do życia razem z superbohaterami, wśród których wzrasta świadomość dotycząca tejże metastruktury ich świata. Przekłada się to nawet na formalne eksperymenty, jak w “Multiwersum” Granta Morrsiona, czy w jednym z rozdziałów “Nieskończonej granicy” z Psychopiratem w roli głównej autorstwa Dana Watersa. Jest tak, jakby superbohaterowie zmuszeni byli zaakceptować fakt,  że ich rzeczywistość jest bardzo chwiejna i jakoś trzeba sobie z tym radzić. A to co obserwujemy w “Nieskończonej granicy” to próba zahamowania przez nową grupę rozpadu struktury poprzez ograniczenie kontaktów między alternatywnymi Ziemiami.

Pod tym względem ta historia jest po prostu ciekawa,  ma w sobie pierwiastek twórczości Philipa K. Dcika, ale oczywiscie w bardziej rozrywkowym wydaniu. I właśnie czasem to połączenie zgrzyta, bo z jednej strony mamy ambitnie rozpisaną fabułę, z drugiej przecież nie może się w niej obyć bez efektownych  superbohaterskich zagrywek  i nawalanek i naiwnych czasem wątków. Taki dysonans momentami drażni i dlatego musimy pamiętać, że komiksy superbohaterskie to przede wszystkim rozrywka. Historia z “Nieskończonej granicy” prowadzi do kolejnego Kryzysu, co może niepokoić zmęczonymi eventami fanów, bo ile razy można, ale jesli spojrzec na całe uniwersum DC pod katem metaopowiesci, to jednoczesnie jesteśmy ciekawi, co takiego wymyślą twórcy tym razem. Owszem, mamy wrażenie że wciąż czytamy tę samą opowieść, ale coraz większą uwagę zajmuje sposób jej zagmatwania. Wszystko jest już tak splątane, że za jakiś czas będzie trzeba znowu użyć odpowiedniego narzędzia do przecięcia tego komiksowego węzła gordyjskiego. W przeciwnym razie fabularny chaos będzie nie do ogarnięcia. 

Nieskończona granica

Nasza ocena: - 65%

65%

Scenariusz: Joshua Williamson i inni. Rysunki: Xermanico i inni. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont 2022

User Rating: Be the first one !

Tomasz Miecznikowski

Filmoznawca z wykształcenia. Nałogowy pochłaniacz seriali. Kocha twórczość Stephena Kinga i wielbi geniusz Alana Moore'a. Pisał artykuły do "Nowej Fantastyki" i Instytutu Książki, jego teksty i recenzje ukazują się na portalach fantastyka.pl i naekranie.pl. Wyróżniony przez użytkowników fantastyka.pl za najlepszy tekst publicystyczny 2013 roku.

Zobacz także

RIP, tom 6. Eugene: Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy – siły zewnętrzne [recenzja]

Po dwóch i pół roku od wydania pierwszego tomu serii wreszcie dostajemy jej finał. Tytułową  …

Leave a Reply